- Zauważyłem, że coraz więcej osób uczestniczy w internetowych Mszach św. Głód Boga i wspólnoty jest bowiem coraz większy - mówi ks. Dariusz Komierzyński.
Miesiąc temu pisaliśmy o pandemii w regionie Piemont, diecezji Pinerolo, gdzie posługuje ks. Dariusz Komierzyński, rodem ze Stalowej Woli.
Wtedy sytuacja była naprawdę zła. A teraz?
- Niestety światełko w tunelu jest ciągle słabo widoczne. Piemont jest teraz drugim regionem we Włoszech pod względem liczby zakażonych, tuż po Lombardii. Czekaliśmy bardzo na 4 maja z nadzieją, że restrykcje zostaną zmniejszone, ale niestety decyzje rządowe nadzieje te nam odebrały. W dalszym ciągu, już prawie od 2 miesięcy, nie można opuszczać domów, za wyjątkiem wyjścia do pracy, na zakupy czy dla załatwienia spraw zdrowotnych. Od 4 maja można wprawdzie wyjść na krótki spacer, ale ciągle tylko w obrębie gminy - wylicza ks. Dariusz.
Nadal zamknięte są kościoły. - Był protest konferencji episkopatu Italii, ale nic nie zmienił. Pojawiła się wprawdzie możliwość odprawiania pogrzebów z limitowaną do 15 osób liczbą uczestników, ale obostrzenia sanitarne są tak surowe (skaner do pomiaru temperatury przy wejściu do kościoła, dezynfekcja po każdym nabożeństwie i wiele innych), że parafie nie dają rady ich spełnić. Takie działania bolą bardzo, bo sklepy, apteki, supermarkety nie mają takich obostrzeń. To jakby ktoś podejrzewał, że źródłem zła i roznoszenia choroby jest kościół - mówi nie bez żalu polski kapłan.
Księża radzą sobie jak mogą, chociaż sytuacja ekonomiczna wielu parafii staje się coraz trudniejsza.
- Kontynuuję więc odprawianie Mszy św. w streamingu. Zauważyłem, że coraz więcej osób w nich uczestniczy. Głód Boga i wspólnoty jest coraz większy. Modlimy się i wierzymy, że z Panem Bogiem przetrwamy, że damy radę i że jak najszybciej pozwolą nam otworzyć kościoły - ma nadzieję ks. Dariusz.