Nowy numer 21/2023 Archiwum

Bez zgiełku

Na obrazach Maki Cieleckiej panuje kojąca cisza, nawet wtedy, gdy zamiast lasu przedstawiają Warszawę, tętniącą nocnym życiem.

W Muzeum Zamku Tarnowskich w Tarnobrzegu czynna jest wystawa zatytułowana „Miasto i za miastem”. Prezentuje ona prace Maki Cieleckiej, w tym przede wszystkim powstałe w ostatnim czasie pastele oraz kilka gobelinów, które przez ponad dekadę zawładnęły twórczością artystki.

Jak wskazuje tytuł ekspozycji, można na niej zobaczyć dwa mocno odmienne tematy – widoki miasta najeżone drapaczami chmur, kominami, czyli tym, co symbolizuje współczesną cywilizację, i pełne spokoju leśne pejzaże, gdzie niepodzielnie królują drzewa i natura. To zestawienie miejsc – jednego kojarzącego się ze zgiełkiem, drugiego zaś z ciszą, wbrew pozorom nie stawia ich wobec siebie w opozycji. Okazuje się bowiem, że w obu można znaleźć piękno i ciszę, tak jak zobaczyła i odnalazła je artystka.

– Zarówno na pastelach przedstawiających miasto, w tym przypadku Warszawę, gdzie mieszkam, jak i lasy nie ma zgiełku. Może dlatego, że moje mieszkanie jest na dziesiątym piętrze, więc hałas ulicy na tę wysokość już nie dociera – zauważyła Maka Cielecka, właściwie Maria Karolina Cielecka. – Zresztą miasto na moich obrazach jest zatopione w niebie zabarwionym mocnymi kolorami zachodzącego słońca lub okryte wieczornym mrokiem, nie ma w nim tak charakterystycznego dla dużych metropolii cywilizacyjnego zgiełku. Można powiedzieć, że oba tematy niejako łączy las – z jednej strony las budynków, z drugiej las drzew.

Prezentowane w tarnobrzeskim muzeum prace Maki Cieleckiej powstały w technice tłustych pasteli, po którą malarka sięgnęła kilka lat temu, po dłuższej przygodzie z tkaniną artystyczną. Artystka ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni plakatu prowadzonej przez prof. Macieja Urbańca. Podczas pobytów w Kanadzie i Holandii uprawiała grafikę. Od połowy lat 90. XX. w. odwiedziła wiele krajów, do których jej mąż – Guillaume André Siemieński kierowany był na placówki dyplomatyczne. W Gruzji zainteresowała się tkactwem, które do 2017 roku stało się dla niej głównym środkiem wyrazu artystycznego.

– Tak naprawdę tkaninę pierwszy raz dostrzegłam w Turcji, to najlepsze dla niej miejsce. Niedługo potem zamieszkaliśmy na ponad 4 lata w Gruzji i tam od bardzo cenionej i nagradzanej na forum międzynarodowym miejscowej artystki nauczyłam się tradycyjnej techniki tkania gobelinów na ramie. To bardzo stara technika. Jest niebywale pracochłonna, ale warta tego czasu. Dzisiaj praktycznie zarzucona, a przecież przez lata była znakiem rozpoznawczym Gruzji. Tkactwo, którym zajmowali się w dużej mierze mężczyźni, nie miało charakteru komercyjnego, to były prawdziwe artystyczne prace. Prezentowałam swoje tkaniny na wystawach w Tbilisi i bardzo miłe były słowa podziękowania, że zajęłam się starą, tradycyjną techniką tkacką i ją propaguję. Mimo że ukończyłam wydział grafiki, tkanina tak mnie zafascynowała, iż przez 11 lat poświęcałam się tylko jej – od 2006 do 2017 roku.

W 2017 r. w twórczości Maki Cieleckiej nastąpił przełom. Namalowała wówczas panoramę o wymiarach 4m ¢ 1m, odwołującą się do tragicznego trzęsienia ziemi na Haiti w 2010 r., w którym zginęło około 300 tysięcy osób. Pod gruzami siedziby ONZ zginął wówczas także jej mąż Guillaume André Siemieński, zwany w rodzinie i w gronie przyjaciół Wilczkiem.

– Ja przeżyłam, gdyż byłam w innym miejscu. Do namalowania tego obrazu namówił mnie mój syn, również absolwent ASP, abym w ten sposób wyrzuciła z siebie emocje związane z tymi traumatycznymi doświadczeniami. Zaczęłam malować, a on za każdym razem, gdy mnie odwiedzał, powtarzał: „Większy, większy, większy”. I tak powstała panorama. Została zaprezentowana tylko raz, w Gruzji, również niejednokrotnie dotykanej trzęsieniem ziemi. Po czym postawiłam ją odwróconą do ściany i poczułam spokój. Od tamtej chwili zajęłam się łagodnym pejzażem tworzonym w technice tłustych pasteli, która bardzo przypadła mi do gustu. Wykorzystuję czarne podłoże, dające większe możliwości i bardziej interesujące efekty – opowiadała artystka.

Zdradziła również, że jest to jej druga wizyta w Dzikowie. Pierwszy raz gościła w zamku w sierpniu 2003 r. podczas zjazdu rodu Tarnowskich, z którym jej mąż był spokrewniony. Wystawa „Miasto i za miastem” będzie udostępniona dla zwiedzających do 30 kwietnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast