Jest już lodówka, zielone światło od prezydenta miasta i przede wszystkim zapał inicjatorek przedsięwzięcia.
Z inicjatywą utworzenia w Tarnobrzegu pierwszej jadłodzielni wyszła Justyna Uchańska, którą wsparły w działaniach panie z Tarnobrzeskiej Rady Kobiet.
Idea foodsharingu, czyli „dzielenia się jedzeniem”, zrodziła się w Niemczech w 2012 roku, a pierwsza jadłodzielnia, jak przyjęło się nazywać ją w języku polskim, pojawiła się w naszym kraju pięć lat temu.
- Jest to jeden ze sposobów na zmniejszenie zjawiska marnowania żywności. Jej nadwyżką można bowiem podzielić się, zostawiając jedzenie właśnie w jadłodzielniach, czyli specjalnych miejscach, wyposażonych w lodówkę, a także szafki - wyjaśnia Justyna Uchańska, której idea zapobiegania wyrzucania żywności nie jest obca. Przed paroma laty wraz ze Sławomirem Partyką, radnym miejskim, zainicjowali akcję przekazywania przez osoby prywatne, restauracje, nadmiaru jedzenia przygotowanego na święta Bożego Narodzenia do tarnobrzeskiej Noclegowni dla bezdomnych, prowadzonej przez parafię Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu.
W internecie natrafiła na informację o powstających w kolejnych miastach w Polsce jadłodzielniach, która zmobilizowała ją do kolejnego kroku, czyli zainteresowania foodsharingiem mieszkańców Tarnobrzega. By nie działać po omacku, skontaktowała się z założycielem kilku jadłodzielni w Toruniu, mającym już kilkuletnie doświadczenie w tym zakresie.
- Podpowiedział, że najlepszą lokalizacją jest miejsce położone blisko targowiska. Odwiedza go bardzo wiele osób, poza tym handlujący, którym zostaną warzywa, owoce, czy jakaś inna żywność często chętnie pozbywają się ich zostawiając obok jadłodzielni. Dlatego pierwsze kroki skierowałam do prezydenta Dariusza Bożka z zapytaniem, czy wyrazi zgodę na ustawienie lodówki przy ulicy Kwiatkowskiego, gdyż teren obok targu należy do gminy. Dostałam zielone światło, więc zainteresowałam ideą koleżanki z Rady Kobiet, które entuzjastycznie odniosły się do pomysłu - mówi Justyna Uchańska.
Tak wygląda otwarta latem ubiegłego roku jadłodzielnia w Płońsku. Ilona Krawczyk-Krajczńska/ Foto GośćDzięki informacjom i prośbom zamieszczonym w mediach społecznościowych szybko znalazła się ofiarodawczyni dobrej, sprawnej lodówki. Teraz tylko należy przygotować odpowiednio miejsce, czyli ustawić swego rodzaju wiatę, zabezpieczającą chłodziarkę przed opadami, wykonać szafki, na produkty, które nie muszą być przechowywane w lodówce oraz objęcie punktu monitoringiem, mającym zapobiegać ewentualnym aktom dewastacji.
Z jadłodzielni może korzystać każdy i każdy może w niej zostawić produkty żywnościowe. Nie wolno tylko udostępniać mięs, potraw na bazie surowych jajek oraz alkoholi. Naturalnie nie może to być również żywność przeterminowana. Lodówka będzie ogólnodostępna przez 24 godziny każdego dnia. Pieczę nad jadłodzielnią będą sprawować na początek panie z Rady Kobiet, ale mile widziani są wolontariusze.
- Foodsharing naturalnie nie wyeliminuje marnowania żywności, ale chociaż w jakimś małym stopniu jej zapobiega. Według szacunków z 2019 roku wynika, że statystyczny Europejczyk wyrzucił do kosza ponad 90 kg jedzenia w ciągu roku , w Polsce zaś na śmietnik trafiło aż około 9 mln ton żywności - podkreśla Justyna Uchańska. - Dlatego mam nadzieję, że zamiast do kosza, produkty trafią do lodówki i będzie z nich mógł skorzystać ktoś potrzebujący i niekoniecznie musi to być ktoś ubogi, bezdomny. Jadłodzielnia jest bowiem dla wszystkich.