To do przede wszystkim comber i parada przebierańców. Comber kultywowany jest tutaj jeszcze od czasów zaborów. Zwyczaj ten, w Polsce południowo-zachodniej, po dziś zachował się tylko w Radomyślu nad Sanem.
W Radomyślu właśnie w XIX wieku zawiązało się bowiem Stowarzyszenie Kobiet pod nazwą Comber. Zasadniczym zaś jego celem było wpisanie młodych mężatek do grona kobiet. Raz w roku w okresie zapustów panie organizowały zabawy w prywatnych domach lub radomyskim ratuszu.
Zabawie towarzyszy parada przebierańców; jej uczestnicy idą w niej przebrani w kolorowe stroje. Przebierańcy, zwani też „kapustnikami”, odwiedzają wójta i proboszcza, prosząc ich o ślub dla młodej pary przebierańców. Panna młoda zwie się Maryna, gdyż dawniej tak właśnie wołano na niezamężne kobiety.
Zdaniem wójta Radomyśla nad Sanem Jana Pyrkosza, zapusty, ostanie dni przed Środą Popielcową, to była, jeszcze przed pandemią kooronawirusa, dobra promocja gminy, gdyż zjeżdżało się wtedy wielu gości.
Z początku zapustne parady organizowała Gizela Krajewska. Obecnie - Honorata Jędrzejewska-Rębacz.
Przemarsz od dwóch lat zaczyna się spod ochronki przy kościele. Potem jego uczestnicy idą pod dom pani Gizeli, zaglądają do sklepów po prezenty, meldują się w gminie, gdzie młoda para bierze ślub, następnie obchodzą tzw. Mały Rynek i wstępują do Domu Dziennej Opieki. Parada przebierańców kończy się w ochronce spotkaniem z proboszczem.
- Cieszę się, iż co roku młodzi ludzie chcą wziąć udział w przemarszu. Oznacza to, że tradycja nie zaginie. Jeśli chodzi o stroje, to korzystamy zarówno tych pani Gizeli, ale też szyję nowe. W tym roku mamy rewelacyjnego Pana Młodego - podkreśliła pani Honorata.