Nowy rok szkolny rozpoczął się, tak jak poprzedni zakończył, we wciąż panującej, a wręcz nasilającej się epidemii COVID-19.
- Jak będzie jednak wyglądał 2 września, czyli normalny dzień szkolny, zobaczymy. Tak naprawdę tego nikt nie wie. Będziemy wpuszczać dzieci kilkoma wejściami z zachowaniem reżimu sanitarnego. Dlatego prosimy, aby nie przychodziły na ostatni moment, ale około 20 minut przed rozpoczęciem lekcji. Pomieszczenia będą dezynfekowane, a uczniowie, w miarę możliwości, będą uczyć się w jednej sali przez przynajmniej dwie, trzy godziny. Naturalnie w przypadku niektórych zajęć, np. informatycznych, będą musieli przemieścić się do pracowni komputerowej.
O ile takie rozwiązania są możliwe w szkołach podstawowych, to w przypadku średnich, zwłaszcza techników, są bardzo trudne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania, na co zwraca uwagę dyrektor tarnobrzeskiego liceum T. Stróż.
- Parę lat temu próbowaliśmy takiego rozwiązania w stosunku do jednej z klas, w której uczyła się dziewczyna poruszająca się na wózku. Nie mieliśmy jeszcze wówczas windy, więc cała klasa uczyła się w salach na parterze. Niestety, okazało się, że uczniowie na tym tracili, zwłaszcza w przypadku zajęć z chemii, fizyki czy biologii. Zatem rozwiązania uczenia się w jednej sali nie będziemy stosować - tłumaczy T. Stróż. - Nawet mimo wielkich obaw.
A tych nie brakuje. W liceum od nowego roku naukę podejmie ponad 900 licealistów, spośród których ok. 80 proc. stanowią uczniowie dojeżdżający komunikacją zbiorową z wielu okolicznych miejscowości. Rozwiązanie polegające na dzieleniu klas również nie wchodzi w rachubę, albowiem właśnie z uwagi na dojeżdżającą młodzież lekcje muszą skończyć się ok. godz. 15, by miała czym powrócić do domów.
Doskonale zdając sobie sprawę z zagrożenia, jednak z nieco większą dozą optymizmu, patrzy w nowy rok szkolny Wilhelmina Kropornicka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 im. Akademii Miechocińskiej. - Można powiedzieć, że mamy warunki o wiele lepsze od dużych szkół. U nas naukę rozpocznie ponad 120 uczniów. Wielką zaletą jest zewnętrzna klatka schodowa, dzięki której bez problemu możemy odciąć poszczególne kondygnacje i nie dopuścić do mieszania się dzieci. Rozdzieliliśmy piętra dla pierwszego i drugiego etapu kształcenia. Posiłki uczniowie będą spożywali w klasach, w których się uczą, a nie we wspólnej stołówce. Ponadto wokół szkoły posiadamy piękne tereny zielone, które przy sprzyjającej pogodzie mogą być wykorzystane do prowadzenia lekcji na świeżym powietrzu, co zdecydowanie służy m.in. podnoszeniu odporności. Rezygnujemy ponadto ze wszelkich szkolnych uroczystości, świąt. Rozdzielamy zajęcia świetlicowe na kilka grup, by były one jak najmniej liczne. Ponadto musimy, jako cała społeczność szkolna, wzbudzić w sobie bardzo duży współczynnik odpowiedzialności za siebie nawzajem - mówi. - Naturalnie to nie zabezpieczy nas w pełni, bo takiej możliwości nie ma, niemniej w jakimś stopniu ograniczy zagrożenie. Moje obawy budzi natomiast postawa rodziców, którzy - mam nadzieję - zrozumieją i dostosują się do naszych apeli o niewchodzenie do środka szkoły, a zwłaszcza do szatni, tylko pozostawianie dzieci w pierwszej części budynku. Podsumowując, powiedziałabym tak: 60 proc. optymizmu, 40 zaś pesymizmu.
Nieco optymistycznej patrzą w nowy rok dyrektorzy mniejszych szkół, jak np. SP nr 6 na os. Miechocin. Marta Woynarowska /Foto GośćZ dużym niepokojem patrzy na to, co może zdarzyć się w szkołach po 1 września, także prezydent Tarnobrzega Dariusz Bożek.
- Bardzo dziwię się, że ministerstwo nie podjęło decyzji o przesunięciu rozpoczęcia roku szkolnego. Naturalnie mam świadomość, że nie można tego odsuwać w nieskończoność, ale przecież niektóre dzieci wróciły z wakacyjnych wyjazdów nawet wczoraj, 31 sierpnia. Dwa tygodnie byłyby spokojnym czasem, który zawsze można nadrobić, co mówię z własnego doświadczenia jako długoletniego nauczyciela i dyrektora szkoły. Po tych dwóch tygodniach wiedzielibyśmy, czy wśród uczniów i nauczycieli w Tarnobrzegu są zakażenia przywiezione z wakacyjnych wojaży - zauważa D. Bożek. - Nie wiemy, co wydarzy się po dwóch tygodniach. Samorząd od początku pandemii wspiera szkoły, chociaż czasami mamy wrażenie, że zostajemy sami na polu walki. Wspieraliśmy przy okazji zdalnego nauczania sprzętem komputerowym kupowanym ze środków własnych, później z programów rządowych. Przekazywaliśmy maseczki, płyny do dezynfekcji i inne środki do odkażania. Przeprowadzaliśmy zalecone przez sanepid remonty pod kątem antycovidowskim. Przekazujemy informacje i rekomendacje. W zapasie mamy ponad 5 tys. litrów płynów do odkażania i 17 tys. maseczek. Staramy się przygotować do każdego zdarzenia, chociaż wiemy, że życie bywa nieprzewidywalne. My jako samorząd przygotowaliśmy się do pracy w każdym trybie - stacjonarnym hybrydowym i zdalnym, czego nie można powiedzieć o MEN.
Dyrektorzy szkół zgodnie stwierdzają, że nie są w stanie zabezpieczyć wszystkich - nauczycieli, pracowników administracji oraz uczniów w 100 proc. - Życie pokaże, a my będziemy na bieżąco modyfikować postępowanie - mówi P. Paradowski.