Uczczono ją godnie w kościele pw. św. Floriana w Stalowej Woli. Głównym organizatorem rocznicowych uroczystości byli Krystyna i Józef Podsiadło, dzieci żołnierzy spod Monte Cassino.
Podczas Eucharystii, której przewodniczył ks. prał. Jan Kozioł, wspominano wszystkich żołnierzy 2 Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, którzy przez Iran, Irak, Palestynę i Egipt dotarli do Włoch i tam 18 maja 1944 r. zatknęli sztandar na ruinach klasztoru.
O muzyczną oprawę Eucharystii zadbała Nadsańska Orkiestra Kameralna, która zaśpiewała między innymi "Czerwone maki na Monte Cassino". Obecny był płk Radosław Podolski, dowódca 3 Niżańskiego Batalionu Inżynieryjnego, wraz z pocztem sztandarowym tej jednostki. Licznie reprezentowani byli także przedstawiciele władz samorządowych.
Pierwszą książkę opisującą losy mieszkańców powiatu stalowowolskiego walczących pod Monte Cassino - "Wdarli się na szczyt, z którego inni spadli. Wspomnienie o żołnierzach znad Wisły i Sanu walczących pod Monte Cassino" - napisał Stanisław Chudy, którego dziadek tam walczył.
- 18 maja 1944 r., po tygodniu od rozpoczęcia polskiego natarcia w masywie Monte Cassino, o godz. 10.20 nad ruinami klasztoru zawisła biało-czerwona flaga. Żołnierze gen. Władysława Andersa, armia oskarżana przez Sowietów o unikanie walki, a przez Niemców nazywana ironicznie "turystami Sikorskiego", ta właśnie armia w swoim bojowym chrzcie dokonała tego, czego w trzech wcześniejszych bitwach o Monte Cassino nie udało się żołnierzom pięciu innych narodowości: od stycznia 1944 r. bili się tu Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Nowozelandczycy, Hindusi. Walczyły także jednostki kanadyjskie i włoscy ochotnicy. To jednak dopiero Polacy, żołnierze-tułacze wyprowadzeni z nieludzkiej sowieckiej ziemi przez gen. Andersa, zdobyli tę niezdobytą, jak się wydawało, wyniosłą fortecę, nazywaną nawet na Zachodzie "górskim Stalingradem" - powiedział autor.