Bus załadowany pod sufit lekarstwami oraz środkami opatrunkowymi wyjedzie 12 marca ze Stanów w gminie Bojanów do Żółkwi na Ukrainie.
Oprócz kierowcy zabierze także ks. Łukasza Dymorę z parafii św. Jana Gwalberta i św. Tekli, organizatora tej humanitarnej akcji.
Cały ładunek trafi do sióstr dominikanek w Żółkwi koło Lwowa, które następnie przekażą go żołnierzom. Lista potrzeb, którą od przełożonej s. Mateuszy otrzymał ks. Łukasz, była bardzo długa. Zawierała między innymi bandaże, watę, gazę, uciskowe opaski, paracetamol, ibuprofen, termobieliznę i termoskarpetki.
- Siostry nie tylko pomagają ukraińskim żołnierzom, ale także jeżdżą na polsko-ukraińską granicę, zawożąc żywność i gorące napoje dla uchodźców czekających po wiele godzin w kolejkach. Dlatego prosiły więc też o jednorazowe kubki i talerze oraz zupki instant - poinformował ks. Łukasz.
Medyczna pomoc to spory wydatek, ponad 10 tys. złotych same leki, któremu nie mogłaby sprostać jedna parafia. Dlatego ks. Łukasz zaapelował o wsparcie na Facebooku. Odzew był bardzo duży.
- Na jedną paczkę lekarstw złożyli się na przykład mieszkańcy dwóch ulic w Stanach. Pomogło też KGW i Szkolne koło Caritas z Mostków koło Staszowa. Wsparli mnie byli moi uczniowie, a obecnie studenci z Rzeszowa, a także lekarze z Ostrowca Świętokrzyskiego - dodał ks. Ł. Dymora.
Siostry dominikanki prowadzą w swoim klasztorze na Ukrainie Sobotnią Szkołę Języka Polskiego dla około 300 dzieci. Uczą także historii i religii. Powoli, ponieważ i tam czuje się już wojnę, zaczynają je ewakuować. Ośmioro jest już w Polsce.