Widnieje na obrazach Maki Cieleckiej, które można zobaczyć w Muzeum Zamku Tarnowskich w Tarnobrzegu.
Prace artystki - głównie tłuste pastele, kilka gobelinów oraz jeden obraz olejny - prezentowane są na wystawie "Miasto i za miastem". Jak wskazuje sam tytuł, można na niej zobaczyć dwa mocno odmienne tematy - widoki miasta najeżone drapaczami chmur, kominami, czyli tym, co symbolizuje współczesną cywilizację, i pełne spokoju leśne pejzaże, gdzie niepodzielnie królują drzewa i natura. To zestawienie miejsc - jednego kojarzącego się ze zgiełkiem, drugiego zaś z ciszą - wbrew pozorom nie stawia ich w opozycji. Okazuje się bowiem, że w obu można znaleźć piękno i ciszę, tak jak zobaczyła i odnalazła je artystka.
- Zarówno na pastelach przedstawiających miasto, w tym przypadku Warszawę, gdzie mieszkam, jak i lasy, nie ma zgiełku. Może dlatego, że moje mieszkanie jest na 10. piętrze, więc hałas ulicy na tę wysokość już nie dociera - zauważyła z lekkim uśmiechem Maka Cielecka podczas wernisażu wystawy.
"Warszawa w nocy", pastel. Marta Woynarowska /Foto GośćPrezentowane w tarnobrzeskim muzeum prace Maki Cieleckiej, właściwie Marii Karoliny Cieleckiej, powstały w technice tłustego pastelu, po którą malarka sięgnęła kilka lat temu, po dłuższej przygodzie z tkaniną artystyczną. Artystka ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni plakatu prowadzonej przez prof. Macieja Urbanca. Podczas pobytów w Kanadzie i Holandii uprawiała grafikę. Od połowy lat 90. odwiedziła wiele krajów, do których jej mąż - Guillaume André Siemieński kierowany był na placówki dyplomatyczne. W Gruzji zainteresowała się tkactwem, które do 2017 roku stało się jej głównym środkiem wyrazu artystycznego.
- Tak naprawdę tkaninę pierwszy raz dostrzegłam w Turcji odkryłam tkaniny, to najlepsze miejsce dla niej. Niedługo potem zamieszkaliśmy na ponad 4 lata w Gruzji i tam od bardzo znanej miejscowej artystki nauczyłam się tradycyjnej techniki tkania gobelinów na ramie. Jest niebywale pracochłonna, wymaga wiele czasu, ale jest tego warta. Mimo że ukończyłam wydział grafiki, to tkanina tak mnie zafascynowała, iż przez 11 lat poświęciłam czas tylko dla niej. W 2017 nastąpił przełom. Namalowałam wówczas wielki obraz mierzący 4 na 1 m, oddający moje emocje związane z tragicznym trzęsieniem ziemi na Haiti w 2010 roku, w którym pod gruzami siedziby ONZ zginął mój mąż, Wilczek, jak nazywaliśmy go w gronie rodzinnym i przyjaciół. Ja przeżyłam, gdyż byłam w innym miejscu. Do namalowania tego obrazu namówił mnie syn, również absolwent ASP, abym w ten sposób wyrzuciła z siebie emocje związane z tymi traumatycznymi doświadczeniami. Zaprezentowałam go tylko raz w Gruzji, również niejednokrotnie dotkniętej trzęsieniem ziemi. I od tamtej chwili zajęłam się łagodnym pejzażem tworzonym w technice tłustych pasteli, która bardzo przypadła mi do gustu - opowiadała artystka.
"Lasek Bielański", gobelin. Marta Woynarowska /Foto GośćZdradziła również, że jest to jej druga wizyta w Dzikowie. Pierwszy raz gościła w zamku w 2003 roku podczas zjazdu Rodu Tarnowskich, gdzie odbył się bal, którego duszą był Guillaume André Siemieński. Przez ponad godzinę przewodził chórowi zgromadzonych gości, śpiewającemu piosenki z polskiego śpiewnika, zadziwiając nie tylko pięknym i mocnym głosem, ale również znajomością wszystkich zwrotek ułańskich, wojskowych i patriotycznych utworów.
Wystawa "Miasto i za miastem" będzie udostępniona dla zwiedzających do 30 kwietnia bieżącego roku.