- Zostaliśmy przystawieni do ściany, nie mając tak naprawdę żadnych szans na jakikolwiek ruch - tak mówi prezydent Dariusz Bożek o wystąpieniu Miejskiego Zakładu Komunalnego w Stalowej Woli z aneksem do umowy na odbiór śmieci.
Stawki zaproponowane przez stalowowolski zakład wzbudziły jednak wątpliwości radnego Damiana Szwagierczaka, który wystąpił z interpelacją, proponującą skierowanie wniosku do Sądu Administracyjnego o postępowanie w celu ustalenia czy MZK nie nadużywa pozycji dominującej, czyli nie stosuje praktyk monopolistycznych.
- Polityka dotycząca odbioru odpadów bardzo mocno mnie zaniepokoiła, gdyż odniosłem wrażenie, iż niektóre firmy wykorzystują swoją monopolistyczną sytuację na rynku, narzucając miastom takim jak Tarnobrzeg, które nie mają możliwości, by odbiór i składowanie odbywały się bezpośrednio u nich, bardzo wysokie ceny rynkowe. W związku z tym zwróciłem się do prezydenta Tarnobrzega z interpelacją o sprawdzenie, czy prawnicy mogliby zająć się sprawdzeniem dominującej na rynku pozycji MZK, czyli tak właściwie stosowania praktyk monopolistycznych - mówi Damian Szwagierczak. - Ponieważ procedury są w tym przypadku nieco dłuższe, jednocześnie zwróciłem się do Urzędy Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przebadanie powstępowania stalowowolskiego MZK. Dziwną i niezrozumiałą sytuacją jest dla mnie, że mieszkańcy Stalowej Woli płacą 13 zł, podczas gdy w Tarnobrzegu cena odbioru jest wyższa o ponad 50 procent, nawet biorąc pod uwagę koszty transportu. Owszem różnica w cenie powinna być, ale z pewnością przewóz nie generuje aż tak wysokich nakładów. Propozycje MZK nie współgrają z rzeczywistością i dlatego mam wątpliwości, czy firma wykorzystując swoją pozycję na regionalnym rynku nie narzuca cen monopolistycznych. Po wpłynięciu w styczniu aneksu do umowy prezydent kontaktował się z radnymi, później niestety sprawa z koronawirusem utrudniła nam rozmowy i pracę nad nim, znaleźliśmy się bowiem w reżymie sanitarnym. Uważam, że prezydent został postawiony pod ścianą i nie miał żadnego ruchu. W przypadku nie podpisania aneksu na wygraną w sądzie, trzeba tu jeszcze wziąć pod uwagę czas trwania całego procesu, nie liczyłbym, albowiem MZK powołało się za zapisy w umowie, pozwalające mu na wystąpienie z nowymi stawkami.
Radny podkreśla także, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami, gmina nie może dopłacać do odbioru śmieci, koszty muszą w całości pokryć mieszkańcy. W przypadku złamania tej zasady miastu mogłoby grozić wprowadzenie zarządu komisarycznego na czas wyjaśnienia sprawy, a to oznacza pewnego rodzaju paraliż. - Czy w dobie wychodzenia z pandemii możemy sobie na coś takiego pozwolić? Moim zdaniem, zdecydowanie nie! Regionalna Izba Obrachunkowa w Kielcach kategorycznie stwierdziła, że gmina nie może dołożyć ani złotówki do ceny odbioru odpadów. I temu należy się podporządkować, chociaż we wrześniu ubiegłego roku podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Sławomir Mazurek w odpowiedzi na interpelację poselską stwierdził i tu zacytuję: „system gospodarowania odpadami komunalnymi w gminach powinien być tak zbilansowany, aby być w pełni samofinansujący się. Jednakże, powyższa ustawa (chodzi o ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach - dopowiada D. Szwagierczak) nie zawiera przepisów zakazujących ewentualnego dofinansowania systemu z innych środków własnych.” Jest to jednak tylko opinia ministerstwa, nie zaś oficjalna wykładnia, dlatego musimy przede wszystkim liczyć się z interpretacjami i stanowiskiem RIO. Podsekretarz przytoczył także wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku z 6 listopada 2013 roku, w którym zaznaczone zostało, że „prawidłowo skalkulowana opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi powinna z jednej strony zapewniać sprawne funkcjonowanie systemu odbioru odpadów na terenie gminy, z drugiej zaś nie powinna stanowić źródła dodatkowych zysków gminy”.
RDM złożył wniosek o dofinansowanie budowy nowych wiat śmietnikowych. Marta Woynarowska /Foto GośćObecna, ciągnąca się od 2017 roku odyseja śmieciowa, ma swoje korzenie w decyzji, jaką podjęły władze miasta w 2007 roku, kiedy zostało sprzedane Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, czyli miasto pozbyło się własnej spółki. Kolejne lata, a zwłaszcza kilka ostatnich, to całkowite skazanie na firmy zewnętrzne, które, jak zauważył Damian Szwagierczak być może wykorzystują swoją dominującą pozycję na regionalnym rynku.
Władze miasta podjęły kroki w celu uniezależnienia się od zewnętrznych firm, zajmujących się gospodarką śmieciową, opracowując w 2019 roku koncepcję zagospodarowania odpadami na lata 2019-2022. Pierwszym z kroków było złożenie przez Rejon Dróg Miejskich wniosku do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie w kwocie 11 mln zł na przekształcenie i budowę wiat śmietnikowych na terenie miasta. W założeniu RDM, będący spółką miejską, miałby przejąć 112 wiat pozostających własnością spółdzielni mieszkaniowych oraz wybudować kolejne 70, w tym także tzw. półpodziemne, które ułatwiłyby segregowanie odpadów. Niestety w ostatnich dniach okazało się, że wnioskowi zabrakło 1,5 punktu do oceny formalnej. Jak zapowiedział prezydent będzie złożone odwołanie, w przypadku negatywnej decyzji, przedłożone zostaną kolejne wnioski, aż do skutku. Ponadto miasto postanowiło wybudować kolejny PSZOK wraz z rampą oraz przerzucić na RDM wywóz tzw. odpadów wielkogabarytowych. Pozwoliłoby to na pominięcie tej frakcji w kolejnych przetargach, a tym samym wpłynęłoby na ostateczną kwotę odbioru śmieci. Miasto również zamierza zachęcić mieszkańców domków jednorodzinnych, właścicieli działek do zakładania kompostowników, zamiast przekazywania odpadów zielonych do wywozu.
- Najistotniejszą sprawą jest jednak powołanie spółki celowej. Nie mogę zdradzić kulis prowadzonych przez nas rozmów, także z innymi gminami, zainteresowanymi naszymi propozycjami. Przepraszam, ale nie mogę zdradzać szczegółów - przepraszająco mówi prezydent Tarnobrzega. - Są również pomysły co do RIPOK działającej w Machowie, która z pewnością będzie wymagała sporych nakładów, by stała się nowocześniejsza i pozwalała na lepsze wykorzystanie odpadów.