To temat debaty, która odbyła się w Samorządowym Ośrodku Kultury w Nowej Dębie.
Uczestniczyli w niej doświadczeni wolontariusze z Podkarpacia - Justyna Uchańska, Marek Widurek, Maciej Kunysz, którzy od pierwszego dnia wojny w Ukrainie zaangażowani są w pomoc obywatelkom i obywatelom naszego sąsiada oraz dwie wolontariuszki ukraińskie - Anastasiia Karpeieva oraz Dariia Sayed, wspierające swoich rodaków. Kobiety przygotowują ciepłe posiłki dla mieszkańców Borodzianki w jedynej ocalałej szkole w całej miejscowości, najbardziej zniszczonej w wyniku rosyjskiej inwazji wśród miast obwodu kijowskiego. Na zakończenie debaty z koncertem "Sens" wystąpiła Daria Sayed, ukraińska poetka i wolontariuszka. Organizatorem wydarzenia, które odbyło się w ramach Lokalnego Partnerstwa dla Wolontariatu - edycja 2021-2023 - program Korpus Solidarności, była Fundacja Q, a poprowadził ją jej prezes Marcin Kurnik.
W debacie uczestniczyli wolontariusze z Polski... Marta Woynarowska /Foto Gość- Mieliśmy okazję w jednym miejscu prześledzić, poznać cały proces, czy też może bardziej adekwatnym określeniem byłoby słowo "ciąg", działań wiążących się z pomocą Ukrainie, uchodźcom. Gościliśmy bowiem ludzi zaangażowanych we wszystkie etapy, począwszy od zbiórek, poprzez transport, rozdawanie darów po przygotowywanie posiłków zarówno w Ukrainie, dla osób, które straciły domy, znalazły się w miejscach, gdzie brakuje żywności, jak i dla ludzi im pomagającym, czyli wolontariuszy udzielających się np. na granicy, w punktach recepcyjnych – mówił Marcin Kurnik. - Przedstawiliśmy zatem wolontariat na każdym kolejnym jego etapie. To spotkanie ma także być formą wielkiego podziękowania wszystkim wolontariuszom zaangażowanym na rzecz uchodźców, którzy trafili do Polski, jak i Ukrainie. Chcieliśmy także zwrócić uwagę na zjawisko wypalenia się. Minęły dwa miesiące wojny, zaczynamy padać bardziej niż ruskie czołgi. Pojawiły się już problemy z obsadzeniem miejsc, z zapełnieniem ciężarówki towarem, do tego wszystkiego dochodzi ruska propaganda sącząca kłamstwa na forach i profilach do niedawna antycovidowych, antyszczepionkowych. Od początku mówiliśmy, że należy mierzyć siły na zamiary i te słowa będziemy powtarzać. Tu potrzebny jest wolontariat długoterminowy, gdy my, mam na myśli nas Polaków, jesteśmy świetni, ale w wolontariacie akcyjnym, czyli krótkim, na jedno przedsięwzięcie, tyle jesteśmy w stanie udźwignąć. Tymczasem przed nami przynajmniej rok niesienia pomocy Ukrainie, uchodźcom, których w okresie zimowym może przybyć bardzo wielu, gdyż u siebie nie będą mieli gdzie schronić się przed zimnem.
... oraz wolontariuszki z Ukrainy, niosące pomoc w swoim kraju. Marta Woynarowska /Foto GośćW spotkaniu uczestniczyli państwo Mirosława i Marek Widurkowie reprezentujący Stowarzyszenie "Dla Równości", zaangażowane w pomoc uchodźcom, obywatelkom i obywatelom Ukrainy, którzy pozostali w swoim kraju, jak również samym wolontariuszom.
- Wypalenie jest charakterystyczne dla młodych, a my jesteśmy zbyt doświadczeni, by ulec temu procesowi. Od samego początku wiedzieliśmy, że pomoc Ukrainie potrwa długo i przygotowaliśmy się na to. Natomiast obserwujemy symptomy wypalenia u młodszych koleżanek i kolegów. Ważne jest przekonanie i poczucie, że robimy coś dobrego dla innych. Poza tym jesteśmy na takie długie działania przygotowani, nasze stowarzyszenie specjalizuje się bowiem w pomocy społecznej, w pomocy bezdomnym, a to jest ciągła praca, nigdy niekończąca się. Dlatego nam wypalenie nie grozi - stwierdził Marek Widurek.
- Nasza pomoc jest ciągła, wymaga stawiania czoła kolejnym wyzwaniom. Zaczęliśmy od zbiórki w trzech miejscowościach naszego rodzinnego Beskidu Niskiego, podczas której zebraliśmy ogromne ilości darów. Staramy się pozyskiwać towary spożywcze, higieniczne, w czym pomaga nam współpraca z Fundacją „Biedronka”, która przekazała ponad 30 ton żywności; ponadto gotujemy, również dla wolontariuszy. Obok pomocy materialnej niesiemy także pomoc mentalną, duchową. Piszę np. bajki tłumaczone na język ukraiński, które niebawem będą wydane, a ozdobią je rysunki dzieci ukraińskich i polskich. Jak tylko książka się ukaże pojadę z nią do Lwowa. Dotarły do mnie informacje, że moje bajki w Ukrainie już są znane, czytane były bowiem dzieciom w schronach, piwnicach - mówiła Mirosława Widurek.
Spotkaniu towarzyszyła wystawa fotografii ukraińskiego reportera wojennego Alexa (Aleksandra) Zekletsky’ego. Marta Woynarowska /Foto GośćSpotkaniu towarzyszyła wystawa przejmujących zdjęć ukraińskiego reportera wojennego Alexa (Aleksandra) Zekletsky’ego. Ukazują tragedię ludzi, miejsca dotknięte wojną, w tym m.in. szkołę w Borodziance, gdzie Anastasiia Karpeieva oraz Dariia Sayed gotują dla ocalałych mieszkańców miasta.
Wydarzenie zostało zorganizowane przy wsparciu Samorządowego Ośrodka Kultury, Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego z udziałem Grupy Parasol oraz Kultura w Kwarantannie.