Stanisław Stadnicki, warchoł nad warchołami, określony przez jemu współczesnych "Diabłem Łańcuckim" jest bohaterem powstającego serialu.
Pokaz pierwszego, pilotażowego odcinka z udziałem ekipy filmowej, w tym reżysera, aktorów, głównego scenarzysty Jacka Komudy oraz przedstawicieli Fundacji Ułani Króla Jana (która jest producentem) i grup rekonstrukcyjnych, odbędzie się w niedzielę 6 marca w Tarnobrzeskim Domu Kultury o godz. 18. Wstęp wolny.
- Zapraszamy wszystkich, mamy nadzieję, że sala się zapełni. A jako, że będzie to w przededniu Dnia Kobiet, każda pani zostanie przywitana przez nas kwiatem - wyjawia Sławomir Partyka, jeden z tarnobrzeskich rekonstruktorów występujących w filmie.
Swój wkład w powstanie filmu mają sandomierscy i tarnobrzescy rekonstruktorzy - wspomniany Sławomir Partyka oraz Szymon Kasak.
- Nasz udział był niewielki, odgrywaliśmy właściwie tło dla głównych scen, ale przyznaję, że była to przednia zabawa i wspaniała przygoda, zwłaszcza dla mnie, gdyż już dawno tyle czasu nie spędziłem w siodle, a muszę wyznać, że pasjami uwielbiam jazdę konną - wyznaje z uśmiechem Szymon Kasak.
Film wyprodukowany przez Fundację Ułani Króla Jana ma być w zamiarze jego twórców pilotażowym odcinkiem serialu historyczno-przygodowego spod znaku płaszcza i szpady, opartym na powieści Jacka Komudy "Diabeł Łańcucki", traktującej o najsłynniejszym polskim warchole przełomu XVI i XVII stulecia, Stanisławie Stadnickim, staroście zygwulskim, którego współcześni mu określili mianem "Diabła Łańcuckiego".
Jak zapewniają ci, którzy już mieli okazję obejrzeć film na premierowym pokazie, który odbył się przed kilkunastoma dniami na Zamku w Krasiczynie, wartka pełna zwrotów akcja, fantastyczne pejzaże Podkarpacia w tym Bieszczadów, sceny kręcone w autentycznych wnętrzach, obiektach historycznych i do tego wyśmienita gra aktorska oraz rekonstruktorzy,czujący klimat epoki, jak nikt inny, sprawiają, że widz odnosi wrażenie, że jest niemal uczestnikiem wydarzeń toczących się na ekranie.
- Takiego filmu historyczno-przygodowego już dawno w naszym kinie nie było. Ostatnim, który się poważył się sięgać po ten gatunek, ekranizując całą "Trylogię" Henryka Sienkiewicza, był Jerzy Hoffman. Później nikt się nie zdecydował się na podobne przedsięwzięcia z powodów technicznych, ale i finansowych. Główną przyczyną był brak aktorów potrafiących dobrze jeździć konno, operować bronią białą, przede wszystkim szablą, strzelać z łuku i itp. Szczęśliwie udało się zgromadzić ekipę aktorską, radzącą sobie z tymi wyzwaniami, a jako statystów sięgnięto po nas rekonstruktorów, dysponujących stosownymi strojami z epoki, bronią, które stanowią bardzo dokładną replikę oryginałów z epoki sarmackiej - podkreśla Sz. Kasak.
Film będę mogli również obejrzeć mieszkańcy Baranowa Sandomierskiego, gdzie zostanie wyświetlony 10 marca.