"Miłość ponad wszystko" - opowieść o sile dobra w najtrudniejszych czasach

Biuro Wydarzeń Kulturalnych Instytutu Pamięci Narodowej zaprasza dziś na spektakl "Miłość ponad wszystko" z okazji 80. rocznicy śmierci bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego (1913-1945). Odbędzie się on o godz. 18 w Katolickim Domu Kultury w Sandomierzu.

Z okazji premiery spektaklu "Miłość ponad wszystko" rozmawiamy z Leszkiem Zduniem – aktorem, reżyserem i autorem scenariusza, który opowiada o przesłaniu bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego dla współczesnych oraz o pracy nad sceniczną opowieścią o "miłosiernym z Dachau".

Spektakl "Miłość ponad wszystko" - zwiastun
Gość Sandomierski

 

Ks. Grzegorz Słodkowski: Mija 80 lat od śmierci błogosławionego ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, patrona harcerstwa polskiego. Jakie przesłanie niesie on współczesnym młodym ludziom? Czy dzisiejsza młodzież potrafi zrozumieć ideały osoby żyjącej na początku XX wieku?

Leszek Zduń: Błogosławiony ks. Stefan Wincenty Frelichowski dążył do doskonałości, pracując nieustannie nad swoim rozwojem wewnętrznym. Chciał być człowiekiem czynu. Często powtarzał, że urodził się po to, by pomagać innym. Życie według takich standardów niesie ze sobą wyzwania, ale – jak pokazał swoim życiem – jest możliwe. Pięć lat posługi w skrajnie trudnych warunkach, w obozach koncentracyjnych, dowodzi, że postawa „bycia dla drugiego” może stać się źródłem wewnętrznej siły, pokoju, a nawet spełnienia.

Bycie "dla drugiego" stało się najważniejszym przesłaniem błogosławionego Wicka. To piękna i szlachetna postawa, zawsze aktualna. Ważne jednak, aby o niej mówić, aby ją odkrywać i pokazywać, jak wielkie dobro może z niej płynąć.

Nie można też zapominać, że bł. Stefan promował zdrowy tryb życia – z dala od nałogów, z dbałością o sprawność fizyczną. Sam poznał te ideały w harcerstwie, a później jako wychowawca młodych ludzi starał się je rozwijać. Nic dziwnego, że został ogłoszony patronem polskiego harcerstwa.

Wierzę, że młodzież jest bardzo inteligentna i wrażliwa. Często potrzebuje tylko impulsu, by wejść głębiej w dany temat. Dlatego warto, także poprzez sztukę, opowiadać o ludziach pięknych duchem, heroicznie walczących o godność i niosących pomoc potrzebującym.

Czy znał Pan wcześniej "miłosiernego z Dachau"?

Z postacią bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego zetknąłem się kilkanaście lat temu. Brałem wówczas udział w koncercie Szare błogosławieństwo autorstwa Romana Kołakowskiego. Przygotowując się do roli, zagłębiłem się w życiorys tego niezwykle silnego duchowo człowieka.

Stanisław Bieńka, przyjaciel księdza z czasów obozowych, wspominał, że ks. Frelichowski aż do śmierci zachowywał spokój i pogodę ducha. W spektaklu znajdziemy relacje świadków. W jaki sposób budował Pan obraz Wicka?

W spektaklu pojawiają się wspomnienia wielu osób, przede wszystkim współwięźniów ze Stutthofu, Sachsenhausen i Dachau. Fabuła naszej opowieści inspirowana jest przebiegiem procesu beatyfikacyjnego, zwłaszcza przesłuchaniami świadków. W jednej wypowiedzi łączę relacje kilku autorów. Są wśród nich m.in. wspomniany Stanisław Bieńka, ks. Bernard Czapliński i o. Marian Żelazek.

Inny, bardziej osobisty wymiar mają wspomnienia matki błogosławionego – Marty Frelichowskiej – oraz jego najmłodszej siostry Marcjanny (Maryli). One pokazują nie tylko czas uwięzienia, ale i wcześniejsze życie ks. Stefana.

Do kogo szczególnie kierowany jest spektakl Miłość ponad wszystko?

Nasze przedstawienie kierujemy do szerokiego grona odbiorców – zarówno tych, którzy wiedzą, czym były obozy koncentracyjne, jak i tych, dla których jest to temat nie do końca znany. Rzeczywistość, w której przyszło żyć bł. Stefanowi Wincentemu, była niezwykle okrutna. Dlatego w spektaklu nie unikamy trudnych, czasem drastycznych opisów obozowej codzienności. Z tego względu rekomendujemy, aby widzami byli osoby od 15. roku życia wzwyż.


« 1 »