Czy w kościele pw. św. Jakuba w Sandomierzu spoczywają rycerze-krzyżowcy?
Polskie krucjaty
To, że zdecydowana większość płyt znajduje się w byłej ziemi sandomierskiej, nie jest dziełem przypadku. Stąd bowiem wyruszyła najlepiej znana i udokumentowana wyprawa polskich krzyżowców - obrońców Ziemi Świętej i Grobu Pańskiego.
W sandomierskim kościele pw. Jakuba znajdują się trzy płyty nagrobne krzyżowców Marta Woynarowska /Foto Gość
Jak podają liczne źródła historyczne książę Henryk Sandomierski wraz z pocztem rycerzy udał się do Jerozolimy w 1154 r. - Sam wyjazd, z uwagi na czas potrzebny pielgrzymom na dotarcie do celu, nastąpił najprawdopodobniej w 1153 r. - zauważa dr. Chyła.
Jaką trasą dotarli do Ziemi Świętej, nie wiadomo. Jedni historycy przyjmują, iż podróż odbywała się tylko lądem, prowadząc częściowo przez kraje utrzymujące dobre stosunki z polskimi książętami (chodzi o starszych braci Henryka - Bolesława Kędzierzawego oraz Mieszka zwanego w przyszłości Starym), drudzy zaś twierdzą, że w Konstantynopolu zaokrętowali się i do Ziemi Świętej przybyli drogą morską. Nie znany jest również szlak powrotny. Podróż w jedną stronę, przyjmując, iż okoliczności sprzyjały polskim pielgrzymom, mogła trwać od 3 do 4 miesięcy.
O tym co działo się z księciem i jego kompanami już na miejscu także nie ma żadnych informacji. Nie wiadomo czy polscy krzyżowcy uczestniczyli w jakiś walkach, a jeśli tak to w jakich. W 1153 r., jeżeli książę ze swym orszakiem był w tym czasie w Ziemi Świętej, mogli brać udział w oblężeniu Askalonu. W roku następnym krzyżowcy natomiast odebrali z rąk muzułmanów Damaszek. Jan Długosz w swych „Rocznikach, czyli kronikach sławnego królestwa polskiego” o wyprawie pisał: „Gdy szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla jerozolimskiego Baldwina. Pełniąc bardzo dzielnie powinność rycerską w walce z Saracenami, marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam rok cały, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju”.
Bez względu jednak na wszystko, już sama wyprawa nastręczająca wiele niebezpieczeństw, była powodem do chwały. „Zarówno jego bracia Bolesław i Mieczysław, jak i wszyscy panowie polscy, przyjęli go z ogromną czcią i szczerą radością. Dzięki jego opowiadaniom, zaczęły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie, położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz o zawziętych i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami w jej obronie” – kontynuował swą opowieść Jan Długosz.