- Tak chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa genialnego Stanisława Wyspiańskiego - mówi dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega.
Nowy rok to także nowe plany, pomysły.
Mogę śmiało stwierdzić, że w nowy rok wchodzimy z prawdziwym "przytupem". Już 20 stycznia odbędzie się wernisaż prac zmarłego przed paroma miesiącami Edwarda Dwurnika. W sprawie jego przygotowania, prowadziłem w ubiegłym roku rozmowy z artystą, który obiecał, że przyjedzie na otwarcie. Niestety, stało się inaczej. Na naszej ekspozycji znajdą się zupełnie inne obrazy, niż na przygotowanej i prezentowanej w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie oraz Muzeum Okręgowym w Sandomierzu.
Na marzec szykujemy dużą niespodziankę. Odtwarzamy salę dedykowaną prezentacji rękopisu „Pana Tadeusza”. Dzięki wielkiej życzliwości Adolfa Juzwenki, dyrektora Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, otrzymaliśmy faksymile mickiewiczowskiego autografu. Obecnie dobiegają końca prace przy kopii szkatuły, w której przechowywany był rękopis. Otwarciu sali będzie towarzyszyć niezwykła oprawa w postaci wystawy prac wybitnego artysty, ilustratora, Józefa Wilkonia, będących ilustracjami do niedawnego wydania „Pana Tadeusza”.
Ponadto w przeciągu kilku tygodni powinno się nam udać udostępnić dwie sale poświęcone stałej ekspozycji o dziejach miasta. W jednej będzie prezentowana ogólna historia Tarnobrzega, w drugiej zaś wydarzenia wpisujące się w dzieje Polski. Chciałbym podziękować wszystkim donatorom, bez których powstanie wystawy byłoby niezwykle utrudnione.
Na rocznicę wybuchu II wojny światowej zaś przygotowujemy wielką wystawę poświęconą tarnobrzeskiemu wrześniowi 1939 roku.
W czym Pan upatruje klucz do rozwoju muzeum?
Udało się nam stworzyć silną markę, niestety opartą nie o nasze zbiory. Mam tu na myśli kolekcję dzikowską, pozostającą u nas jako depozyt. Nie ukrywam, że jestem przepełniony lękiem, ponieważ każdy depozyt nie ma statusu pewności. Często zadaję sobie pytanie: co stałoby się, gdyby rodzina Tarnowskich zdecydowała się go wycofać? Póki co, relacje między państwem Tarnowskimi a muzeum są znakomite, ale gdyby w przyszłości coś się zmieniło, z czym wówczas nasza instytucja zostanie? Dlatego podjęliśmy starania, w zamyśle będące uzupełnieniem historycznej kolekcji dzikowskiej, polegające na stworzeniu nowej kolekcji, w której mają się znaleźć dzieła wybitnych współczesnych polskich malarzy. Mam jednak nadzieję, że ów długotrwały depozyt stanie się, nazwijmy, trwałym. Stanowi on bowiem nasz znak rozpoznawczy, stawiający nas w trójce najważniejszych muzeów na Podkarpaciu.
Nie ukrywam, że wciąż naszą dużą bolączką jest odpowiednia promocja, reklama. Informacje w prasie i telewizjach ogólnopolskich zainteresowały gości z odleglejszych rejonów kraju, bo co ciekawe, 90 proc. zwiedzających to osoby spoza Tarnobrzega. By jednak przyciągnąć i zainteresować naszą ofertą większą grupę odbiorców, chcemy stworzyć wspólnie z muzeami w Sandomierzu, Stalowej Woli i Baranowie Sandomierskim pakiet turysty. Teraz w styczniu będziemy kontynuować rozmowy na ten temat. Jestem również po wiele obiecujących rozmowach z sandomierskim oddziałem PTTK. Chciałbym, aby chociaż co dziesiąty turysta odwiedzający w sezonie Sandomierz, trafił do Dzikowa.
Poprzez różnorodne działania muzeum stworzyło wokół siebie środowisko, stale się zresztą rozrastające, w którym znaleźli się nie tylko tarnobrzeżanie, ale bardzo liczne grono wybitnych postaci świata sztuki i kultury z Polski.
Uważam to za wielki sukces, udało się nam bowiem dotrzeć do wielu środowisk z Tarnobrzega i spoza niego i to środowisk opiniotwórczych. Dość wspomnieć, iż mamy podpisane umowy z Akademią Sztuk Pięknych w Łodzi, Arboretum i Zakładem Fizjografii w Bolestraszycach, mamy także znakomite kontakty z wieloma muzeami w Polsce. Ważne jest także to, iż do Dzikowa trafiło wiele znaczących osób w polskiej kulturze, które stały się ambasadorami tarnobrzeskiego muzeum. Znakomitą rolę odegrało tu Sympozjum Artystyczne im. Mariana Ruzamskiego. Kiedy w 2015 roku organizowaliśmy pierwszą edycję, docieraliśmy do artystów drogą prywatnych znajomości, kontaktów. Dzisiaj zaś sytuacja zmieniła się i to dość mocno. Wybitni i znaczący malarze sami chcą się pokazywać i wystawiać swoje prace w Dzikowie. Stał się bowiem miejscem prestiżowym, funkcjonującym w opinii i świadomości środowiskowej. To sprawia, iż otoczenie muzeum jest coraz szersze i coraz ważniejsze. Nie ukrywam, iż ułatwia to w znaczący sposób organizację wystaw, które dzięki kontaktom, znajomościom, nie kosztują nas nic, albo bardzo, bardzo mało.
Zamek Tarnowskich, siedziba MHMT Marta Woynarowska /Foto Gość Tarnobrzeskie muzeum stało się również istotnym miejscem dyskusji i refleksji.
Od samego początku uważałem, że muzeum winno być miejscem, gdzie ścierać się będą różnego rodzaju poglądy. I rzeczywiście, co roku w okresie letnim przyjeżdżają ludzie, którzy przez dziesięć dni malują, dyskutują o współczesnym malarstwie, sensie sztuki, czasami wymiana zdań jest niebywale zacięta. Jesienią natomiast rozmowy toczą się wokół twórczości literackiej, w ramach „Zamkowych spotkań z literaturą”. Goszczą u nas uznani poeci, pisarze. W ubiegłym roku zaszczyciła nas Barbara Gruszka-Zych, poetka i redaktor „Gościa Niedzielnego”. Dyskutujemy także o innych istotnych sprawach, także o historii. Jest to zatem miejsce debat, dyskusji i wypływających z nich refleksji.
Należy dodać, że również zachwytu. A może głównie zachwytu?
Tak, bezsprzecznie. Tylko najczęściej jest to zachwyt gości gdzieś z Polski, zdecydowanie rzadziej tarnobrzeżan. Chociaż nie brak głosów uznania dla unikatowości i piękna zamku, także ze strony mieszkańców Tarnobrzega, którzy zjawiają się w Dzikowie po raz pierwszy przy okazji np. nocy muzeów. Nie ulega bowiem wątpliwości, bez względu na to, jakbyśmy wybrzydzali, jakimi bylibyśmy malkontentami, zamek robi wrażenie, jest jedną z najpiękniejszych instytucji kultury na Podkarpaciu. Warto o tym wiedzieć, warto to szanować i warto rozwijać. Muzeum jest bowiem jednym z ważniejszych symboli miasta, wokół którego buduje się lokalną tożsamość, bez której bardzo trudno, albo nawet niemożliwe, jest stworzenie czegoś sensownego.
Dyrektorskie marzenia…
Chciałbym, aby mieszkańcy miasta bardziej zainteresowali się tym, co dzieje się w muzeum. Podczas przygotowania podsumowania minionego roku okazało się, iż w zamku odbyło się 30 różnego rodzaju wydarzeń, doliczając do tego ofertę Muzeum Przemysłu Siarkowego, wyszło, że niemal każdego tygodnia w muzeum odbywała się jakaś impreza. Powstaje pytanie: czy mieszkańcy chcą z tego korzystać? A jeśli nie, to dlaczego? Dlatego zastanawiam się, co zrobiliśmy nie tak, że nasza oferta obchodzona jest bokiem. A na koniec, moim wielkim marzeniem jest, by poddasze, gdzie widoczna jest przepiękna, unikatowa więźba dachowa, w niedługiej przyszłości udało się adaptować na ekspozycję nowej kolekcji dzikowskiej z wybitnym polskim malarstwem współczesnym.