Z każdego tutejszego miejsca ścieżka wiodła do kościoła, gdzie drzwi zawsze były otwarte. W jego wnętrzu żyjący samotnie mnisi stawali się jedną modlącą się rodziną.
Dla kamedułów świątynia zawsze była centralnym miejscem całej pustelni, bo takie były założenia konstrukcyjne. Najlepiej widać to z lotu ptaka. Wokół niej koncentrowało się życie modlitewne wspólnoty, którą tworzyli mnisi – opowiada ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor rytwiańskiej pustelni, otwierając zabytkowe drzwi barokowej świątyni.
Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.