- Zostaliśmy przystawieni do ściany, nie mając tak naprawdę żadnych szans na jakikolwiek ruch - tak mówi prezydent Dariusz Bożek o wystąpieniu Miejskiego Zakładu Komunalnego w Stalowej Woli z aneksem do umowy na odbiór śmieci.
Jutro radni podczas sesji zdecydują, czy zgadzają się na nowe, wyższe stawki za odbiór śmieci, wynikające z aneksu przedłożonego przez stalowowolski MZK, do podpisanej w 2019 roku dwuletniej umowy. Dotychczas była to cena 18 zł zaproponowana przez MZK w przetargu, ogłoszonym 27 września 2018 roku, a otwartym 6 listopada, czyli w chwili, kiedy zadania i obowiązki prezydenta Tarnobrzega pełniła jeszcze Anna Pekár, a jej zastępcą był Kamil Kalinka. Uchwałę w tej sprawie podjęła już nowa rada miasta 14 grudnia 2018 roku. Koszty przedstawione w aneksie powodują, że cena odbioru śmieci segregowanych od jednego mieszkańca wzrośnie o 12 zł, czyli sięgnie 30 zł, w przypadku niesegregowanych będzie to aż 60 zł.
- MZK uzasadnia to wzrostem kosztów osobowych, czyli podwyższeniem minimalnego wynagrodzenia, po drugie wzrostem tzw. opłaty marszałkowskiej oraz wzrostu ceny za odpady PreRDF oddawane przez MZK do spalarni w Rzeszowie. Co stałoby się, gdybym 25 marca nie podpisał owego aneksu? Tu pojawiłoby się kilka alternatyw. Nie podpisuję, czyli zrywam umowę, MZK przestaje odbierać śmieci, sprawę kierujemy do sądu, proces trwa ok. 1,5 roku, a jakim wyrokiem się kończy, nie wiadomo. W przypadku wygranej mamy 1,5 mln zł odszkodowania, ale i tak do obsługi za odbiór odpadów w 2020 roku brakowałoby nam 1 mln. Poza tym musielibyśmy szukać firmy, która zdecydowałaby się na ich odbieranie. Druga możliwość - nie podpisujemy aneksu, ale MZK odbiera śmieci, ale już na zasadzie umowy z wolnej ręki, lecz za dużo wyższą cenę niż oferta zawarta w aneksie. Trzecia alternatywa to znalezienie innej spółki, która podjęłaby się obsługi wywozu śmieci, ale za większą kwotę od tej w aneksie. Sytuację, kiedy śmieci przez jakiś czas zalegały mieliśmy w marcu 2018 roku. Tarnobrzeżanie chyba dobrze go pamiętają, a zauważmy, iż była to tylko chwila. Prowadziliśmy nieformalne rozmowy, czy znalazłaby się firma, która, w przypadku zerwania umowy z MZK, podjęłaby się odbioru śmieci, niestety nie było pozytywnej odpowiedzi. A miasto wytwarza miesięcznie ok. 700 ton odpadów. Co nam pozostało? Powrót do MZK i tak niestety wciąż kręcimy się wokół tego jednego zakładu - wyjaśnia Dariusz Bożek, prezydent Tarnobrzega. - Mimo, że sporo zrobiliśmy, wciąż jesteśmy zakładnikami tego, co dzieje się dookoła. Miasto nie ma swojej spółki śmieciowej od 13 lat i od owych 13 lat coraz bardziej cierpimy z tego powodu. Nie mamy bowiem wpływu na ceny odbioru śmieci, bo chociaż to rada miasta ustala stawki, to jednak musimy wiedzieć, że za każdym razem jesteśmy postawieni pod murem.
Kwoty zaproponowane przez MZK za odbiór poszczególnych frakcji, a dokładnie ich wzrost, mogą szokować:
MZK zaznacza, że ceny za odbiór odpadów zmieszanych z Tarnobrzega nie odbiegają od cen, jakie ponoszą pozostałe gminy przywożące odpady do Zakładu Mechaniczno-Biologicznego Przetwarzania Odpadów MZK. - Cena na bramie za odpady zmieszane dla podmiotów z porozumienia, w tym Stalowej Woli wynosi 490 złotych netto za tonę, natomiast z gminami spoza porozumienia zawierane są umowy indywidualne z cenami wyższymi. Według aneksu do umowy podpisanego w marcu, a obowiązującego od 1 kwietnia 2020 roku za odpady zmieszane z Tarnobrzega, miasto płaci 490 złotych netto, jednak z okresem rozliczeniowym od 1 lipca 2020 roku co powoduje konieczność wyrównania kwoty. Stąd cena 585 złotych netto do końca 2020 roku - informuje Karolina Głogowska, pełnomocnik zarządu ds. komunikacji i współpracy gospodarczej MZK.
- Zdaję sobie sprawę, że stawka 30 zł jest szokująca. Kiedy w styczniu płaciłem za odbiór śmieci za cały rok, nie przypuszczałem nawet za kilkanaście dni MZK wystąpi z aneksem, czyli propozycją - albo-albo - dodaje Dariusz Bożek.