Stalowa Wola. Sentymentalna podróż w czasie

Na rozwadowskim rynku można już zobaczyć plenerową wystawę pt. "Rozwadów - podróż sentymentalna w 330. rocznicę lokacji miasta".

Składa się ona z archiwalnych, w większości niepublikowanych dotąd fotografii. Przekazali je mieszkańcy Rozwadowa, którzy spędzili tu swoje dzieciństwo. Oni też: Irenka, Rajmund, Jurek i Kazia, są przewodnikami po niej. Myślą przewodnią tej podróży są słowa wypowiedziane przez jedną z bohaterek Irenę Bień: „Nie było w moim życiu ani jednego dnia, w którym nie myślałabym o Rozwadowie”.

Wystawa składa się z dwóch części.

- Pierwsza z nich to opowieść o Rozwadowie widzianym oczami czworga dzieci. Jednych przywiodła tutaj przede wszystkim praca zawodowa rodziców, inni, jako przesiedleńcy bądź uchodźcy, szukali w miasteczku schronienia przed wojenną pożogą. Później, już jako dorośli ludzie, z ogromnym sentymentem powracali do Rozwadowa, a odwiedzając muzeum, dzielili się swoimi wspomnieniami i pamiątkami - wyjaśnia Aneta Garanty z Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli.

Bohaterowie wystawy, dziś już dojrzali ludzie, opowiedzieli o swoich przyjaciołach z dzieciństwa, szkole, nauczycielach, pierwszych sympatiach, zawodowych wyborach, niezwykłych spotkaniach.

Stalowa Wola. Sentymentalna podróż w czasie

- Będąc dziećmi, doświadczyli również II wojny światowej. Zabrała im ona duży fragment dzieciństwa, byli świadkami najokrutniejszych wojennych zbrodni, doświadczyli głodu, bólu, tułaczki, strachu przed bombardowaniem. Mimo wszystko Rozwadów jawi się w ich wspomnieniach jako miejsce wyidealizowane, pełne bliskich im ludzi, dziecięcych zabaw, pamiątek i szczęśliwych przeżyć. Ten być może ubogi i zdawać by się mogło mało atrakcyjny miejski pejzaż był dla nich ostoją radosnego życia i beztroski - dodaje pani Aneta.

Druga część ekspozycji to prezentacja fotografii o tematyce dziecięcej, wykonanych głównie w latach 50. XX wieku. Udostępniła je pani Barbara Karakuła, a są dziełem jej ojca Bronisława Karakuły, który pierwszy zakład fotograficzny prowadził w Nisku, a w czasie okupacji i po powrocie z prac przymusowych w Niemczech przeniósł swoje atelier do budynku na tyłach domu przy ul. Mickiewicza w Rozwadowie, w którym mieszkał z rodziną (budynek zakładu już nie istnieje). Fotografował i prowadził swój zakład do 1974 roku.

- Na czarno-białych kliszach autor uwiecznił m.in. przedszkole kolejowe, artystyczne występy rozwadowskich mandolinistów, wakacyjne półkolonie w rozwadowskiej podstawówce. Do naszych czasów przetrwała niestety tylko niewielka część tej spuścizny. Muzeum na podstawie zachowanych klisz dokonało digitalizacji ocalałej części zbiorów - zapewniła Aneta Garanty.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..