Nocny lot zakończył się tragicznie. Pilot w ciemnościach zahaczył o budynek.
Najprawdopodobniej to błąd pilota, błądzącego w ciemnościach nad Nowymi Skalmierzycami, kosztował życie kilku osób – załogę samolotu oraz mieszkańców zniszczonego domu.
Do tragedii doszło w nocy z 15 na 16 września 1943 r., kiedy załoga Halifaxa JD-154 z 301 eskadry przy 138 dywizjonie RAF leciała z zaopatrzeniem dla placówki „Żyto 1” Armii Krajowej, działającej koło Kalisza. Maszyną dowodził doświadczony pilot, który przeszedł specjalne szkolenia uprawniające do lotów na ciężkich samolotach. Nie był to także jego pierwszy nocny lot Halifaxem. Kilka dni wcześniej lot nad Polskę z Anglii zakończył się sukcesem. Zrzut dla podziemnego wojska w okupowanym kraju dotarł do właściwych rąk, a załoga powróciła szczęśliwie do angielskiej bazy.
Na pokładzie maszyny podczas feralnego lotu był sierż. pil. Ludwik Misiak rodem z Miechocina, obecnie osiedla Tarnobrzega. On wraz z kilkunastoma innymi mieszkańcami miasta i okolic będzie bohaterem wystawy „Tarnobrzeżanie na frontach II wojny światowej”, przygotowywanej przez Muzeum Historyczne Miasta Tarnobrzega.
W katastrofie zginęli wówczas Genowefa i Stanisław Jańczakowie z synem Leonem oraz kpt. pil. Franciszek Jakusz-Gostomski, kpt. obs. Karol P. Gębik, sierż. pil. Ludwik H. Misiak, st. sierż. Wiktor Jabłoński, st. sierż. Kazimierz Pacut, plut. Zdzisław Kuczkowski. Naoczni świadkowie relacjonowali, że upadek samolotu przeżyło dwóch pilotów. Jednego ciężko rannego dobili Niemcy, a drugiemu, który odniósł lżejsze kontuzje udało się zbiec.
Leczył się ponoć w pobliskich miejscowościach, po czym ślad po nim zaginął. Długo nic nie wiedziano o nim. Dopiero 5 lat temu udało się ustalić, że był to kpr. Henryk Fojer, który przeżył wojnę i mieszka na zachodzie Europy. Wśród osób, które go ratowały był Franciszek Majnert, komendant placówki AK oraz lekarz Walenty Brodziak z Raszkowa.
Siostra spod Monte Cassino
– Będzie to opowieść o ludziach, których życiorysy odzwierciedlają losy setek tysięcy Polaków – wyjaśnia Radosław Pawłoszek, kustosz muzeum i kurator wystawy. – Poprzez ich wojenne losy chcemy pokazać na ilu frontach, w ilu bitwach brali udział nasi rodacy. Spośród czternastu bohaterów żyje tylko pani Janina Hofman, mieszkająca od paru lat w Koszalinie, dokąd przeniosła się z Tarnobrzega. Ofiarowała na wystawę wiele cennych zdjęć oraz pamiątek swoich i po mężu Alfredzie. Wśród nich jest część odznaczeń. Niestety najważniejszego – Virtuti Militari nie będzie, gdyż został jej skradziony podczas jednej z prezentacji. Natomiast medal im. Florence Nightingale zostanie zaprezentowany nieco później, albowiem pani Janina ma na początek października zaplanowane ważne spotkanie, na którym pragnie pokazać to odznaczenie.