Była to główna atrakcja Hubertusa zorganizowanego w zespole pałacowym w Kurozwękach.
Kilkunastu jeźdźców wzięło udział w niezwykle pokazowym konkursie jeździeckim na zakończenie sezonu jeździeckiego. Tradycja "gonitwy za lisem" sięga czasów szlacheckich, kiedy to urządzano jesienne spotkania jeździeckie. Była to już kolejna edycja konkursu organizowanego w Kurozwekach. Niestety w tym roku, ze względu na obostrzenia sanitarne, jeździeckie święto było dużo skromniejsze.
Po powitaniu uczestników odbyła się główna konkurencja i jednocześnie atrakcja Hubertusa, czyli gonitwa za lisem. Jeden z jeźdźców miał przypiętą do ramienia lisią kitę, a reszta musiała go gonić. Ten, kto zerwał kitę, zostawał zwycięzcą. Marika uczestnicząca w tym pościgu powiedziała, że pogoń za lisem wymaga bardzo dobrych umiejętności jeździeckich, ponieważ koń w galopie może osiągać prędkość około
Paweł Staszczak z Ochotniczego Szwadronu im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich w Kielcach powiedział, że Hubertus w Kurozwękach to promocja hippiki i, co się z tym wiąże, także kawalerii. - Warto to robić, ponieważ to wszystko wiąże się z historią Polski - podkreślał. Dodał, że zajmowanie się końmi niesie wiele korzyści. Uczy szacunku do zwierząt i cierpliwości. - Koń to zwierzę bardzo mądre i wierne człowiekowi – przekonywał Paweł Staszczak.
Kolejną atrakcją był pokaz powożenia bryczek. Woźnica Damian Szeleścik powiedział, że tajemnicą dobrego powożenia są przede wszystkim zgrane konie i pasja do nich oraz systematyczne treningi.
Tradycja pokazów i konkursów jeździeckich była w Kurozwękach kultywowana przed wojną, gdy do rodziny Popielów zjeżdżali się krewni i znajomi. Hubertusa zakończyło wspólne biesiadowanie.