W kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP w Koniemłotach odbyły się uroczystości z okazji 45 rocznicy męczeńskiej śmierci Sługi Bożego ks. Romana Kotlarza.
W spotkaniu uczestniczyli członkowie Kół Przyjaciół Radia Maryja, NSZZ Solidarność, władze samorządowe oraz księża z diecezji sandomierskiej i radomskiej wraz ze swoimi parafianami.
Mszy św. koncelebrowanej w intencji beatyfikacji Sługi Bożego oraz za ofiary wszystkich dyktatur, a także za mieszkańców Afganistanu, przewodniczył biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz.
Biskup ordynariusz mówił w homilii, że ksiądz Roman Kotlarz oddał Chrystusowi całe swoje serce, zdając się całkowicie na Boga.
- Tu nie chodzi o wiarę okazjonalną, która daje o sobie znać od wielkiego święta, niczym przebłyski słońca ukazujące się od czasu do czasu w szczelinach chmur. Świadczy o tym oddanie parafii Pelagów w niewolę Najświętszej Marii Pannie oraz bogobojne życie ks. Kotlarza i jego gorliwa posługa kapłańska. Dzięki wierze był w stanie zrozumieć drugiego człowieka i dawał mu to, czego potrzebował. Bronił słabych i prześladowanych. Wymieniane we wszystkich biografiach Sługi Bożego spotkanie z robotnikami podczas gorącego radomskiego czerwca, kiedy im pobłogosławił, a następnie dołączył do grupy protestujących przeciwko ówczesnym władzom, nie było z pewnością ani przypadkiem, ani zbiegiem okoliczności. Bóg posłał go do swojego ludu uciemiężonego przez komunistyczny reżim, aby zaniósł walczącym o słuszne prawa pociechę i umocnienie. A on sam dojrzał do podjęcia się tej misji. Z tego powodu doświadczył kilkakrotnie pobicia na plebanii w Pelagowie przez „nieznanych sprawców” - Służba Bezpieczeństwa tym się przecież nie afiszowała - co doprowadziło ostatecznie do jego śmierci, która miała miejsce w równie niejasnych okolicznościach. Ksiądz Roman Kotlarz przyjmował ciosy swoich oprawców z miłości do Boga i ludzi, uczestnicząc w ten sposób w krzyżu Chrystusa – najwyższego kapłana, Który samego siebie złożył w ofierze - mówił bp Nitkiewicz.
Biskup Nitkiewicz podczas głoszenia kazania.Kaznodzieja nawiązał także do obecnej sytuacji. Przywołał notatkę sługi Bożego prymasa Stefana Wyszyńskiego z rozmowy w watykańskim Sekretariacie Stanu, gdzie już w 1957 r. tłumaczył, że "komunizmu nie trzeba zwalczać tam, gdzie on już siedzi, gdyż tam zwalcza się sam przez się. Natomiast niebezpieczny jest w krajach, które go nie znają".
- Nasza ojczyzna należy obecnie do tej drugiej grupy. Może dlatego, szczególnie młodzi, nie są w stanie rozpoznać typowych dla epoki komunizmu poglądów oraz zjawisk. Żądania części polityków oraz niektórych środowisk, aby usunąć z przestrzeni publicznej krzyże, a ze szkół katechezę, żeby zagwarantować jak najszerszy dostęp do aborcji, relatywizowanie przez nich płci, to wszystko miało już miejsce w okresie komunistycznej ateizacji. Dzisiaj stopień brutalizacji życia określa ilość gwiazdek umieszczanych zamiast wulgarnych słów i dewastacje kościołów. A co dzieje się w niektórych mediach oraz na forach internetowych lepiej nie wspominać. W jaki sposób powinniśmy na to reagować jako ludzie wierzący? Po pierwsze nie możemy kapitulować w obliczu trudności, zawracać albo starać się przeczekać, bo wieje akurat przeciwny wiatr. Ewangelia jest drogą do życia wiecznego. Ona niesie wartości uniwersalne, które są najlepsze dla człowieka. Nie zawsze potrafimy je docenić, szczególnie wtedy gdy domagają się ofiary z siebie, stawiają w trudnym położeniu wobec innych. Zdarza się, że po prostu brakuje nam wiary i siły, by dochować wierności Chrystusowi. Dlatego potrzeba nam proroków na wzór Sługi Bożego ks. Romana Kotlarza, którzy dodadzą otuchy, zjednoczą i poprowadzą. Nie czekajmy jednak bezczynnie na cud. Przez chrzest każdy z nas otrzymał szczególne dary oraz misję, którą powinniśmy wypełniać wobec siebie nawzajem, a także wobec świata w którym żyjemy – podkreślił biskup.
Ks. Roman Kotlarz urodził się w 17 października 1928 r. w Koniemłotach. Po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, przyjął święcenia kapłańskie 30 maja 1954 r. Był prześladowany przez władze komunistyczne z powodu gorliwej pracy kapłańskiej. Nękany fizycznie i psychicznie zmarł 18 sierpnia 1976 r. Został pochowany w rodzinnej parafii w Koniemłotach.