Papuaskie bezdroża
W Papui Nowej Gwinei wraz z nowym rokiem rozpoczyna się pora deszczowa. Pracujący tam nasz misjonarz ks. Grzegorz Kasprzycki opowiada, że kilkudniowy deszcz o tej porze roku nikogo tutaj nie dziwi, a z drugiej strony jest to zapowiedź dobrych urodzajów. Niestety padający deszcz nie ułatwia pracy misjonarza. Wezbrane potoki a nawet utworzone z nich rwące rzeki utrudniają dotarcie do wielu wiosek, które misjonarz odwiedza z posługą kapłańską.
- Przez pierwszy rok mojej posługi misyjnej w Papui w diecezji Kimbe docierałem do moich wiernych zamieszkujących wioski pieszo. Parafia jest rozciągnięta na 50 km. Do najdalszej wspólnoty mam 20 km. Chodzenie było bardzo wyczerpujące. W czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia i samych świąt dzięki pieszym wędrówkom „gubiłem” do 20 kg wagi. Doświadczyłem też, że zmęczony misjonarz nie jest dobrym świadkiem Radosnej Nowiny, bo po 10 km marszu, z perspektywą pieszego powrotu, trudno o radość - opowiada misjonarz.
Dzięki dofinansowaniu Miva Polska, Diecezji Sandomierskiej i papuaskim parafianom mógł zakupić samochód terenowy, co ułatwia dotarcie z posługą do najdalszych wiosek.
- Nasza diecezja ma duże problemy komunikacyjne. Zachodnia Nowa Brytania posiada sieć dróg tylko na północnym wybrzeżu południe odcięte jest od świata. Jedynym środkiem transportu jest łódź motorowa. Dodatkowym utrudnieniem są pory roku. W Papui pora sucha i deszczowa występują równocześnie. Gdy na północy wyspy jest słońce to na południu leje obfity deszcz. Chcąc nie chcąc przez pierwszą część dogi mocne słońce a potem deszcz i duże fale, papuańskie rodeo - opowiada ks. Grzegorz.