Wczoraj rozpoczęła się pierwsza edycja Festiwalu Baśniowy Świat Stanisława Jachowicza. Kulisy jego narodzin zdradza dr hab. Iwona Rusek, która także wyjawiła swoją wielką pasję…
Doktor habilitowana Iwona Rusek jest autorką licznych artykułów oraz redakcji tomów naukowych; ekspertką w magazynie literackim „Czytelnia” nadawanym w Drugim Programie PR; konsultantką merytoryczną „Tekstów zebranych” Jerzego Grotowskiego; autorką scenariuszy słuchowisk pisanych dla Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji.
Marta Woynarowska: Mimo, iż od lat związana jest Pani zawodowo i naukowo z Warszawą, to jednak o rodzinnym Tarnobrzegu nie zapomina. Czego przykładem jest chociażby idea zorganizowania Festiwalu Stanisława Jachowicza.
Iwona Rusek: W Tarnobrzegu wychowywałam się od najmłodszych lat. Dzieciństwo spędziłam na zielonym Wianku, biegając po skarpie, spoglądając na Wisłę i tocząc walki o ogródek Jordanowski, którego połowa przechodziła na stronę Skalnej Góry. Cudowne to były czasy, kiedy siedziało się pod kasztanem, jadło chleb z cukrem i zakopywało pod szkłem z butelki sekrety. Potem zamieszkałam na Zwierzynieckiej, a ścisłej na osiedlu Serbinów, który wówczas tonął w błocie. Szczerze powiedziawszy, zawsze mi się wydawało, że nazwa Serbinów pochodzi od nazwy majątku, w którym zamieszkała Barbara i Bogumił z powieści Marii Dąbrowskiej „Noce i dnie”. Wracając do Pani pytania, pragnę podkreślić, że zawsze chciałam, żeby Tarnobrzeg zaistniał na kulturalnej mapie Polski, a że z Dzikowa pochodzi twórca baśni Stanisław Jachowicz, więc pomyślałam, żeby stworzyć festiwal, którego będzie patronem. Już w lipcu 2017 roku opowiedziałam o tej idei wraz z jej wstępnymi założeniami, m.in. nagrodą w postaci figurki kotka, Dariuszowi Bożkowi, który ówcześnie piastował funkcję przewodniczącego Rady Miasta. Pomysł mu się szalenie spodobał i rozpoczął starania, które zaczęły przybierać realny kształt dopiero, gdy objął funkcję prezydenta. Jestem szczęśliwa i wdzięczna panu prezydentowi oraz Wojciechowi Lisowi, Mariuszowi Rysiowi, Renacie Domce i Agnieszce Mroczka, za ich zaangażowanie, a przede wszystkim ciężką pracę na rzecz festiwalu. Nie mogę pominąć Damiana „Wujka” Wojciechowskiego, do którego zadzwoniłam z prośbą, by napisał hymn festiwalu i on ze swoją wspaniałą ekipą zespołu GUN- JAH zrobili to w kilka dni. To jest siła! Bardzo chcę, żeby Festiwal Baśniowy Świat już na stałe wpisał się w pejzaż miasta; żeby promował zdolnych ludzi, których u nas nie brakuje; żeby był ideą, wokół której zjednoczą się mieszkańcy. Marzy mi się pomnik Jachowicza…
Wybrała Pani drogę naukową.
Tak, z wykształcenia jest doktorem habilitowanym nauk humanistycznych, zajmuję się literaturą Młodej Polski, twórczością Stanisława Wyspiańskiego, a przede wszystkim Wacława Berenta. Jemu poświęciłam trzy monografie, wstęp i opracowanie debiutanckiej powieści „Fachowiec” w Bibliotece Narodowej, a ostatnio dla Teatru Polskiego Radia napisałam adaptację „Próchna” Berenta, w której zagrał między innymi Grzegorz Małecki i Marian Opania.
Z Marianem Opanią w trakcie prób do "Próchna". Ewa MałeckiJak zaczęła się Pani współpraca z Teatrem Polskiego Radia?
Mój kolega reżyser Darek Błaszyk zwrócił się do mnie, żeby napisać wspólnie słuchowisko na 70. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Wymyśliłam, żeby kanwę scenariusza stanowił rozdział „Odyseja Xięcia” z książki Aleksandra Kamińskiego pt. „Zośka i Parasol” oraz trzeci tom „Pamiętników Żołnierzy batalionu »Zośka«”. Powstało słuchowisko, które zdobyło pierwszą nagrodę w plebiscycie Dwójki „Słuchowisko na lato” 2014 oraz zostało nominowane do nagrody głównej na Festiwalu „Dwa Teatry - Sopot 2015”. Dodam, że w ostatniej scenie słuchowiska, gdy Tadeusz Sumiński ps. „Leszczyc” z batalionu „Zośka” przebywa w celi ubeckiego więzienia, towarzyszy mu kapitan „Szczerbiec” z 3. Wieleńskiej Brygady Armii Krajowej, czyli Gracjan Fróg, który był związany z Tarnobrzegiem do 1930 roku. Zresztą mamy w mieście rondo jego imienia, tylko pewnie niewiele osób cokolwiek o nim wie.
W zeszłym roku napisałam słuchowisko na 75. rocznicę warszawskiego zrywu zatytułowane „Widziałem śmierć wszystkiego, co kocham”, które wyreżyserował Wawrzyniec Kostrzewski. Akcja spektaklu rozgrywa się 19 września 1944 roku na Czerniakowie. Do zbombardowanego domu wpada trójka powstańców, dwóch chłopców i ranna w brzuch dziewczyna. W piwnicy budynku, ku zaskoczeniu bohaterów, ukrywa się leciwy staruszek. Chłopcy zostawiają pod jego opieką ranną koleżankę i odchodzą po pomoc, choć w tych warunkach jest to zupełnie niemożliwe. Między przebywającymi w piwnicy starcem i dziewczyną wywiązuje się rozmowa, podczas której staruszek wspomina, jak jego ojciec, zdun z Dzikowa, wychodził z hrabim Juliuszem Tarnowskim do powstania styczniowego. W ten sposób nasza lokalna tarnobrzeska historia staje się częścią tej wielkiej, ogólnopolskiej. Oba słuchowiska są dostępne online, więc każdy, kto chce, może ich posłuchać, do czego gorąco zachęcam. Link do „Widziałem śmierć wszystkiego, co kocham” można znaleźć TUTAJ.