Te dwa słowa najczęściej przewijały się w wypowiedziach uczestników konferencji towarzyszącej promocji pierwszego tomu "Dokumentów zbrodni wołyńskiej".
Jest to publikacja dokumentów odkrytych przed dwoma laty w Tarnobrzegu, zawierających relacje świadków oraz listy nazwisk osób, które zginęły z rąk ukraińskich nacjonalistów. Pierwsza promocja książki odbyła się w rocznicę zbrodni wołyńskiej w warszawskim Przystanku Historia Centrum Edukacyjnym Instytutu Pamięci Narodowej, druga zaś w Muzeum-Zamku Tarnowskich w Tarnobrzegu, które jest właścicielem odnalezionych archiwaliów.
- Według opinii historyków, mamy do czynienia z bezcennym źródłem. Wydawało się bowiem, że znane były wszystkie źródła znajdujące się w polskich zasobach archiwalnych, bibliotecznych, tymczasem nagle doszło do odkrycia, które jest w kategorii swoistego przewrotu, jeśli chodzi o kwestię wołyńską. Otrzymaliśmy bowiem dokumenty niezwykłej wagi, z jednej strony pokazujące wydarzenia na Wołyniu i męczeństwo kilku tysięcy Polaków, z drugiej - z punktu widzenia historyka i nie tylko jego - są to dokumenty powstałe nie post factum, czyli w kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat później, ale spisane na bieżąco latem i w późniejszych miesiącach 1943 roku. Pod każdą z relacji podpisywały się składające je osoby. Czasami są to bardzo wzruszające sytuacje, kiedy widzi się pod przekazem, dokonanym najczęściej ręką dr Urszuli Szumskiej, zamiast odręcznego podpisu trzy krzyżyki. Ten autentyzm jest czymś niezwykłym. To pozwala na przywrócenie pamięci o tych, leżących w bezimiennych mogiłach, czekających na ekshumację i godny pochówek. Ponadto dokumenty te są niezwykle ważne dla ich rodzin, które od 80 lat poszukują swoich najbliższych. Ta publikacja jest zatem oddaniem szacunku dla pomordowanych oraz podaniem prawdy o ich losie rodzinom. Słowa w tej książce są wielkim krzykiem pamięci, proszącej o sprawiedliwość i będącej minimalnym zadośćuczynieniem, bo każde nazwisko wyzierające z niej jest zastępczym znakiem krzyża, który powinien stać na cmentarzach w zachodniej Ukrainie, a którego póki co nie ma - podkreślał dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum-Zamku Tarnowskich, do którego w 2021 r. państwo Przybysiowie przekazali wspomniane archiwalia przypadkowo odkryte podczas remontu domu.
Stąd też dwie oficjalne promocje publikacji w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie oraz tarnobrzeskim muzeum.
Promocji pierwszego tomu "Dokumentów zbrodni wołyńskiej" towarzyszyła prezentacja archiwalnych oryginałów zawierających relacje oraz... Marta Woynarowska /Foto GośćNa znaczenie archiwaliów uratowanych przez Urszulę Szumską wskazuje także jeden ze współautorów opracowania pierwszego tomu "Dokumentów zbrodni wołyńskiej" dr Leon Popek, zastępca dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
- Z uwagi na świeżość relacji oraz podpisywanie ich w obecności pracowników Rady Głównej Opiekuńczej, których należy traktować jako przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego, mają one ogromną wartość. Znamy dwutomową publikację Ewy i Władysława Siemaszków "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia", od czterech lat funkcjonuje Baza Ofiar Zbrodni Wołyńskiej, to jednak wiele nazwisk, miejscowości, które są w dokumentach dr Szumskiej, nie występuje w nich. Możemy śmiało stwierdzić, że co najmniej jednej trzeciej z nich nie zawierają żadne inne dokumenty - zaznaczył Leon Popek.
... listy z nazwiskami ofiar. Marta Woynarowska /Foto GośćZaprezentowany tom, będący wspólnym wydawnictwem IPN i Muzeum-Zamku Tarnowskich, jest pierwszy z trzech zaplanowanych, o ukazaniu się kolejnych zapewnił zastępca prezesa IPN Karol Polejowski.
- Kiedy dyrektor Tadeusz Zych zaproponował nam współudział w przygotowaniu edycyjnym tego źródła dla mnie było oczywiste, że IPN jest tą instytucją państwa polskiego, która powinna podjąć się tego zadania. Bardzo cieszę się, że ukazał się pierwszy tom i wiem, że trwają prace nad tomem drugim i trzecim. Publikacja zostanie w całości opracowana i wydana drukiem. To bez wątpienia rzecz, która stanie się przedmiotem dociekań historycznych, bo sama publikacja źródłowa to dopiero początek badań nad tym, co te dokumenty o zbrodni wołyńskiej zawierają - zapowiedział Karol Polejowski.
Odniósł się również do kwestii zbliżenia i pojednania narodów polskiego i ukraińskiego, stwierdzając, że dopiero stanięcie obu stron w prawdzie pozwoli na pełne pojednanie, które musi zakończyć się zgodą na poszukiwania, ekshumację i godny pochówek ofiar zbrodni wołyńskiej.
Karol Polejowski, wiceprezes IPN, mówił o prawdzie, pamięci i pojednaniu polsko-ukraińskim. Marta Woynarowska /Foto GośćTemat ten poruszył także prezydent Tarnobrzega Dariusz Bożek.
Odkrycie dokumentów w roku 2021 w prywatnym domu, podczas jego remontu było całkowitym zaskoczeniem. W dużej części ich autorką jest dr Urszula Szumska, absolwentka historii na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, przedwojenna nauczycielka w tarnobrzeskim gimnazjum, która w 1943 r. w trakcie udzielania pomocy uciekinierom z Wołynia przez Radę Główną Opiekuńczą, spisywała relacje świadków, ocalałych ze zbrodni wołyńskiej. Opuszczając Lwów, po powtórnym zajęciu go przez wojska sowieckie, zabrała ze sobą to co najcenniejsze, czyli cały zgromadzony materiał. W związku z inwigilacją przez Urząd Bezpieczeństwa, w obawie, że dokumenty mogą wpaść w jego ręce, podzieliła zbiór na trzy części i tę najcenniejszą przewiozła z Bytomia, gdzie trafiła po wyjeździe ze Lwowa, do Tarnobrzegu, powierzając ją swemu byłemu uczniowi Bolesławowi Zyburze. Tu przeleżały kilkadziesiąt lat i tu zostały odkryte.
Postać dr Szumskiej przybliżyła jej siostrzenica dr Małgorzata Kaganiec z Muzeum Śląskiego w Katowicach, wychowywana przez ciotkę od małego dziecka po stracie obojga rodziców.
- Trudno mówić o osobie, z którą mieszkało się 40 lat i której zawdzięcza się wszystko, a jednocześnie jak się okazało, praktycznie się nie znało, niektóre fakty z życia cioci poznałam dopiero kilkanaście lat po jej śmierci. Powodem tego była niechęć do mówienia o sobie, o swoich czynach, dokonaniach. Pod tym względem była bardzo wstrzemięźliwa - wspominała Małgorzata Kaganiec, która wyjawiła, iż trzy lata temu przypadkowo natrafiła w mieszkaniu, zajmowanym przez lata wraz ze swą ciotką, na część dokumentów dotyczących zbrodni wołyńskiej.
- Rok później zostały odkryte materiały w Tarnobrzegu. Być może to był znak, że przyszedł właściwy czas, by ujrzały one światło dzienne i przemówiły - stwierdziła siostrzenica Urszuli Szumskiej.
Dokumenty przekazane przez Andrzeja Przybysia znajdują się w zasobach Muzeum-Zamku Tarnowskich, stanowiąc jego własność.