Państwo Katarzyna i Dariusz Zychowie od 26 lat są razem, tak jak sobie przysięgali przed ołtarzem - na dobre i na złe.
Katarzyna Zych, mieszkanka Tarnobrzega, od 15 lat ma niedowład rąk i nóg, całkowicie zdana jest na opiekę najbliższych, a tę nieprzerwanie 24 godziny na dobę sprawuje jej mąż Dariusz, wspierany przez swoich rodziców, dzieci, pielęgniarki, rehabilitantów. By jednak pani Katarzyna miała zapewnioną stosowną opiekę, zapewniającą jej niezbędny komfort życia, potrzebny jest specjalisty sprzęt.
- W tym roku czekają nas bardzo duże wydatki, jak na nasze możliwości. Będziemy musieli kupić specjalistyczny pionizator, trzeba również wymienić podnośnik, pozwalający Kasi na opuszczenie domu na wózku, który ma już przeszło 13 lat i niestety zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Bardzo chcielibyśmy w pokoju żony zamontować klimatyzację, gdyż latem jest w nim bardzo gorąco, a przecież Kasia najwięcej czasu spędza w łóżku. Nasz domowy budżet tych wydatków nie udźwignie - mówi Dariusz Zych. - Od ponad dwóch lat mamy sprzęt użyczony nam przez Wypożyczalnię Sprzętu Rehabilitacyjnego w Tarnobrzegu, która udostępnia go za darmo. Termin użytkowania był przedłużany, teraz będziemy prawdopodobnie musieli go zwrócić. Jestem bardzo wdzięczny Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu, za zrozumienie i wielką życzliwość, bez sprzętu, który nam udostępnił byłoby bardzo, bardzo ciężko, przede wszystkim dla Kasi.
Zmiany w zapisach zmusiły dotychczasową organizację sprawującą opiekę nad panią Katarzyną do wycofania się, dlatego też pod swoje skrzydła wzięła ją i umożliwiła przekazywanie 1 procenta podatku dochodowego na leczenie i rehabilitację Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba". Numery KRS, konta i inne szczegóły znajdują się TUTAJ.
Pieniądze z 1 procenta są dla państwa Zychów ogromnym zastrzykiem. Obok wspomnianego zakupu sprzętu, na bieżąco potrzebne są pampersy, lekarstwa, specjalne kosmetyki, prywatna rehabilitacja, pochłaniające sporo pieniędzy, których rodzina nie szczędzi, tak jak i swoich sił, i czasu, by tylko zapewnić pani Katarzynie wszystko, czego potrzebuje. A przede wszystkim miłości. - W ubiegłym roku na 25. rocznicę ślubu dostałam kosz z czerwonymi różami, po jednej za każdy rok - mówi powoli i z pewnym trudem pani Katarzyna. - I była Msza św. w naszej intencji - uśmiecha się.
Problemy zdrowotne zaczęły się wczesnym ranem 5 października 2007 roku. - Kasia szykowała się do pracy w tarnobrzeskim szpitalu, gdzie zatrudniona była jako księgowa. Poszła do łazienki i tam straciła przytomność. Razem z moim ojcem wynieśliśmy ją, podjęliśmy czynności ratujące życie i wezwaliśmy pogotowie. Lekarz jeszcze w karetce wprowadził żonę w stan śpiączki farmakologicznej, w której przebywała kilka miesięcy. Trafiła na tarnobrzeski OIOM, potem były specjalistyczne szpitale w Krakowie, Lublinie i Rzeszowie. Nikt nie dawał jej szans na przeżycie, a jeżeli już, to miała być wegetującą rośliną, a miała przecież zaledwie 34 lata. Diagnoza brzmiała: udar mózgu i zawał pnia mózgu, które spowodowały całkowity paraliż. Dzięki uporowi Kasi, jej zaparciu, dzisiaj może się komunikować, jeść bez sondy, poruszać w niewielkim stopniu prawą ręką. Jak mówi, została uwięziona we własnym ciele, bo jest w pełni świadoma i w pełnej formie intelektualnej. Czasami żartuje, że głowa nawet lepiej pracuje niż przed tym feralnym październikowym dniem 2007 roku - opowiada pan Dariusz.
Największą radością i dumą pani Katarzyny są jej dzieci - Kasia i Szymon, dla których bardzo chciała i chce żyć, by móc cieszyć się ich sukcesami.
Z codziennych, tych najprostszych radości to możliwość obserwowania świata przez okno, dzięki pionizatorowi, który dodatkowo wzmacnia mięśnie, oraz możliwość wiosną i latem przebywania w ogródku. - Kocham kwiaty, bardzo lubię je obserwować - dodaje pani Katarzyna.