Sprawa zakupu kolekcji dzikowskiej przez Tarnobrzeg ujawniła, że PRL-owskie hasła wciąż są żywe.
Bo czymże innym są opinie, że rodzina Tarnowskich winna oddać kolekcję za darmo, zrezygnować z dochodzenia o odszkodowanie lub zwrot zagrabionego przez komunistów mienia? To nic innego jak sankcjonowanie skandalicznych decyzji i posunięć władzy przysłanej nam ze Wschodu, realizowanych nawet z pogwałceniem stanowionego przez nią prawa. Wiele bowiem rodzin wypędzono z ich domostw, zabrano całą podstawę ich bytu z naruszeniem komunistycznych dekretów. Represje te dotykały nie tylko "jaśnie państwa", ale także wielu innych grup, w tym również żołnierzy podziemia i ich bliskich. Przykład tego mamy w Tarnobrzegu, i to widoczny, w miejscu bowiem rodzinnego domu majora Hieronima Dekutowskiego "Zapory", zabranego i zburzonego przez komunistów, stoi upamiętniający go głaz.
W demokratycznym, praworządnym państwie podważanie świętego prawa własności nie może mieć miejsca.
Potrzeba chyba paru, a może więcej pokoleń, by agresywnie wpajana przez ponad 40 lat niechęć czy wręcz nienawiść do ziemiaństwa, jak ma to miejsce w przypadku rodziny Tarnowskich, została wyeliminowana ze społecznej mentalności i sposobu myślenia.
Oczekiwanie czy wręcz żądanie, by Tarnowscy oddali kolekcję bezpłatnie lub zrezygnowali z dochodzenia o rekompensatę lub zwrot nieruchomości wobec zasług tej rodziny dla Polski, tarnobrzeżan i mieszkańców okolicy, jest nie tyle niestosowne, co wysoce niemoralne. Na temat ich działalności patriotycznej, charytatywnej można napisać sążnisty elaborat. Dowody na to mamy do dzisiaj, choćby szpital czy dawna ochronka w Morzyszowie, a i pomnik Juliusza Tarnowskiego, styczniowego powstańca, świadczy, że nie żałowali swojej krwi i życia dla ojczyzny.
Rodzinom, którym komuniści zagrabili domy, wciąż niestety pozostaje dochodzenie o odszkodowanie (Tarnowscy wystąpili do Skarbu Państwa o odszkodowanie za zagrabienie zamku) lub zwrot w naturze na drodze sądowej. Mimo 31 lat od upadku komunizmu w Polsce, co obwieściła w pamiętnym telewizyjnym wystąpieniu Joanna Szczepkowska, demokratyczne polskie władze nie potrafiły rozwiązać ustawowo problemu zwrotu majątków, nieruchomości zagrabionych przez PRL. To pokutuje i będzie, jak widać, pokutować do momentu prawnego i moralnie akceptowalnego rozstrzygnięcia.
Tymczasem postępowania sądowe to nie tylko dłużący się czas, ale także koszty, i to niemałe. Czy ktokolwiek, negujący kupno przez miasto, a tym samym zapłatę za kolekcję dzikowską zastanowił się, jakie wydatki poniosła rodzina Tarnowskich, by ją odzyskać? Ile, ciągnących się często latami, procesów sądowych, jakie opłaty sięgające tysięcy złotych musiała ponieść, by krok po kroku, obraz po obrazie, pamiątkę po pamiątce odzyskiwać? Nie wspominając o kosztach zdrowia. W dodatku, wobec ustalonej kwoty, jaką Tarnobrzeg ma zapłacić, będącą symboliczną w stosunku do wartości kolekcji, jest dla mnie niestosowne wołanie o darmowe przekazanie zbiorów do Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. Kolekcja była własnością rodziny Tarnowskich i miała ona święte prawo dysponować nią wedle uznania. Nie zaproponowali dziesiątek czy setek milionów, a tylko nieznaczną część jej wartości.
W 1944 r. komuniści wyrzucili Różę Tarnowską z czwórką dzieci, pozwalając jej spakować tylko parę walizek z najpotrzebniejszymi rzeczami. Na reszcie łapę położyła władza, ale nie tylko ona przywłaszczyła sobie dzikowskie wyposażenie. Najbardziej bolesne dla takich rodzin jak Tarnowscy było ograbienie z poczucia bezpieczeństwa, jakie dawał i zawsze daje DOM. Potem pozostaje już tylko dryfowanie. Osobom, które nie doświadczyły utraty domu, całej podstawy bytu, w dodatku w poczuciu ogromnej i niezasłużonej krzywdy, trudno jest zrozumieć owych "bezdomnych". A ta "bezdomność" pozostaje w mentalności, świadomości oraz poczuciu wykorzenienia także kolejnych pokoleń.
Polskie rodziny niejeden raz traciły swoje domostwa w ramach represji za walkę o wolność ojczyzny. Karali ich zaborcy, karali hitlerowcy, karali Sowieci, karali komuniści. W Polsce są tysiące rodzin reprezentujących bardzo różnorodne grupy, które doświadczyły wysiedleń, grabieży domów. By wyleczyć pamięć o tym, potrzeba paru, może więcej pokoleń.
Wracając zaś do sprawy własności zamku w Dzikowie, rodzina Tarnowskich niejednokrotnie podkreślała - czynili to Jan Tarnowski i jego śp. brat Paweł Tarnowski, którzy nawet podpisali przed laty z ówczesnymi władzami Tarnobrzega deklarację - że nie będzie domagać się jego zwrotu. I temu słowu pozostali wierni. Rodzina Tarnowskich za pośrednictwem pełnomocników wystąpiła bowiem do Skarbu Państwa o odszkodowanie za jego odebranie.
Swoją drogą, być może, gdyby ciałem stało się proponowane przez nich powołanie fundacji, sytuacja i muzeum, i zamku byłaby zupełnie inna. Niestety, przed laty władze miasta tematu nie podjęły, a szkoda.