W regionie sandomierskim jest kilkadziesiąt mogił wojennych żołnierzy poległych na tych terenach, podczas kilku wojen.
Z honorami i pod znakiem krzyża
Pochówki odbywały się zazwyczaj według rytuału religijnego z udziałem kapelanów lub miejscowych księży. – Mimo olbrzymiej zawieruchy wojennej grzebanie poległych było czymś ważnym i dokładano starań, aby odbywało się w sposób godny z poszanowaniem ciał zmarłych. Zazwyczaj odpowiedzialnym za grzebanie poległych był jeden z adiutantów pułku wraz z kapelanem. Kolejną ważną rzeczą było robienie listy poległych wraz z notatką, gdzie ich pochowano. O ile w armii austro-wegierskiej żołnierze byli zaopatrzeni w nieśmiertelniki, więc ich identyfikacja była dużo łatwiejsza, to w armii rosyjskiej starano się, aby każdy poległy był zidentyfikowany i odnotowany na specjalnej liście. Takie spisy są dostępne w wojskowych archiwach do dziś, dlatego prace badawcze są dużo łatwiejsze – wyjaśnia pan Marek Lis.
Groby legionistów w Konarach. Archiwum prywatne W rosyjskich archiwach zachowały się także wspomnienia prawosławnego kapelana, popa, który sprawował duchową opiekę nad oddziałami walczącymi w rejonie rzeki Opatówki. – Pisał on swoje wspomnienia do specjalnego pisma dla kapelanów wojskowych. Opisuje jak po bitwie wraz z przydzielonymi mu żołnierzami zbierali ciała poległych na rozległym terenie wzdłuż Wisły. Potem w wykopanym dole składano ciała i odbywała się modlitwa za poległych. Na każdej mogile stawiano krzyż. Bardzo ciekawa jest także relacja z miejscowości Dorotka, gdzie obok zburzonej przez Austriaków kaplicy urządzono cmentarz wojenny. Gdy poproszono miejscowych do pomocy w zebraniu ciał z okolicznych pól i pogrzebaniu poległych żołnierzy, okoliczni chłopi odpowiedzieli z dużą ochotą podkreślając, że wreszcie Rosjanie wyzwolili ich od udręk okupacji austriackiej. Jak opisuje prawosławny duchowny nawet w mogiłach najpierw składali ciała Austriaków, a na nich rosyjskich żołnierzy twierdząc, że niech i po śmierci tam w grobie na nich naciskają – opowiada Pan Marek.