Walerian Tarnowski, Jędrzej Dobrodzicki, Fortunat Brodzki, Jan Zaklika i Juliusz Małachowski - to listopadowi powstańcy, bardziej lub mniej związani z Tarnobrzegiem.
- Stanisław Tarnowski, tak wspominał swego młodszego brata: „Młody Juliusz zawsze miał dziwny, tajemniczy jakiś pociąg do swojego wuja Juliusza Małachowskiego. Lubił myśleć, lubił mówić o tym młodym żołnierzu, który poległ z kosą w ręku. Może czuł, że z imieniem odziedziczył i ducha, a może przeczuwał, że śmierć taka sama uzupełni to podobieństwo. Wspominał go często, szczególnie kiedy sam na wojnę się wybierał. Raz pamiętam mówił do drugich: >> Miałem takiego wujka co w 30 roku pułk postawił własnym kosztem, a ja biedak nie mam i za co pięciu ludzi przyprowadzić<<”. Jak wiemy nasz Juliusz Tarnowski podzielił los swojego wuja. Co prawda nie z kosą w ręku a ze strzelbą poprowadził słynny szturm na bagnety na oddziały rosyjskie w bitwie pod Komorowem w czerwcu 1863 r., gdzie zginął. Ta tradycja i pamięć o obu Juliuszach kształtowały kolejne pokolenia wychowujące się w Dzikowie - podkreśla historyk. - Powstanie listopadowe odegrało w naszych dziejach ogromną rolę, gdyż ukształtowało naszą, polską mentalność, nadal żywą, mimo upływu niemal 200 lat. Klęska zrywu i szok z tym związany stworzyły polski romantyzm. Gdyby nie doświadczenie powstania listopadowego, nie byłoby Mickiewicza, Słowackiego, polskiego mesjanizmu i tego, co nazywamy naszą narodową cechą, czyli kultywowania wszystkich klęsk. Można zatem obrazowo stwierdzić, że my wszyscy jesteśmy z niego - podsumowuje Tadeusz Zych.
Dyrektor MHMT i prezes Tarnobrzeskiego Towarzystwa Historycznego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, zauważa, iż powstanie listopadowe, jak sądzą niektórzy historycy, a zwłaszcza prof. Jerzy Łojek, było jedynym polskim zrywem mającym szansę powodzenia. Była to bowiem regularna wojna, co ani wcześniej, ani później się nie powtórzyło, toczona pomiędzy dwiema armiami - polską i rosyjską, doskonale uzbrojonymi i wyszkolonymi. W dodatku nasze wojska liczebnie nie ustępowały zbyt mocno stronie wroga. Stąd teza, wyrażona chociażby w słynnej książce Jerzego Łojka „Szanse powstania listopadowego”, iż powinno ono zakończyć polską wygraną.
- Nie chcę wchodzić w polemikę ze zdaniem nieżyjącego profesora, niemniej rodzą się pytania: ile jeszcze takich stutysięcznych armii Rosjanie byliby w stanie wystawić i co zrobiłyby dwa pozostałe państwa zaborcze w przypadku, gdyby szala zwycięstwa przeważyła na polską stronę - zastanawia się Tadeusz Zych?