Nowy numer 38/2023 Archiwum

Wyzwala w nas dobro i uśmiech

Znany i ceniony duszpasterz o. Wincenty Suwała, posługujący na co dzień w sanktuarium maryjnym w Sulisławicach, świętuje jubileusz 65. rocznicy święceń. Ponad połowę kapłańskiego życia spędził w sandomierskiej Częstochowie, gdzie nadal w miarę swoich sił służy Kościołowi i parafii.

Urodził się 20 marca 1931 roku w Tczowie, wsi położonej w województwie mazowieckim, w powiecie zwoleńskim. Jego mama Józefa była córką sołtysa, a ojciec Franciszek – synem wójta. Franciszek Suwała brał udział w walkach w 1920 i 1939 roku.

W pierwszych tygodniach wojny, 20 września 1939 roku, w rejonie Włodzimierza Wołyńskiego razem z kolegami został wzięty do niewoli sowieckiej, z której do Polski powrócił tylko on. – Mama wujka Wicka, nasza babcia, była osobą niezmiernie poważaną w rodzinie. Nazywaliśmy ją babcią Suwaliną. Wszyscy wujkowie odnosili się do niej z wielkim szacunkiem – wspominają członkowie rodziny o. Wincentego, którzy podkreślają, że mama jubilata odegrała kluczową rolę w pewnym momencie jego życia. – Babcia była bardzo dzielna i wykradła wujka Wicka z obozu pracy w czasie II wojny światowej. Jako jedenastolatka wzięto go do kopania rowów, bo dziadek był wtedy obłożnie chory, a jego starsi bracia na widok Niemców uciekli. Nikt się nie spodziewał, że zamiast nich Niemcy zabiorą dziecko – opowiadają kuzyni. Jak dodają, był to ciężki obóz, ale w niedzielę kobiety mogły przynosić więźniom jedzenie. – Babcia poszła w grupie odwiedzających razem z małą córką sąsiadów. Osłaniana przez dorosłych więźniów przebrała wujka za dziewczynkę i wychodząc, zgłosiła przy bramie, że jest także z córką sąsiadów, która wmieszała się w większą grupę wychodzących pań. Uciekali potem polami, unikając dróg. Wujek bardzo ciężko ten obóz odchorował, a skutki zdrowotne odczuwa do dziś. Prawdopodobnie gdyby nie babcia, tego obozu by nie przeżył – opowiadają krewni, którzy wspominają, że wujek powiedział kiedyś swojej siostrze, iż w tym wydarzeniu najtrudniejsze było dla niego chodzenie w pantofelkach na obcasach.

– Być może to wyjście z obozu nie udałoby się, gdyby młody Wincenty nie miał delikatnych rysów twarzy – dodają krewni. – Wujek wyrósł później na bardzo przystojnego mężczyznę o południowym typie urody. Aż trudno uwierzyć, ale w dzieciństwie jego wygląd bardzo niepokoił babcię Suwalinę, martwiła się, że wyrośnie na kogoś o nieciekawej aparycji, bo był na swój wiek za wysoki, za szczupły, o zbyt ciemnej karnacji – mówi siostrzenica Alicja i dodaje: – Kiedyś zapytaliśmy wujka, dlaczego wybrał właśnie zakon zmartwychwstańców. Powiedział, że zastanawiał się nad różnymi zgromadzeniami, ale ostatecznie wziął pod uwagę to, że zmartwychwstańcem był już jego brat Stacho, a także wielu księży z parafii w Tczowie – dodaje.

Kapłańskie życie

Ojciec Wincenty przyjął święcenia kapłańskie wraz z dziewięcioma innymi diakonami 17 czerwca 1958 roku w klasztorze sióstr wizytek w Krakowie. Przygotowywał się do nich w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Zmartwychwstańców przy ul. Łobzowskiej w Krakowie. Zaraz potem został skierowany do pracy duszpasterskiej w Krokowej, gdzie spędził rok. Następnie do 1964 roku posługiwał w Wierzchowie Pomorskim, a później po raz pierwszy trafił do Sulisławic. Następnie od 1969 roku do 1976 roku pracował kolejno w Radziwiłłowie, Wysokim Kole oraz na Woli Duchackiej w Krakowie, skąd po raz drugi na dwa lata przybył do Sulisławic. W 1978 roku wrócił do Krakowa i zamieszkał na ul. Łobzowskiej, posługiwał jako kapelan w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. Po 14 latach, w 1992 roku, został przeniesiony do Kęt, aby podjąć funkcję kapelana sióstr zmartwychwstanek. Po trzyletniej posłudze w 1995 roku osiadł na stałe w Sulisławicach.

Wspomnienia

– Moją 35-letnią posługę w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Misericordia Domini w Sulisławicach przyjmuję jako wolę Bożą, wyrażoną przez przełożonych. Odczytuję ją jako potrzebę szerzenia kultu Maryi wśród parafian i pielgrzymów poprzez sprawowanie Najświętszej Ofiary czy sakramentu pokuty. Wielką szansę na głoszenie orędzia Pani Sulisławskiej upatrywałem w oprowadzaniu pielgrzymów po sanktuarium, ale także podczas pomocy kapłańskiej w dekanacie – mówi o. Wincenty. W jego kapłańskim życiu, co sam podkreśla, najważniejsze były posługa wiernym w konfesjonale, sprawowanie Mszy św. oraz rozmowy indywidualne. – Starałem się sam budować, a także uczyć tego innych, wspólnotę chrześcijańską, w której wszyscy mogą doświadczać nadziei, radości i pokoju zmartwychwstałego Chrystusa. Tę misję wypełniałem poprzez spotkania opłatkowe w czasie świąt Bożego Narodzenia, posługę w kaplicach filialnych, w których pracowałem w czasie wakacji, a także podczas wycieczek rowerowych czy spacerów z innymi – podkreśla. Ojciec Wincenty ma 65-letni staż kapłański i 92-letnie doświadczenie życiowe i na miarę swoich sił ciągle chce służyć Kościołowi, szczególnie poprzez modlitwę. – Obecnie jestem chory, nie mogę chodzić, ale nadal posługuję, jak mogę, m.in. poprzez odprawianie Mszy św. oraz modlitwę w różnych intencjach Kościoła i parafii. Dodaje, że chciałby prosić wszystkich kapłanów, aby chętnie odprawiali Najświętszą Ofiarę, sprawowali sakramenty, zwłaszcza sakrament pokuty i pojednania, odwiedzali chorych – po to, aby mogli czerpać radość ze swojej posługi. – Proszę także wszystkich wiernych, aby pomagali kapłanom w wychowywaniu dzieci i młodzieży. Modlitwą ogarniajcie sprawę powołań kapłańskich oraz świętości swoich duszpasterzy.

Wspólnota

Dostojny jubilat jest nie tylko znanym i cenionym duszpasterzem w Sulisławicach, ale także ważną osobą dla współbraci ze zgromadzenia zmartwychwstańców. Kustosz sanktuarium o. Edward Żakowicz CR podkreśla, że o. Wincenty jest dla całej wspólnoty przykładem oddania Bogu i Maryi oraz aktywnego duszpasterstwa. Uśmiecha się pomimo wielkiego cierpienia, jest serdeczny przy każdej rozmowie i spotkaniu. – Ojca Wincentego poznałem jeszcze w seminarium. Pamiętam go jako człowieka uśmiechniętego, serdecznego i aktywnego. Od prawie dwóch lat jestem przełożonym domu zakonnego w Sulisławicach. Nie może już chodzić, ale zawsze dostaje ogłoszenia parafialne i wszystkie intencje Mszy św. i codzienne swoje życie, radości i cierpienia ofiaruje w tych sprawach. Ta jego postawa to prawdziwy fundament naszego duszpasterstwa, bo wyprasza nam u Boga moc dla ewangelizacji. Jestem dumny z jego postawy. Buduje ona naszą domową wspólnotę oraz wzmacnia tych, którzy korzystają z jego posługi w konfesjonale – szczególnie kapłanów. Dziękując mu z całego serca, życzę wzrostu w radosnej służbie Bogu i Matce Bolesnej Sulisławskiej, a także mocy ducha do pasjonującego trwania w nadziei zmartwychwstałego Pana, którą jako zmartwychwstaniec głosi przez całe życie – mówi kustosz.

Ojciec Wincenty w sobotę 17 czerwca, w dzień 65. rocznicy święceń kapłańskich, wraz ze swoimi współbraćmi ze zgromadzenia posługującymi w Sulisławicach, będzie dziękował Panu Bogu za włączenie w Chrystusowe kapłaństwo i wybranie na służbę Kościołowi.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast