Sesja naukowa w Zamku Dzikowskim zakończyła dwuczęściowe obchody 150. rocznicy bitwy pod Komorowem i śmierci Juliusza Tarnowskiego, których pierwszy akord miał miejsce 20 czerwca. Wtedy w sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej odsłonięta została tablica poświęcona tarnobrzeskim uczestnikom powstania styczniowego.
Referat wygłasza prof. Norbert Kasparek Marta Woynarowska /GN Otworzył ją Witold Bochyński, prezes Stowarzyszenia „Dzików”, jednego z głównych organizatorów tarnobrzeskich obchodów rocznicy zrywu 1863 r.
- Witam na tym ważnym dla nas wydarzeniu, m.in. z racji objęcia go patronatem honorowym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, co nie zdarza się zbyt często - mówił W. Bochyński. - Pamięć o powstaniu styczniowym winna integrować nasze społeczeństwo. Wobec różnic poglądowych, politycznych, bardzo pragnąłbym, aby te obchody potrafiły zatrzeć owe odrębności i sprawiły, że staniemy ponad podziałami - zaapelował do uczestników.
Podczas sesji głos zabrało czterech przedstawicieli nauki, którzy w różnych ujęciach przybliżyli zagadnienia związane ze czynem 1863 r.
- Tradycja jest to pewien rodzaj pamięci, która przetrwała i ma czemuś służyć - mówił dr hab. Tadeusz Zych, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego. - W tym m.in. identyfikacji z postacią lub wydarzeniem historycznym. Dzisiaj mówimy o powstaniu styczniowym i dzikowskim bohaterze, Juliuszu Tarnowskim.
Prof. Zych, głównie z uwagi na liczną obecność uczniów tarnobrzeskich szkół, przybliżył postać Juliusza oraz okoliczności jego tragicznej śmierci w bitwie pod Komorowem. - Co się dzieje z pamięcią o Juliuszu po roku 1863? - pytał.
- Aby znaleźć odpowiedź, wydzieliłem trzy kategorie pamięci - rodzinną, instytucjonalną i lokalną. Naturalnie pierwszymi osobami przechowującymi pamięć o Juliuszu są Tarnowscy, ale przybiera ona specyficzny i nieco trudny charakter. Z jednej strony traktowany jest jako bohater, ale jednocześnie należy pamiętać, że jego brat Stanisław niedługo po powstaniu współtworzy nową formację polityczną tzw. stańczyków, którzy potępiają wszelkie zrywy niepodległościowe. Tarnowscy znaleźli się wówczas w trudnym położeniu - z jednej strony mieli romantyczny czyn Juliusza z drugiej zaś rozumną krytykę powstania. W tej sytuacji bohater spod Komorowa stał się swoistym zabezpieczeniem przed pojawiającymi się insynuacjami o pójście stańczyków drogą lojalizmu wobec zaborcy i rezygnację tym samym z niepodległości. Juliusz stał się dla Stanisława glejtem poświadczającym patriotyzm Tarnowskich.
Tadeusz Zych podkreślił również brak informacji w „Księdze gości” o obchodach rocznicy śmierci Juliusza. Pierwsza znana duża uroczystość odbyła się w 1913 r. w kościele ojców dominikanów, podczas której słynne kazanie wygłosił ks. Chodkowski, również powstaniec styczniowy, ostro krytykując pamiętny zryw. Niemniej o pamięci czynu Juliuszowego może świadczyć rok 1920, w którym tak jak w 1863, w Dzikowie formuje się oddział ochotników wyruszających na wojnę z bolszewikami.
- To swego rodzaju kalka postawy z 1863 r. - zauważył prof. Zych. Mówiąc o pamięci instytucjonalnej, podkreślił rolę Kościoła, który w okresie zaborów niejako zastępował nieistniejące państwo.
- Świątynia dominikańska stała się takim mauzoleum Juliusza - zauważył. - Każdy przychodzący do niej zwracał uwagę na widniejące w prezbiterium epitafium. I wreszcie chcę podkreślić pewien fenomen, jakim była pamięć lokalna, która przetrwała najmocniej wśród warstwy nie mającej nic wspólnego z arystokracją, ba nawet szlachtą. Najwięcej o Juliuszu napisali w tamtym okresie nasi dzikowscy chłopi na czele z Janem Słomką i Ferdynandem Kurasiem. Być może wynika to z faktu, iż w oddziale Juliusza walczyli miejscowi chłopi, rzemieślnicy. I to ich rodziny przechowały pamięć o komorowskiej bitwie i dzikowskim bohaterze.