- Tak chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa genialnego Stanisława Wyspiańskiego - mówi dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega.
Marta Woynarowska: Jaki był miniony 2018 rok dla tarnobrzeskiego muzeum?
Tadeusz Zych: Ważny i wyjątkowy, jak dla całego kraju, świętującego odrodzenie Polski. Również muzeum wpisało się w obchody 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Z tej okazji przygotowaliśmy wielką wystawę „Tarnobrzeskie drogi do Niepodległej”, która mówiąc kolokwialnie, okazała się prawdziwym hitem, obejrzało ją bowiem ponad 3 tysiące osób, co jeszcze w historii naszej instytucji się nie zdarzyło. Mogliśmy ją przygotować w tak okazałej formie i wydać piękny katalog, dzięki przyznaniu grantu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Niepodległa”. Ponadto zorganizowaliśmy szereg nie mniej istotnych wystaw i wydarzeń. Na wyszczególnienie zasługują dwie wystawy malarskie, dwóch wspaniałych artystów - prof. Stanisława Białogłowicza, współczesnego malarza oraz Wlastimila Hofmana, bodaj najzdolniejszego ucznia Jacka Malczewskiego. Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej ekspozycji - poświęconej Hieronimowi Dekutowskiemu, niejako wpisującej się w obchody 100. rocznicy odzyskania wolności, „Zapora” bowiem, przychodząc na świat w 1918 roku, był równolatkiem Niepodległej. Poprzez pryzmat jego osoby, chcieliśmy ukazać charakterystyczny rys pokolenia dorastającego w odrodzonej Polsce. Wystawie towarzyszyła konferencja naukowa z udziałem naukowców z Instytutu Pamięci Narodowej, uczelni olsztyńskich i rzeszowskich. Uważam, że ważne jest realizowanie zapisanych w statucie zadań, mających na celu tworzenie narracji o wielkich wydarzeniach z dziejów państwa i narodu, ale poprzez pryzmat lokalności. Dekutowski jest najlepszym przykładem człowieka, który odegrał jakże znaczącą rolę zarówno na arenie kraju, jak na naszym lokalnym polu.
Poza tym kontynuowaliśmy organizowane od lat pomysły, czyli Dzikowski Festiwal Nalewek oraz Międzynarodowe Sympozjum Artystyczne im. Mariana Ruzamskiego, z udziałem dziesięciu wybitnych artystów z Polski i zagranicy, którzy przez ponad tydzień tworzyli w Dzikowie swoje prace, przekazując je do tworzonej nowej kolekcji dzikowskiej.
Jest to zaledwie kilka z najważniejszych ubiegłorocznych wydarzeń, przy okazji których chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch znaczących naszych publikacjach - kolejnym roczniku muzealnym „Dzikoviana” oraz zbiorze korespondencji Artura Tarnowskiego z wybitnym historykiem Włodzimierzem Dworzaczkiem.
Wymienione wydarzenia oraz szereg innych, wpisujących się w tzw. tarnobrzeski kalendarz historyczny, pokazują, że muzeum jest nie tylko miejscem przechowywania rzeczy materialnych związanych z dziejami miasta i regionu, ale także strażnikiem pamięci ludzi i dziejów miasta.
Miniony rok był także ważny dla mnie osobiście, minęło bowiem pięć lat od chwili, kiedy objąłem stanowisko dyrektora muzeum. Pół dekady nowych zadań, wyzwań, a także radości i sukcesów, jak mam cichą nadzieję.
W Zamku Tarnowskich, siedzibie muzeum, nadal trwają są prace remontowe. W ubiegłym roku prowadzonej przez Pana instytucji udało się pozyskać znaczące fundusze na ich kontynuację.
Rok 2018, jeżeli można tak powiedzieć, okazał się dla muzeum bardzo hojny. Udało się nam bowiem pozyskać duże środki z zewnątrz, dzięki czemu kolejny rok z rzędu kontynuowaliśmy remont przy niewielkim udziale finansowym gminy. Otrzymaliśmy po raz kolejny dotację od wojewódzkiego konserwatora zabytków i marszałka podkarpackiego, ponadto 70 tysięcy złotych pozyskaliśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na projekt zakładający renowację cennych zabytkowych mebli. Bardzo znaczącym wsparciem okazało się 335 tysięcy złotych, pochodzących z budżetu państwa, które trafiły do muzeum dzięki poprawce wniesionej przez posła Rafała Webera ze Stalowej Woli. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, jak i radnemu Kamilowi Kalince, on bowiem nakłonił posła do przekazania tej znaczącej puli pieniędzy tarnobrzeskiemu muzeum. Pozwoliła ona na dokończenie remontu czterech pomieszczeń w zachodnim skrzydle zamku, na potrzeby przygotowywanej stałej ekspozycji poświęconej historii miasta. Pieniądze, które pozostały z remontu, pozwolą w części sfinansować realizację istniejącego już scenariusza wystawy.
Nie mogę nie wspomnieć, iż wiele prac prowadzimy we własnym zakresie, a to dzięki wspaniałej ekipie, nie bojącej się żadnych wyzwań i potrafiącej sprostać najtrudniejszym nawet wyzwaniom.
Tadeusz Zych prezentuje akwarelę M. Ruzamskiego, zakupioną wraz z kolekcją innych jego prac Marta Woynarowska /Foto Gość Jakie są obecnie najważniejsze potrzeby muzeum?
Z pewnością coś, co można nazwać jego zapleczem, czyli magazyny i pracownie z prawdziwego zdarzenia, którymi nie dysponujemy, a do normalnego i sprawnego funkcjonowania muzeum są one niezbędne. Ich ulokowanie przewidziane jest na poddaszu, pozostającym obecnie w stanie surowym. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości uda się nam pozyskać pieniądze i tym ostatnim etapem prac w zamku, zamknąć wieloletni remont obiektu.
Drugą znaczącą potrzebą, będącą piętą Achillesową wielu innych muzeów w Polsce, są fundusze na zakup zabytków wystawianych na aukcjach, czy oferowanych przez kolekcjonerów. Niestety, wielokrotnie z bólem serca musieliśmy rezygnować z nabycia naprawdę cennych obiektów, gdyż zwyczajnie nie dysponowaliśmy odpowiednimi kwotami. W ubiegłym roku sfinalizowaliśmy zakup kolekcji prac Mariana Ruzamskiego, m.in. dzięki pieniądzom pochodzącym z aukcji obrazów, w tym współczesnych artystów, jaką zorganizowaliśmy w muzeum.
Muszę wspomnieć także o dwóch ważnych dla funkcjonowania muzeum kwestiach - braku klimatyzacji, którą posiada tylko duża sala, podczas gdy konieczna jest ona w innych wystawowych pomieszczeniach oraz sprawa windy, która dociera tylko do pierwszego piętra, podczas, gdy już w fazie projektowej magazyny przewidziane były na poddaszu. Te absurdy będą musiały znaleźć swoje rozwiązanie.