Biskup Krzysztof Nitkiewicz przewodniczył rezurekcji odprawionej w katedrze sandomierskiej.
W tym roku wyjątkowo nie odbyła się trzykrotna procesja wokół świątyni z symbolami Zmartwychwstania Chrystusa. Biskup Nitkiewicz wyszedł z Najświętszym Sakramentem przed katedrę i pobłogosławił Sandomierz oraz całą diecezję.
W homilii porównał atmosferę, która panowała w Jerozolimie po święcie Paschy, do obecnej sytuacji w Polsce.
- Jerozolima budziła się do życia po święcie Paschy. Pielgrzymi z całego świata ruszali w drogę powrotną do swoich domów, miejscowi wracali do pracy. Tylko apostołowie zamknięci w wieczerniku, odgrodzeni od innych, wyczekiwali w smutku i lęku, co będzie dalej. Ich świat zbudowany wokół Mistrza z Nazaretu nagle się skończył. "A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela" - powtarzali między sobą, jak ich towarzysze uciekający do Emaus. Plany na najbliższe dni i miesiące legły w gruzach. Różne rzeczy i znajomości, które udało się im osiągnąć, nie miały odtąd żadnego znaczenia - mówił biskup.
- Nie chcę powtarzać się po raz kolejny, wskazując na podobieństwo do obecnej sytuacji w Polsce, w Europie, praktycznie na całym świecie. Nawet, gdybyśmy chcieli gdzieś się schronić, to nie ma już chyba bezpiecznego miejsca na kuli ziemskiej. Obostrzenia związane z epidemią spowodowały jednocześnie, że musimy zrezygnować z niektórych naszych wielkanocnych tradycji oraz przyzwyczajeń - dodał.
- Jaki sens ma obchodzenie Wielkanocy bez pokropionej w kościele święconki, bez rezurekcji przyciągającej nawet okazjonalnych katolików, bez rodzinnych odwiedzin, bez śmigusa dyngusa? Takie pytania brzmią zupełnie logicznie i nie ma się im co dziwić. Wspomniane tradycje nie należą, co prawda, do istoty wiary w zmartwychwstanie, ale przecież jej inkulturacja, osadzenie w konkretnej rzeczywistości, sprawia, że czujemy Boga bliżej siebie. Nie każdy jest przecież profesorem teologii. A pomyślcie teraz o kapłanach odprawiających rezurekcję w wyludnionych kościołach, tak jak my. Antyklerykalne media oskarżają przewrotnie księży, że uciekli przed wiernymi, a za chwilę atakują, jeśli duszpasterz szuka różnych sposobów, aby mimo wszystko pełnić posługę. Ktoś powie - dura lex sed lex. To prawda, rozumiemy, chodzi przecież o ludzkie życie, o dobro wspólne, staramy się być dojrzali i odpowiedzialni. Pomimo tego nie jest łatwo – mówił kaznodzieja.
- Zawsze przed Wielkanocą, szczególnie jeśli wypadała ona wcześniej, porządkowaliśmy razem z siostrami ogród przed domem biskupim i sadziliśmy nowe kwiaty. Nie tyle dla siebie, co dla ludzi idących na Mszę św. do katedry i dla turystów odwiedzających w święta miasto. Teraz mało kto przechodzi obok naszego domu. Czy więc ma sens robienie w ogrodzie czegokolwiek? Na szczęście przyroda sama przypomniała o sobie i nie mieliśmy wyjścia, dzięki czemu kwiaty zachwycają kolorami, jak zawsze - mówił biskup.
Nawiązując do Ewangelii, bp Nitkiewicz mówił o drodze uczniów Jezusa od Wielkiego Piątku do poranka Zmartwychwstania. Przywołał także świadectwo prezydenta Wacława Havla, który w liście do żony pisał, że tylko człowiek głębokiej wiary potrafi właściwie rozumieć otaczającą go rzeczywistość.
- Ileż ruchu, emocji, zwrotów akcji. Towarzyszy temu refleksja sięgająca wcześniejszej zapowiedzi Jezusa, że trzeciego dnia zmartwychwstanie. Droga pomiędzy Wielkim Piątkiem i niedzielnym porankiem wydawała się nie mieć końca, lecz pokonali ją przy pomocy Chrystusa. Na tym właśnie polega wiara: prawda, tradycja, a przede wszystkim osobiste spotkanie z Chrystusem. "Kiedy mówię o wierze – pisze Wacław Havel do żony w najciemniejszą noc komunizmu – nie mam na myśli optymizmu… w rodzaju wszystko będzie dobrze. Nie podzielam tego założenia i uważam, że wyrażone w tak ogólny sposób jest niebezpieczną iluzją. Nie wiem, jak wszystko może pójść dobrze i dlatego muszę zaakceptować również możliwość, że wszystko, a przynajmniej po części, nie pójdzie dobrze. Autentyczna wiara jest czymś nieporównanie głębszym i tajemniczym od optymistycznych lub pesymistycznych odczuć i nie zależy od tego, jak w danym momencie wygląda rzeczywistość. Dlatego również tylko człowiek wiary, w najgłębszym rozumieniu tego słowa, jest w stanie widzieć rzeczy takimi, jakimi są one naprawdę, bez ich zniekształcania z powodów osobistych czy emocjonalnych" - cytował bp Nitkiewicz.
Na zakończenie zachęcał wszystkich, aby na to, co dzieje się wokół, patrzyli przez pryzmat zmartwychwstania Chrystusa.
- Jak powiedziałam w skierowanych do was życzeniach, przyjdzie taki dzień, że z Bożą pomocą nasze życie wróci do normalności. Może świat, jaki wyłoni się z odmętów epidemii, będzie przypominał ziemię, na której osiadła arka Noego po opadnięciu wód potopu. Coś minie bezpowrotnie, ale nowe nie musi być wcale gorsze. Otwierajmy się na Bożą łaskę. Jezus Chrystus, z Którym zostaliśmy złączeni przez chrzest, jest z nami. On, najmiłosierniejszy Zbawiciel, leczy rany i daje nowe życie. Jesteśmy jednocześnie wspólnotą, jednym Kościołem. Mamy być zawsze razem, w dobrym i złym, jak do tej pory – zakończył kazanie ordynariusz.
Przed rozesłaniem bp Krzysztof Nitkiewicz złożył wszystkim życzenia świąteczne oraz podziękował współpracownikom z mediów diecezjalnych oraz mediom regionalnym za to, że dzięki transmisji w internecie, radiu oraz telewizji wielu diecezjan mogło uczestniczyć w Triduum Paschalnym. Zachęcił także, aby głowa rodziny pobłogosławiła świąteczne śniadanie według przygotowanego formularza.