"W tym momencie, gdy protokół był gotów, mieliśmy wrażenie, że to nie Polacy kapitulują, lecz my przez starą hrabiną".
Te słowa, odnoszące się do Marii Tarnowskiej, zapisał niemiecki oficer, będący świadkiem rokowań prowadzonych przez stronę polska i niemiecką w sprawie zakończenia walk powstańczych w Warszawie w październiku 1944 roku - mówił dr hab. Tadeusz Zych. - Maria Tarnowska znalazła się w ekipie, która rozpoczęła z niemieckim gen. Erichem von dem Bachem-Żelewskim rozmowy dotyczące kapitulacji powstania. Jednym z warunków stawianych przez stronę polska było uznanie powstańców za kombatantów, którym przysługiwałyby wszystkie prawa, jakie mają żołnierze walczący na froncie. Niemcy długo nie chcieli na to przystać, uważając powstańców za bandytów. Wreszcie pod presją sytuacji zgodzili się na spełnienie tego warunku. Wśród czterech osób prowadzących rokowania ze strony polskiej Maria Tarnowska z całą pewnością była postacią pierwszoplanową i odegrała w nich kluczową rolę.
Postaci kobiety niezwykłej, której pamięć i uznanie dla jej ogromnych zasług jest wreszcie przywracana, poświęcony był wykład dr. hab. Tadeusza Zycha, inaugurujący VII Tydzień Historyczny, od tegorocznej edycji noszący imię zmarłego przed rokiem Kazimierza Wiszniowskiego, inicjatora przedsięwzięcia. W swoim wystąpieniu Tadeusz Zych przybliżył działalność Marii Anieli Seweryny z Świętopełk-Czetwertyńskich Tarnowskiej, która wiele lat swego życia związała z Czerwonym Krzyżem, niosąc pomoc rannym, poszkodowanym począwszy od pierwszej wojny bałkańskiej (1912 rok), poprzez I wojnę światową, polsko-bolszewicką, po II światową, w tym powstanie warszawskie.
Na jej zaangażowanie w pracę sanitariuszki wpływ wywarła chęć nauczenia się podstaw pielęgniarstwa, które okazało się potrzebne już w 1912 roku, kiedy jako ochotniczka podjęła służbę w wojskowym szpitalu bułgarskim. Tamtą decyzję tak opisała w swych wspomnieniach: „Mąż powierzył mi pieczę nad personelem ambasady Austrii; wkrótce zaprzyjaźniłam się serdecznie z wszystkimi pracownikami. Postanowiłam skorzystać z okazji i nauczyć się pielęgniarstwa. Zapytałam o zdanie lekarza ambasady, który pochwalił mój zamiar i oddał mnie pod opiekę siostry Angeli. To była wspaniała kobieta. Gdy zjawiłam się rankiem, tytułowała mnie per „wasza ekscelencjo”, lecz po włożeniu białego fartucha musiałam słuchać jej poleceń na równi z bułgarskimi siostrami. Nie zdawałam sobie sprawy, że podjęta wówczas decyzja wpłynie na moje dalsze życie”.
Maria Tarnowska zarówno podczas I wojny światowej, jak i roku 1920 służyła w szpitalach polowych na froncie. Podczas wojny polsko-boleszewickiej organizowała swoistą nowość - polowe szpitale z konnym personelem, mające zdolność do szybkiego przemieszczania się.
Za udział w niej została odznaczona Krzyżem Walecznych, który ceniła sobie najwyżej. Uhonorowana została także jako pierwsza Polka Medalem Florence Nightingale.