Wokół przedostatniego właściciela Dzikowa narosło niemało opinii, w tym także nieprzychylnych. Ile w nich prawdy?
Jak długo pracowała Pani nad "Opowieścią o panu na Dzikowie"?
Podstawą książki były materiały zgromadzone w Archiwum Dzikowskim, jeszcze do niedawna złożonym w oddziale Archiwum Narodowego w Krakowie, mieszczącym się na Wawelu. Spędziłam tam wiele, wiele dni, korzystałam bowiem z jego zasobów także podczas prac nad poprzednimi książkami. Od czasu, kiedy wolno było na swój użytek wykonywać zdjęcia, fotografowałam je sama, ale pomagał mi w tym również mój nieoceniony mąż. Znaczna część Archiwum Dzikowskiego została zdigitalizowana, ale korespondencja, zwłaszcza autorstwa kobiet, niestety nie. W sumie wykonaliśmy tysiące zdjęć, które później w domowym zaciszu odczytywałam na komputerze. Naturalnie doszły do tego inne archiwalia, książki oraz rękopis pamiętnika Michała Marczaka, znajdujący się w tarnobrzeskiej Miejskiej Bibliotece Publicznej, noszącej jego imię.
Zdzisław Tarnowski na polowaniu. Narodowe Archiwum CyfroweW przypadku książki o Zdzisławie kontaktowałam się z Janem Tarnowskim, jego wnukiem, który udzielił mi wielu wskazówek, podpowiedzi, za które jestem bardzo wdzięczna. W trakcie rozmów pan Jan zresztą wyjawił, że bardzo chciał, zwłaszcza po lekturze mojej pracy o Zdzisławie Lubomirskim, którą przeczytał, by powstała biografia jego dziadka. I temu pragnieniu pana Jana stało się zadość.