Trudna sytuacja sandomierskich sadowników. Wobec niskiej ceny na skupach Zarząd Związku Sadowników apeluje o strajk.
Tegoroczne warunki handlu jabłkami są tragiczne. Po niskich cenach skupu porzeczki, wiśni i innych miękkich owoców przyszedł czas na jabłkowy krach. – To zmowa firm skupujących. W zeszłym roku, gdy banki żywności zakontraktowały duże ilości owoców, to i na skupach musieli podnieść cenę, bo bali się, że nikt im nie przywiezie jabłka. W tym roku, gdy banki wezmą tylko jedną trzecią zeszłorocznej sumy, to i na skupach obniżyli cenę. Za 20 groszy za kilogram nie będziemy sprzedawać, bo to jest całkowicie poniżej opłacalności – podkreśla pan Zbigniew, sadownik z Obrazowa.
Związkowy apel
Sandomierskie owoce ks. Tomasz Lis /Foto Gość W związku z zaistniała sytuacją Związek Sadowników RP zaapelował do wszystkich sadowników o niedostarczanie owoców do punktów skupu. W odezwie do producentów związek pisze: „Zakłady przetwórcze od początku tego sezonu drastycznie i bezpodstawnie zaniżają ceny owoców. Argumenty od lat są takie same - nadprodukcja i niskie ceny koncentratu na świecie. To kłamstwo i perfidna gra marketingowa! Zagraniczne koncerny, żerując na polskich sadownikach i kupując surowiec za bezcen, świadomie zaniża cenę koncentratu na światowych rynkach. Oni zarabiają na naszej ciężkiej pracy i kosztem naszych rodzin! Związek Sadowników RP od wielu lat prowadzi działania mające na celu wprowadzenie ceny minimalnej i umów kontraktacyjnych. Niestety bezskutecznie! Dlaczego? Nie jesteśmy zorganizowani! Nie ma wśród nas jedności i bez skrupułów wykorzystują to przetwórcy!”.
Związkowcy argumentują strajk tym, że oferowana cena absolutnie nie pozwoli na ciągłość produkcji w przyszłym sezonie, zapewnić godziwego bytu rodzinom plantatorów oraz wywiązać się z zaciągniętych kredytów.
„Nie możemy kolejny rok dać się rozegrać przetwórcom! To ostatni moment na reakcję i podjęcie konkretnych działań! Jedyną skuteczną metodą jest zablokowanie im możliwości zarabiania pieniędzy poprzez brak dostaw surowca!” – apelują w odezwie związkowcy.
Przednówek z kryzysem
Sandomierskie sady ks. Tomasz Lis /Foto Gość Miniony sezon produkcyjno-handlowy nie był najgorszy, choć ci producenci, którzy przytrzymali owoce do wiosny stracili. Najpierw Rosja postraszyła wprowadzonym embargiem. Ratując sytuację, banki żywności kupiły od sadowników duże ilości owoców, które wprowadzono na rynek bez handlowo. – Jesienią ubiegłego roku ceny były wyjątkowo dobre. Cena jabłka deserowego oscylowała w granicach około 1 zł za kilogram, zaś za jabłko przemysłowe płacono 50 groszy za kilogram. Był popyt na jabłko, więc wielu producentów przytrzymało owoce w przechowalniach. Niestety wiosną cena nie wzrosła, a ponad to jabłek nie było komu sprzedać. Wielu producentów, nawet jak sprzedali jabłko, musieli koszty przechowania wpisać jako własne – opowiada pan Krzysztof Kwasek spod Sandomierza.