Siedzi, jakby zupełnie nieobecny, z wyrazem smutnej rezygnacji. Czeka, aż postawią krzyż, na którym niebawem przyjdzie Mu umrzeć.
W sandomierskim kościele Ducha Świętego w bocznej kaplicy znajduje się otaczana szczególnym kultem figurka Chrystusa Frasobliwego. Nieznany jest ani artysta, ani nawet warsztat, z którego wyszła. Datowana na XVI stulecie rzeźba jest najcenniejszym zabytkiem znajdującym się w dawnej świątyni duchaków.
Z jej pojawieniem się w Sandomierzu związana jest piękna legenda. Otóż Frasobliwy przypłynął do miasta Wisłą. Wyłowiona z rzeki figura trafiła do kaplicy miejscowego zamku, gdzie oparła się tatarskiemu najazdowi. Niestety czas potopu szwedzkiego i wysadzenie sandomierskiego zamku przez najeźdźców ze Skandynawii omal nie doprowadziły do zniszczenia rzeźby.
Wyposażenie ze zniszczonego zamku zalegało po okolicznych terenach. Idący nadwiślańskimi błoniami niewidomy starzec nagle nadepnął na coś twardego. Kiedy ponownie dotknął stopą leżącego przedmiotu, odzyskał wzrok. Ujrzał wówczas piękną figurę Chrystusa Frasobliwego. Gdy mieszkańcy rozpoznali w niej rzeźbę z zamkowej kaplicy, umieścili ją w kościele Ducha Świętego. Wedle przekazów mieli przed nią modlić się, kiedy jeszcze stała w zamku, królowie oraz książęta odwiedzający swe królewskie miasto.
Pierwsze wyobrażenia Frasobliwego, które pojawiły się pod koniec XIV w. w Niemczech oraz Niderlandach, wiązane są z rozszerzającym się szczególnie w Europie północnej nurtem nowej pobożności zwanym devotio moderna. Do Polski przeniknęły w dobie późnego gotyku na przełomie XV i XVI stulecia, znajdując sobie stałe miejsce najpierw w sztuce kościelnej, z czasem zaś i w ludowej, stając się jej nieodzownym elementem. Cóż to bowiem byłby za artysta ludowy, gdyby nie miał na swoim koncie choćby jednego Frasobliwego?
Datowana na XVI stulecie rzeźba jest najcenniejszym zabytkiem znajdującym się w dawnej świątyni duchaków. Marta Woynarowska /Foto GośćIkonograficznie rzeźba wywodzi się z apokryficznego podania, opisującego ostatnie godziny męki Jezusa, kiedy oczekując, aż żołnierze wykopią dół pod krzyż, usiadł umęczony na kamieniu. Siedzi samotny, przepełniony bolesnym pogodzeniem, ale i lękiem przed czekającą go śmiercią. Wydaje się jakby zupełnie nieobecny. Ubrany tylko w perizonium, z koroną cierniową i śladami bo biczowaniu, najczęściej wspiera głowę na ręce opartej na kolanie. Pod stopą zaś widoczna jest ludzka czaszka. Według legendy, podczas kopania oprawcy natrafili na ludzkie szczątki, które miały należeć do naszego praojca Adama. Stąd czaszka pod stopą Chrystusa.
Przez pewien czas „Oczekiwanie na Ukrzyżowanie” stanowiło jedną ze stacji męki Pańskiej. Kiedy w XVII w. ostatecznie ustalił się kanon Drogi Krzyżowej, „Oczekiwanie” zostało w nim pominięte. Z czasem spowodowało to zapomnienie znaczenia i pochodzenia wyobrażenia Frasobliwego, który coraz rzadziej pojawiał się w świątyniach, przenosząc się do kaplic i przydrożnych kapliczek.