Polska w październiku i listopadzie 1918 r. powstawała z martwych stopniowo.
W różnych rejonach kraju, podzielonego na zabory, konstytuowały się polskie ośrodki władzy. Miały one jednak różne oblicza polityczno-ideowe.
Wojna miała się już ku końcowi, co doskonale było widać w postawie żołnierzy armii austro-węgierskiej, którzy porzucali broń, a mundury zamieniali na cywilne ubrania, by tym łatwiej dotrzeć do swoich rodzinnych stron położonych, m.in. w Czechach, Chorwacji czy na Węgrzech. Wobec niechybnego rozpadu c.k. monarchii z końcem października 1918 r. władzę w Krakowie przejęła Polska Komisja Likwidacyjna Galicji i Śląska Cieszyńskiego, która swymi wpływami objęła także północne obszary zaboru austriackiego.
Koniec wojny
- Tarnobrzeg był specyficznym rejonem Galicji z kilku powodów. Po pierwsze położony był w strefie nadgranicznej, sąsiadującej z zaborem rosyjskim, o czym się często zapomina. Po drugie był terenem o bardzo silnych wpływach chłopskich, co pokazał rok 1904, kiedy chłopi ufundowali pomnik swemu, jeśli można tak powiedzieć, idolowi - Bartoszowi Głowackiemu. I wreszcie ważna rzecz - Tarnobrzeg, mimo że był małą miejscowością, stanowił siedzibę powiatu, w związku z czym istniała w nim silna elita. Jej przedstawiciele mieli już doświadczenie urzędnicze wyniesione z innych miast Galicji, w tym Lwowa, Krakowa. Było to spowodowane rotacyjną polityką personalną, jaką stosowały władze austriackie - mówi dr hab. Tadeusz Zych, historyk, wykładowca na Uniwersytecie Rzeszowskim i dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. - Nie można pominąć jeszcze jednej istotnej sprawy. Od 1909 r. działało gimnazjum, w którym uczyła się młodzież bardzo patriotycznie ukierunkowana. Poza tym, z racji położenia miasto i cały powiat bardzo mocno ucierpiały w 1914 i 1915 r. w wyniku kilkakrotnie przetaczających się frontów I wojny światowej. Ludności tutejszej przyszło żyć w jeszcze trudniejszych warunkach niż legendarna wręcz nędza galicyjska.
W Tarnobrzegu już w październiku 1918 r. odczuwane było napięcie, wynikające z przeświadczenia końca wojny, w dodatku wojny przegranej przez państwa centralne. W mieście przybywało coraz więcej dezerterów, którzy opuszczając wojsko w wyniku ogólnego rozprzężenia, przyjeżdżali w rodzinne strony. Swoją postawą i głoszonymi hasłami wpłynęli na miejscowy austriacki garnizon żandarmerii. Z jego szeregów, w wyniku dezercji, zaczęło ubywać coraz więcej osób. Przełomowym dniem był 31 października, kiedy doszło do masowej ucieczki wojskowych władz austriackich oraz rozbrajania żołnierzy, żandarmów przez miejscową ludność, głównie młodzież gimnazjalną.
Jan Słomka, dzikowski wójt, autor "Pamiętników włościanina". Narodowe Archiwum CyfroweJan Słomka, długoletni wójt Dzikowa, tak zapamiętał ten dzień w swych „Pamiętnikach włościanina”: „Wreszcie w ostatnich dniach października 1918 r. nastąpił zupełny upadek Austrii. W Tarnobrzegu upadek ten ujawnił się najjaskrawiej 31 października. W dniu tym gromadziło się na rynku w Tarnobrzegu wielu dezerterów wojskowych, którzy mieli bączki austriackie z czapek pozrywane, nie salutowali już, tj. nie pozdrawiali swojej starszyzny, i cichaczem opowiadali, że w innych miastach Galicji dokonywa się rozbrajanie wojsk austriackich i że już jest po Austrii… Wieczorem tegoż dnia, w czasie przedstawienia kinowego w sali «Sokoła», nadjechał z Krakowa porucznik Jan Czopek z Sielca, a przerwawszy przedstawienie, ogłosił zebranym upadek Austrii i objęcie rządów w Krakowie przez Polaków. Publiczność przyjęła wiadomość tę z wielką radością”. Następnego dnia zaś zauważył, że: „Gdy rankiem w dzień Wszystkich Świętych szedłem do kościoła, było cicho i ponuro, jakby każdy był we śnie. Kiedy zaś koło 8-ej godziny wracałem do domu i szedłem obok szkoły powszechnej, w której wówczas mieściły się kwatery wojska austriackiego, spostrzegłem ruch niezwykły. Żołnierze wysypywali się z kwater, biegli koło mnie, wołając radośnie: »Do domu, do domu!«. Na kwaterach porzucali bezładnie karabiny, amunicję, tornistry, a brali tylko swoje manatki i pędzili ku stacji kolejowej”. W dzień po uroczystości Wszystkich Świętych zaś, jak wspomina Jan Słomka tarnobrzeżanie witali się słowami „Polska zmartwychwstała, mamy już Polskę!”.
Niepodległość z balkonu
- Wówczas, po raz pierwszy pod przewodnictwem inż. Jana Bochniaka, postaci niezwykle ważnej, wyrastał bowiem na głównego organizatora polskich władz w mieście, zebrały się miejscowe elity - opowiada Tadeusz Zych.
Wyłoniony na zebraniu komitet został zobowiązany do poinformowania dotychczasowego starosty dr. Kazimierza Federowicza o usunięciu go z urzędu, i powierzeniu tej funkcji Eugeniuszowi Strzyżowskiemu. Komendę żandarmerii zaś objął Tomasz Dąbal, przysłany z Krakowa przez gen. Bolesława Roję.
- Z balkonu kamienicy Federbuscha Irena Weiss ogłosiła odrodzenie Polski - mówi dr hab. Tadeusz Zych. Marta Woynarowska /Foto Gośc- Ciekawostką jest, że z balkonu kamienicy Federbuscha, istniejącej do dzisiaj, a będącej niestety w opłakanym stanie, dyrektor Szkoły Powszechnej nr 1 Helena Weiss ogłosiła niepodległość Polski - dodaje historyk. - Ale powstało wówczas pytanie: kto tę władzę będzie sprawował? W równej niemal odległości od Tarnobrzega, powstały bowiem dwa ośrodki - Rząd Tymczasowy Ignacego Daszyńskiego w Lublinie, uważany w wielu kręgach nie tyle za socjalistyczny, co wręcz komunistyczny i Polska Komisja Likwidacyjna w Krakowie pod przewodnictwem Wincentego Witosa, zdecydowanie bardziej szacowna i stateczna. Do tego dochodzi jeszcze coraz bardziej wyemancypowana Rada Regencyjna w Warszawie. Mamy zatem trzy ośrodki pokazujące wolę Polaków do stanowienia własnego państwa, ale jednocześnie owa wielowładza mogła grozić wojną domową.
To wszystko było bardzo widoczne także w Tarnobrzegu, do którego PKL przysłała swoich przedstawicieli, mających tworzyć władze powiatowe.
Trybuni ludowi
Przełomem okazał się 6 listopada, kiedy odbył się na tarnobrzeskim rynku pierwszy słynny wiec, na którym zgromadziło się parędziesiąt tysięcy chłopów. Data ta uznawana jest za początek tzw. Republiki Tarnobrzeskiej. Władzę przejęły czynniki niezwykle radykalne.
- Były to dwie osoby, z dwóch jakby różnych światów - człowiek w sutannie, czyli ks. Eugeniusz Okoń oraz Tomasz Dąbal, mający za sobą piękną kartę służby w legionach Piłsudskiego - mówi T. Zych. - Połączyła ich radykalna wizja sprawiedliwości społecznej. Byli doskonałymi mówcami, uprawiającymi demagogię, ale w rozumieniu starożytnym, dzięki czemu potrafili pociągnąć za sobą rzeszę ludzi. Ks. Okoń potrafił np. w czasie przemowy, kiedy u dominikanów w południe odzywał się dzwon, powiedzieć: „Widzicie, dzwonią na Anioł Pański, a kiedy zadzwonią na Anioł Chłopski”, albo kiedy z otwartych drzwi kościoła słychać było słowa kapłana: „Pan z wami”, potrafił stwierdzić, że jeszcze długo trzeba będzie poczekać na zdanie: „Chłop z wami”.
Ich hasła przypominały jako żywo hasła bolszewickie, co nie powinno dziwić. Tezy bolszewickiej rewolucji, od roku toczącej się w Rosji, musiały docierać i do Galicji. Aczkolwiek błędem byłoby twierdzenie, że ks. Okoń zaczytywał się w pracach Lenina, Marksa czy Trockiego.
Pomnik Bartosza Głowackiego był świadkiem gorących wieców podczas Republiki Tarnobrzeskiej. Narodowe Archiwum CyfroweJak zauważa Tadeusz Zych, powstanie ruchu zwanego Republiką Tarnobrzeską nie byłoby możliwe, gdyby nie stosunki społeczne panujące na terenie miasta i okolicy. Obok ogromnej biedy galicyjskiej, dotykającej wielką rzeszę mieszkańców, którzy na przednówku cierpieli prawdziwy głód, istniała potężna własność ziemska, rażąca chłopów bogactwem i dobrobytem. Zatem hasła mówiące o reformie rolnej i podziale ziemi miały niezwykłą siłę przekonywania.
- Trzeba dodać, że niechęć ludności skierowała się nie tylko na posiadaczy ziemskich, ale także nie ukrywajmy tego - na Żydów, uważanych za ich sługusów - zaznacza historyk.
Przez kolejne tygodnie, niemal do końca 1918 r. w Tarnobrzegu panowała dwuwładza - jedna legalna i druga powstała na bazie Republiki Tarnobrzeskiej, która przestała istnieć w styczniu 1919 r. kiedy doszło do pacyfikacji ruchu.
O sile oddziaływania haseł ks. Okonia i Dąbala najwymowniej świadczą wyniki wyborów do Sejmu Ustawodawczego. 70 tys. wyborców z 90, którzy poszli do urn, oddało głos na trybunów Republiki Tarnobrzeskiej.