Wieloletni misjonarz, urodzony w nieistniejącym dzisiaj Machowie, pracujący na Madagaskarze, zmarł wczoraj, 19 maja w swojej drugiej ukochanej ojczyźnie. Tam też spoczęło jego ciało.
- Malgasze to najpiękniejsi ludzie na świecie. Tak przynajmniej się mówi, a i oni sami tak o sobie myślą - zauważał ks. Henryk. - Pan Bóg, stwarzając człowieka, podejmował aż trzy próby. Za pierwszym razem, po ulepieniu go z gliny, wsadził do pieca, ale niestety zbyt długo trzymał go w wysokiej temperaturze i człowiek się przypalił. Wyszedł mocno ciemny. I stąd wzięli się czarnoskórzy mieszkańcy Afryki. Za drugim razem glina się nie dopiekła i była bardzo jasna. Tak powstał nasz przodek rasy białej, którego - zdaniem Malgaszów - też nie można było nazwać pięknym. Nie sprzeczam się z nimi w tej kwestii, mają prawo sądzić, że nie udaliśmy się Stwórcy - śmiał się misjonarz. - Dopiero za trzecim razem czas pieczenia okazał się trafiony, a efekt zachwycił samego Pana. W ten sposób powstali czekoladowi bracia, najpiękniejsi ludzie na ziemi. Malgasze mają bardzo silne poczucie odrębności od Afrykanów. Jeśli ktoś próbowałby mówić o Madagaskarze jako części Czarnego Kontynentu, spotkałby się z ich ostrą reakcją. - „My jesteśmy Malgaszami, a nie Afrykanami”, podkreślają w rozmowach z obcymi - mówił ks. Sawarski. - Są to bardzo spokojni i radośni ludzie, śmiejący się od ucha do ucha z byle powodu, nawet wówczas, gdy misjonarz się denerwuje lub złości. Oni potrafią rozbroić go swoją radością. Nie sposób ich nie lubić. Ujmują wszystkich swoją serdeczną gościnnością, nie jakąś wyszukaną, wymuszoną, ale autentycznie płynącą z głębi serca. Chociaż w domach się nie przelewa od nadmiaru dobrobytu, zawsze znajdzie się coś do jedzenia, choćby nawet nieodzowna porcja ryżu, stanowiącego podstawę codziennego pożywienia.
Jezus Miłosierny podbił serca Malgaszów. Archiwum ks. H. SawarskiegoEucharystia niedzielna czy też świąteczna w malgaskim wydaniu to parogodzinna modlitwa uwielbienia Pana Boga. Wierni, pokonawszy czasami kilkanaście albo i więcej kilometrów, chcą się wymodlić, poza tym, jak podkreślają, mają czas, podczas gdy my, biali, mamy tylko zegarki. - Msza wygląda zupełnie inaczej niż u nas. To jest połączenie naszej katolickiej obrzędowości z folklorem i zwyczajami malgaskimi - wyjaśniał ks. Henryk. - Msza jest niezwykle barwna, żywiołowa, nie zaś cicha i stonowana jak w naszych, polskich kościołach. Poszczególne części przeplatane są tradycyjnymi tańcami, mającymi wyrazić uwielbienie, radość i wdzięczność Stwórcy za wszelkie dobro, jakiego doświadczają. Od kilkunastu lat ks. Henryk Sawarski szczególnie mocno akcentował w swej posłudze duszpasterskiej kult Bożego Miłosierdzia, który zataczał na Czerwonej Wyspie coraz szersze kręgi, zdobywając serca kolejnych jej mieszkańców. Zważywszy na liczbę działających apostołów Bożego Miłosierdzia, aż trudno uwierzyć, że chrześcijaństwo obecne jest na Madagaskarze dopiero od 200 lat, a katolicy stanowią 25 proc. ludności.
- W 1997 r. odkryłem Boże Miłosierdzie. Patrząc z perspektywy lat, odnoszę coraz mocniejsze wrażenie, że był to rodzaj objawienia - zwierzał się polski misjonarz. - Do mojego wyjazdu w 1978 r. na Madagaskar właściwie niewiele mówiło się o Bożym Miłosierdziu. Impuls poszedł dopiero po beatyfikacji siostry Faustyny. Podczas urlopów spędzanych w Polsce odwiedzałem siostry w krakowskich Łagiewnikach. I poczułem wówczas pewien imperatyw, że oto muszę zacząć głosić orędzie o Bożym miłosierdziu. Ks. Henryk zaczął od pisania artykułów poświęconych Jezusowi Miłosiernemu, przybliżających przesłanie s. Faustyny, do lokalnej, malgaskiej prasy katolickiej. Pracował wówczas jako kapelan w jednym ze stołecznych szpitali w Antananarivo, którego stan pod każdym niemal względem można określić jednym słowem - opłakany. Swoją posługę rozpoczął od utworzenia wolontariatu, którego członkowie mieli pomagać chorym. Potem przyszedł czas na staranie się o budowę kaplicy szpitalnej i kapelanii. Prace budowlane rozpoczęły się w 2000 roku, a zakończyły w kwietniu rok później. Było to pierwsze święto Miłosierdzia Bożego i w nawiązaniu do niego kaplica otrzymała wezwanie Jezusa Miłosiernego i św. Faustyny. Był to jedyny obiekt sakralny dostępny przez cały dzień. Szybko zaczęły przychodzić do kaplicy coraz większe rzesze wiernych, którzy z czasem nazwali ją swoim sanktuarium Bożego Miłosierdzia. W kaplicy znalazły się też tarnobrzeskie akcenty, a to za sprawą obrazów autorstwa Doroty Kozioł. Szybko ukształtowała się grupa apostołów Bożego Miłosierdzia, która w krótkim czasie rozrosła się do rozmiarów armii. W 2016 roku mieli oni szczególne zadanie z racji obchodzonego wówczas Roku Miłosierdzia Bożego. Orędzie, które wyszło z Łagiewnik, głosili nie tylko na Madagaskarze, ale także w całym regionie, a wraz z nimi ks. Henryk Sawarski, który decyzją papieża Franciszka został mianowany misjonarzem miłosierdzia na Madagaskar oraz obszar Oceanu Indyjskiego.
„Jesoa ô matoky Anao aho”, czyli w tłumaczeniu na polski: „Jezu, ufam Tobie”. To zdanie często słychać na Madagaskarze, w ogromnej mierze dzięki ks. Henrykowi Sawarskiemu ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny.