Pod takim tytułem otwarto dziś w Spółdzielczym Domu Kultury wystawę prac Mariusza Bajka i Marka Wesołowskiego. Dochód z ich sprzedaż artyści przeznaczają na pomoc Ukrainie.
Prace wykonane są w trzech technikach: rysunku, fotograwiaturze oraz przy użyciu gumy dwuchromianowej.
- Postanowiliśmy z Markiem coś razem pierwszy raz pokazać, a przy okazji dochód z sprzedaży rysunków i fotografii przeznaczyć na pomoc Ukrainie. Boli nas bowiem bardzo to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą i zdecydowanie się temu przeciwstawiamy - powiedział Mariusz Bajek.
Mariusz Bajek to stalowowolski rysownik i regionalista. W swoich pracach przedstawia przede wszystkim przydrożne krzyże, kapliczki cerkwie oraz zanikającą architekturę małych miasteczek i wsi.
- W moich pracach niejako zatrzymuję przemijający czas, ukazując odchodzącą starą architekturę, tak mocno wpisaną w naszą tradycję i bliską każdemu z nas - podkreślił rysownik.
Jego rysunki powstają wspólnie z żoną, Zofią Życzyńską - Bajek: pan Mariusz utrwala na papierze zaobserwowane obiekty, a jego pani Zofia dołącza ich opisy. W ten sposób powstało już wiele wspólnych albumów. Mariusz Bajek jest także autorem cyklu programów pt. „Rozkochać w swej ziemi”, prezentowanych w lokalnej telewizji.
Marek Wesołowski natomiast, to fotograf amator, ale zainteresowany nietypowymi technikami. Zaczynał bowiem od gumy chromianowej, a obecnie zajmuje się głównie fotograwiurą.
- W mojej pracy skupiam się głównie na impresji i emocjonalnym ładunku obrazu, czerpiąc z dorobku piktorializmu, nurtu w fotografii z przełomu XIX i XX wieku. Tematy z równą mocą znajduję na końcu świata, jak i w swoim mieszkaniu czy ogrodzie. Piękne jest bowiem to, co się komuś podoba. Pięknym na przykład może być czosnek sfotografowany jako kwiat, ale też jako główka na stole gospodyni. Piękne mogą być także obrazy z Nepalu czy Wyspy Wielkanocnej, które uwieczniłem podczas moich podróży - zdradził artysta fotograf.
Dlaczego Marek Wesołowski uprawie obie techniki? Bo guma daje piękno, a fotograwiura - dokładność.
- Zacząłem od gumy. Pamiętam czarno - białą fotografię wielkości pocztowego znaczka zamieszczoną w jednym z czasopism z końca lat 70. ubiegłego wieku. Próbowałem coś takie odtworzyć, robiąc portret mojej żony. Jest to długotrwały proces, trwa trzy dni, ale daje niebywale malarski końcowy efekt. Później zająłem się fotograwiurą. Jest z kolei bardzo dokładna technika, ponieważ uwzględnia moc szczegółów - wyjaśnia pan Marek.