Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz

Nastroje tarnobrzeżan we wrześniu 1939 r. ewoluowały wraz ze zmianami na froncie. Dają temu wyraz wspomnienia świadków tamtych dni.

Jak na niewielkie miasteczko, jakim Tarnobrzeg był w 1939 roku, posiada on całkiem bogatą literaturę wspomnieniową, liczne relacje oraz opracowania naukowe i popularno-naukowe dotyczące pierwszych dni II wojny światowej oraz początku okupacyjnej nocy.

Wspomnienia najczęściej zostały spisane w znacznym odstępie czasowym od wydarzeń, których dotyczą, podobnie jak relacje. W jednym przypadku zachował się, lecz nie został opublikowany, pamiętnik i to niezwykle ważnego świadka tamtych dni - Alicji Pawlasówny, córki nieżyjącego już wówczas słynnego lekarza Eugeniusza Pawlasa. Jego fragmenty, obrazujące nastroje z ostatnich dni sierpnia, przytacza Tadeusz Zych w książce „Tarnobrzeg pod okupacją niemiecką 1939-1944”. Licząca wówczas 17 lat panna Pawlasówna pisała w przeddzień wybuchu wojny: „Dziś popołudniu ogłoszono powszechną mobilizację! Będzie już na pewno teraz wojna. Niemcy coraz więcej prowokują. Słuchamy wszystkich dzienników przez radio (...) Może i lepiej, że będzie wojna. Zgnieciemy wreszcie tych Niemców, bo przecież na pewno się nie damy! Chyba Bóg nie da, aby tacy barbarzyńcy niemieccy objęli władzę nad światem i zburzyli cywilizację.” I dalej kończy: „Niech żyje Polska! Idziemy w bój na zagładę Niemcom! Hitlerowi śmierć! Z nami Anglia, Francja - z nami Bóg”.

Wiara w siłę naszej armii oraz zwycięstwo była niemal powszechna. Ponadto tarnobrzeżanie żyli w przekonaniu, że odległość od granicy z Rzeszą jest na tyle duża, że front nie zdoła tutaj dotrzeć. Czuli się zatem dość bezpiecznie, a życie pierwszego dnia wojny toczyło się spokojnym, prowincjonalnym rytmem. Jedyny dysonans wprowadziła powszechna mobilizacja i wyjazd do swych jednostek mężczyzn, którzy otrzymali karty powołania. Potwierdza to w swoich wspomnieniach „Bez broni” Eugeniusz Dąbrowski, pisząc, że: „ludność cywilna odczuwała wprawdzie ekonomiczne skutki wojny, ale poza tym życie codzienne w strefie nie objętej bezpośrednio działaniami wojskowymi miało niemal normalny przebieg”.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz   Tarnobrzeżanie pamiętają i każdego roku, także dzisiaj, 2 września składają kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym ofiary nalotu. Marta Woynarowska /Foto Gość

Ten spokój został jednak ku powszechnemu przerażeniu zburzony już 2 września, kiedy nad Tarnobrzeg, Sandomierz i Chmielów nadleciały niemieckie samoloty i doszło do tragicznego bombardowania linii kolejowej, ale także samych miejscowości. Chmielów został niemal całkowicie zniszczony, a spośród jego mieszkańców życie straciły 52 osoby. Nagle Tarnobrzeg stał się miastem frontowym.

Nalot na Tarnobrzeg i bombardowanie ulicy Kolejowej opisał w „Wirach życia” Stanisław Lang, który stał się świadkiem śmierci swego kuzyna, sam zaś ocalał niemal cudem. Obaj usiłowali złapać krowę i zaprowadzić ją do obory, akurat w chwili gdy zaczął się popołudniowy nalot. Zachowanie niemieckiego lotnika pan Stanisław Lang, wówczas nastolatek, określił po latach jako zbrodnicze. Za cel wziął sobie bowiem obu chłopców mocujących się ze zwierzęciem, miast stację i tory kolejowe. „Domyślam się, że lotnik zauważył nasza ucieczkę przed bombą oraz miejsce dokąd zaprowadzono krowę. Chciał koniecznie zniszczyć swój, tak ważny pod względem wojskowym cel. Cel łatwy do odszukania - ostatnie, najbardziej wysunięte zabudowanie uliczki Zielonej”.

Niemiec dwukrotnie ich zaatakował, za drugim razem udało mu się zrzucić bombę, która trafiła w stajnię, gdzie zginął jego kuzyn Wacław Moskalski.

Tarnobrzeg. Od wiary po rozpacz   W nalocie zginęło 11 osób - dzieci i dorośli. Marta Woynarowska /Foto Gość

W Tarnobrzegu podczas owego nalotu zginęło 11 osób, wiele odniosło rany, w tym m.in. Agnieszka Wójcik i jej trzymiesięczna córeczka Zosia. Obu ratował życie i zdrowie w miejscowym szpitalu dr Ferdynand Rusinowski, a powrót do zdrowia matka zawdzięczała niemieckiemu wojskowemu lekarzowi i darowanym przez niego medykamentom. Symbolem ocalenia życia kobiety i jej dziecka jest rzeźba Matki Bożej Dzikowskiej wykonana przez K. Kalinowskiego w drewnie z gruszy, będąca rodzinnym wotum wdzięczności dla Maryi za opiekę. Rzeźba obecnie jest prezentowana na wystawie „Tarnobrzeski wrzesień 1939” w Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega, a udostępniła ją Zofia Gorylewska, owa ranna córeczka Agnieszki Wójcik.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy