Jej uczestnicy, około 100 osób, przeszli pięciokilometrową trasę od klasztoru braci mniejszych kapucynów do parafii Trójcy Przenajświętszej.
Była to pierwsza tego typu Droga Krzyżowa, a zorganizowali ją ojcowie z Tato Klub, działającego przy klasztorze braci kapucynów wraz grupą Męskiego Różańca z parafii Trójcy Przenajświętszej.
Piotr Kawa, jej pomysłodawca z Tato Klub, powiedział, iż idea Rodzinnej Drogi Krzyżowej zrodziła się rok temu, zaraz po pierwszej Męskiej Drodze Krzyżowej.
- Chciałbym, aby po latach moje dzieci miały co wspominać, żeby miały do czego wracać myślami podczas kryzysu wiary, który może się pojawić. Będzie to jedna z nitek, która ma ich przyciągać do Boga. Zadaniem rodziców jest dostarczanie takich pojedynczych nitek, żeby Pan Bóg splótł z nich grubą linę, którą będzie ciągnął nasze dzieci ku sobie, ku wierze, ku zbawieniu - uzasadnił organizację przedsięwzięcia pan Piotr.
Zdaniem Piotra Kawki, cała otoczka Rodzinnej Drogi Krzyżowej, w tym przejście ciemnym lasem z latarkami, jej trud, modlitwa, pokonywanie własnych słabości - to wszystko ma na celu budowanie silnych przeżyć i ma to być dla dzieci wyczyn; mniejszy lub większy, ale wyczyn!
Pierwsza stacja Rodzinnej Drogi Krzyżowej znajdowała się przy klasztorze braci kapucynów, a ostatnia - u michalitów.
- Chociaż staramy się podczas Drogi Krzyżowej myśleć o Jezusie i Jego cierpieniu, to spróbujmy także wzbudzić sobie w sercach jakąś modlitewną intencję. Może za wasze rodziny, a może o pokój na naszą wschodnią granicą - zaapelował br. Piotr Kucharzewski, kapucyn.
Rozważania na poszczególnych stacjach Drogi Krzyżowej odczytywały rodziny, które też niosły krzyż.
Razem z rodzinami szedł brat Piotr i ks. Piotr Dąbrowski, michalita.