- O zmarłych mówimy często z żalem, iż odeszli. Myślę, że częściej trzeba mówić z wdzięcznością, że żyli wśród nas. Ściśle mówiąc, oni nadal żyją, nie tylko u Boga, ale żyją także w swoich dziełach, które pozostawili, żyją w nas, w formie dobra, które zrodziło się dzięki nim - mówi ks. prof. Zdzisław Janiec, przez lata osobisty sekretarz bp. Wacława Świerzawskiego.
Chciał byśmy byli jedno
Biskup senior Edward Frankowski
Dziękuję Panu Bogu, że na mojej drodze posługi biskupiej był obecny bp Wacław Świerzawski. Widziałem w nim opatrznościowego Męża Bożego, który był przede wszystkim bardzo głęboki w swoim myśleniu. Był człowiekiem głębokiej wiary. Głęboko przeżywał tajemnice Boże, zwłaszcza Eucharystię. Jego modlitwa pozytywnie na nas oddziaływała, pobudzała nas do tego, abyśmy sami byli rozmodleni. Podziwiałem Jego twórczość intelektualną. Jego bardzo bogaty dorobek naukowy, zwłaszcza w tematyce teologicznej. Budował nas i pozwalał na to, abyśmy nie tylko go słuchali i obserwowali, ale też abyśmy mogli pochylić się nad jego tekstami i czerpać z nich wielką mądrość.
Przyjął naszą sandomierską diecezję w momencie bardzo trudnym. Była w nowych granicach i trzeba ją było zintegrować z czterech części sąsiednich diecezji: sandomiersko-radomskiej, przemyskiej, lubelskiej i tarnowskiej. Były duże różnice kulturowe i społeczne między tymi częściami, wynikające z różnych zaszłości historycznych w tym granic zaborów, ale biskup integrował je. Temu celowi poświęcił też II synod diecezjalny.
Inauguracja II Synodu Diecezji Sandomierskiej. Archiwum diecezji Cechowała go wielka troska o to, żeby poziom życia kleryków w seminarium i księży w parafiach był jak najwyższy, żebyśmy tworzyli wspólnotę, czuli się za siebie odpowiedzialni, pomagali sobie i wspierali się w dążeniu do doskonałości.
Pochodził ze wschodu, więc miał w sobie dużo ciepła i troski szczególnie odnośnie spraw naszego narodu i ojczyzny. Często dawał temu wyraz w spotkaniach i rozmowach. Miał dużą łatwość w kontaktach z różnymi osobami. Był rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, wiernym imponowało to, że biskupem jest profesor doktor habilitowany. Kiedy poznawało się go bliżej, spotykało z nim to uderzała głębia jego życia duchowego, autentyczność postawy i wielka miłość do Chrystusa, którą nosił w sobie i dzielił się obficie ze wszystkimi.
Rozkochany w Bogu
Ks. prof. Zdzisław Janiec, osobisty sekretarz
Biskup Wacław był człowiekiem, a o to najtrudniej. Od pierwszej chwili ujął mnie swoją dobrocią i życzliwością. W miarę lat, coraz bliżej współpracując z moim biskupem, uświadamiałem sobie, że obcuję z kimś bardzo dobrym i szlachetnym. Mówiąc o jego dobroci muszę zaznaczyć, że była to dobroć krytyczna, a niekiedy przekorna. Był człowiekiem rzeczowym, nie ulegającym nastrojom uczuciowym. W wielu sprawach kapłańskich i naukowych ugruntowałem się dzięki niemu.
Swoją postawą i poglądami utrwalił we mnie wielką miłość do Kościoła i nauki. „Niech ksiądz Zdzisław nie zagubi ognia i zapału do pracy teologicznej, a zwłaszcza w liturgii” - często mi powtarzał. „Przynajmniej kilka zdań na dzień, ale trzeba napisać. Teolog, który nie pisze, cofa się” - dodawał. Dlatego Ksiądz Biskup pisał, pisał dużo i dobrze. Umiał wykorzystać czas. Nawet w czasie podróży samochodem pracował, dając mi do zrozumienia, że „czas jest łaską”. Często miałem okazję podpatrywać jego przeogromną pracowitość. Gdy mnie pytano: „Kiedy Biskup ma czas na pisanie”, zawsze odpowiadałem jego słowami: „Mój Biskup pisze w międzyczasie”. Praca kapłańska i biskupia, a także naukowa była możliwa - jeszcze raz podkreślam - dzięki wielkiej pracowitości i systematyczności. Był niezmordowany na tym odcinku. Praca ta wymagała obszernej lektury, opanowania literatury naukowej, koncentracji sił i osobistych ograniczeń. Nie uprawiał w związku z tym życia towarzyskiego. Nie brał udziału w spotkaniach towarzyskich, poza zgromadzeniami naukowymi. Pozostawił po sobie liczne dzieła, prawie 60 książek i ponad 1300 publikacji. Z pewnością, a zarazem pełną świadomością, muszę powiedzieć, iż był dla mnie „bezpłatnym uniwersytetem”. Podczas procesji Bożego Ciała w Sandomierzu Archiwum diecezji Biskup Świerzawski był rozkochany w Bogu i zakochany w kapłaństwie, a jednocześnie tak bardzo ludzki. Kapłaństwo pojmował jako sposób życia, a nie zawód. Miał uzdolnienia kaznodziejskie. Był dobrym konferencjalistą, wyśmienitym kaznodzieją i wykładowcą. Ksiądz Biskup czytał wiele, a potem to „przetrawiał” na swój sposób i dzielił się tym ze słuchaczami. Pod zewnętrzną szatą i trochę sztywnymi formami towarzyskimi, kryło się dobre, życzliwe dla ludzi, serce. Był jak ojciec dla kapłanów, których nigdy nie skrzywdził. Był kapłanem i biskupem ubogim. Traktował ubóstwo jako jeden z istotnych przymiotów kapłaństwa. Widział w nim najbardziej aktualne i najskuteczniejsze świadectwo w świecie współczesnym.