Dziś mija dekada od powodzi jaka dotknęła Sandomierz i okoliczne miejscowości. Woda, która przerwała wały przeciwpowodziowe, zalała kilka tysięcy gospodarstw.
To był mokry maj 2010 roku. Dziś narzekamy na suszę. Dekadę temu w pierwsze dni maja padało przez kilka dni.
Wszyscy z niepokojem obserwowali, jak woda na Wiśle podnosi się z dnia na dzień. Na wiślanych wałach z godziny na godzinę robiło się tłoczniej.
Fala na Wiśle nabierała mocy i wysokości. Było niemal pewne, że wały nie wytrzymają. Na prawobrzeżnej części Sandomierza w nocy z 18 na 19 maja zarządzono ewakuację. Przerwanie wału w Sandomierzu było następstwem fal powodziowych, które przyszły jedna po drugiej.
Ranek 19 maja 2010 r. rozpoczął się ogólną paniką. Woda z rozerwanego wału w Koćmierzowie po prawej stronie Sandomierza w błyskawicznym tempie zalewała prawobrzeżną cześć miasta i zaczęła podchodzić pod dzielnice Tarnobrzega.
Po kilku godzinach od rozerwania wału do ewakuacji używano już tylko łodzi, których było za mało. Przy sandomierskim moście czekały busy Caritas, które wywoziły ewakuowanych do centrum Sandomierza.
Akcja ewakuacyjna Archiwum redakcjiW bezpośrednią akcję niesienia pomocy duchowej i materialnej włączyli się bp Krzysztof Nitkiewicz oraz wielu kapłanów. Niektórzy z nich, jak proboszcz z Trześni ks. prałat Marian Kondysar i proboszcz z Tarnobrzega-Sobowa ks. Andrzej Maczuga podzielili los powodzian. Tego drugiego ewakuowali dopiero policjanci, którzy z bp. Krzysztofem Nitkiewiczem przypłynęli łódką do plebanii.
Bp K. Nitkiewicz włączył się w pomoc powodzianom. Archiwum redakcjiTamtego roku powódź dotknęła także mieszkańców innych miejscowości w diecezji. Wał przeciwpowodziowy został przerwany na rzece Czarnej w miejscowości Łęg, przy oczyszczalni koło Połańca. To był efekt „cofki” wody z Wisły. Woda zalewała wieś Łęg i zagrażała Elektrowni Połaniec.
Druga fala powodzi dotknęła najbardziej mieszkańców podsandomierskiej gminy Dwikozy. Pod wodą znalazły się uprawy warzyw, które stanowiły jedyne źródło dochodów rolników. Tamtejsi ogrodnicy zostali nie tylko bez domów, ale także stracili swoje warsztaty pracy, czyli uprawy pod osłonami.
Woda zalała pola uprawne Archiwum redakcjiWraz z falą powodzi ruszyła także fala ratunku i pomocy. Przybywali strażacy, wolontariusze i dary materialne. Najpierw troszczono się o pomoc doraźną dla powodzian, czyli o zakwaterowanie w miejscach ewakuacji, zabezpieczenie w ubrania, środki czystości i codzienne posiłki. Kuchnia w ośrodku Caritas pracowała non-stop. Zorganizowano także pomoc drugoplanową między innymi: pomoc rolnikom w zakupie materiału siewnego czy wsparcie młodzieży szkolnej i studentów w dofinansowaniu wydatków związanych z nauką.