Tej krwawej historii, i nie tylko, poświęcona jest wystawa, którą do 24 września można oglądać w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli.
Wystawa to efekt pracy stalowowolskich muzealników, regionalistów i pasjonatów lokalnej historii, którzy poświęcili się badaniu dziejów zasłużonego rodu Horodyńskich ze Zbydniowa, a w szczególności ostatnich kart ich historii. - To opowieść o przeszłości, która budzi emocje i rozpala wyobraźnię. Ekspozycja silnie akcentuje udział Horodyńskich w powstaniach narodowych oraz zaangażowanie w sprawy lokalnej społeczności. Ukazuje wielkość rodu, który wywarł znaczący wpływ na historię całego regionu i przez wieki kształtował nastroje patriotyczne wśród okolicznych mieszkańców - podkreśla Magdalena Wielgocka z Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli.
Spora część ekspozycji poświęcona jest krwawej historii jaka rozegrała się 24 czerwca 1943 r. w Zbydniowie, w obecnym stalowowolskim powiecie. Oddział SS zamordował wówczas 19 uczestników wesela odbywającego się we dworze rodziny Horodyńskich. Esesmani pozbawili życia prawie wszystkich uczestników tej uroczystości: 4 mężczyzn, 13 kobiet i 2 dzieci. Z masakry udało się ujść dwóm synom Horodyńskiego - Zbigniewowi i Andrzejowi.
Za zbrodnią stał Martin Fuldner zarządzający majątkiem Lubomirskich w pobliskich Charzewicach, który chciał przejąć także dobrze prosperujący majątek Horodyńskich. Wyrok śmierci na Martina Fuldnera wydał sąd podziemny. Rozkaz wykonania wyroku podpisał płk Emil August Fieldorf "Nil", szef Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej. Z kolei w odwecie za śmieć Fuldnera Niemcy 20 października 1943 r. w Charzewicach rozstrzelali około 30 Polaków.
Honorowym gościem otwarcia wystawy była Teresa Ledóchowska-Horodyńska, żona Dominika Horodyńskiego.
- Wystawa jest fantastyczna. Dla nas to wielkie przeżycie zobaczyć naszych przodków, którzy życie traktowali bardzo poważnie. Dar zaś przynależenia do uprzywilejowanej klasy traktowali jako społeczny dług do spłaty. Dwór w Zbydniowie był komórką politycznego czynu oraz dużej społecznej wrażliwości - podkreśliła T. Ledóchowska-Horodyńska.