77 lat temu, w czerwcu 1943 roku, w Starych Moczydłach w powiecie janowskim Niemcy, w odwecie z ukrywanie Żydów, bestialsko zamordowali rodzinę Gajurów.
Żywcem, w podpalonych zabudowaniach, zginęła 55-letnia Józefa Gajur z trzema wnukami: 12-letnim Kaziem, 10-letnim Józiem, 5-letnim Władziem i siedmiomiesięcznym Lejbusiem Bursztynem.
Dziś w miejscu mordu stoi samotna grusza, która wraz pamiątkową tablicą i kapliczką przypominają o tym wstrząsającym wydarzeniu.
Pamięć o pomordowanych pielęgnuje także Mirosław Wielgus, dowódca Grypy Rekonstrukcyjno - Historycznej im. Pułkownika Tadeusza Zieleniewskiego z Majdanu Obleszcze, historyk i regionalista z zamiłowania.
Pan Mirosław zawsze interesował się II wojną światową. Pewnego razu wpadła mu w ręce książka Stanisława Siembiedy, także regionalisty, w której autor opisuje tragiczną historię rodziny Gajurów ze Starych Moczydeł. Mirosław Wielgus znał ją też z opowieści babci Stefanii. Mówi ona o wydarzeniach sprzed 77 lat, kiedy to Niemcy zamordowali Józefę Gajur, jej trzech wnuków oraz żydowskiego chłopczyka - Lejbusia Bursztyna, dziecko Ryfki i Motka Bursztynów. Skąd chłopiec wziął się w tej rodzinie?
Więcej w papierowym wydaniu Sandomierskiego Gościa Niedzielnego (na 21 czerwca br.).