Od 6 maja w warszawskich Łazienkach Królewskich prezentowane będzie dzieło Rembrandta van Rijna "Jeździec polski", który przez kilkadziesiąt lat stanowił chlubę Kolekcji Dzikowskiej.
Od sprzedaży dzieła w 1910 r., znanego w świecie bardziej pod tytułem "Jeździec polski" niż "Lisowczyk", który pojawia się najczęściej w literaturze polskiej, jest to pierwsza prezentacja w Polsce po tak długim czasie. W Pałacu na Wyspie będzie prezentowany do 7 sierpnia, a następnie zostanie przewieziony i udostępniony zwiedzającym na Zamku Królewskim na Wawelu.
- Niestety, bardzo żałujemy, że nawet na jeden dzień nie zawita do Dzikowa, ale musimy być realistami - kwoty ubezpieczenia są ogromne i zwyczajnie przekraczają nasze możliwości - mówi Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. - Niemniej prezentacja "Jeźdźca polskiego" jest istotnym wydarzeniem dla naszego miasta i muzeum, gdyż przy okazji bytności dzieła Rembrandta wszyscy będą pisać o jego dziejach i trudno, poruszając ten temat, nie wspomnieć o Dzikowie i Kolekcji Dzikowskiej. Mam nadzieję, że będzie to doskonała okoliczność do przypomnienia miłośnikom wielkiej sztuki o tym miejscu i zbiorach Tarnowskich, które zostały kupione przez nasze muzeum w ubiegłym roku.
Muzeum Łazienki KrólewskieWarto nadmienić, o czym wspomina dyrektor MHMT, iż pod koniec roku 2019 ukazała się publikacja pt. "Rembrandt’s Polish Rider" autorstwa Mairy Kalman, ilustratorki, i Xaviera F. Salomona, głównego kuratora sztuki w The Frick Collection w Nowym Jorku, w której sporo miejsca poświęcono okresowi przynależności obrazu do Kolekcji Dzikowskiej. Zamieszczonych zostało tam kilka archiwalnych zdjęć, w tym Michała Affasanowicza. - Mieliśmy przyjemność gościć w muzeum pana X. Salomona, który gromadził materiały do monografii poświęconej obrazowi Rembrandta. Spotkał się wówczas także z Rosabelle Tarnowską, córką Jana Artura Tarnowskiego. Przeglądał dokumenty, archiwalne fotografie. Efektem jego pracy jest wspomniana książka, w której wielokrotnie pojawia się Dzików, co stanowi pewną promocję tarnobrzeskiego muzeum już nie w skali kraju, ale świata, albowiem publikacja trafiła do wielu znakomitych bibliotek na całym globie - podkreśla T. Zych.
"Jeźdźca polskiego" kupił w roku 1791 w Holandii, jak wskazywał prof. Zdzisław Żygulski jr, Michał Kazimierz Ogiński, hetman wielki litewski, który miał go odstąpić królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, wielkiemu miłośnikowi sztuki Rembrandta, za drzewka pomarańczowe o wartości 420 guldenów. W 1793 r. został włączony do galerii dzieł sztuki w Łazienkach, gdzie zawisł na piętrze Pałacu na Wyspie. W inwentarzu widniał pod tytułem "Cosaque à cheval" ("Kozak na koniu"). Po śmierci władcy przeszedł na własność księcia Józefa Poniatowskiego, następnie jego siostry Teresy Tyszkiewiczowej, a w roku 1814 kupił go Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, który w krótkim czasie odsprzedał płótno biskupowi wileńskiemu Hieronimowi Stroynowskiemu. Po śmierci duchownego w 1815 r. płótno odziedziczył jego brat Walerian Stroynowski, właściciel Horochowa. I to tam nadano mu tytuł "Lisowczyk", odwołując się do przodka mającego dowodzić oddziałem sławnych lisowczyków. Jako pierwszy w piśmiennictwie tytułu tego użył Kajetan Koźmian. Do Dzikowa obraz trafił za sprawą córki Stroynowskiego Walerii, żony Jana Feliksa Tarnowskiego, która wraz z mężem założyła słynną Kolekcję Dzikowską. W jej zbiorach znalazły się dwa obrazy uznawane wówczas za dzieła pędzla holenderskiego mistrza - "Lisowczyk" oraz "Portret młodzieńca". Dzisiaj ten drugi, należący do rozbiorów Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, przez specjalistów uznawany jest za pracę pochodzącą ze szkoły Rembrandta.
Zdjęcie Michała Affasanowicza z 1917 r. z widoczną kopią"Lisowczyka", zamówioną po jego sprzedaży przez Zdzisława Tarnowskiego. Reprod. Marta Woynarowska /Foto Gość