W Schronisku dla Mężczyzn im. św. Brata Alberta w Stalowej Woli przebywa obecnie 18 osób, co oznacza, iż wszystkie miejsca są już zajęte.
Tak naprawdę to oprócz Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Stalowej Woli, nikt się nami nie interesuje. Dbamy o siebie sami. Dostajemy tylko maile z zapytaniem czego nam potrzeba, ale konkretnie nie otrzymujemy nic. A brakuje nam tego, czego wszystkim teraz Polakom, w tym szczególnie środków do dezynfekcji - powiedział Zenon Gielarek, kierownik schroniska.
W schronisku nie było też nikogo z sanepidu. Nikt nie robił żadnych testów. Zenon Gielarek jest jednak przekonany, iż wszyscy jego podopieczni są zdrowi.
- Codziennie mierzymy temperaturę, nikt też, chyba że z bardzo ważnych powodów, nie opuszcza schroniska - zapewnia kierownik.
Przy przyjęciu do schroniska obowiązują surowe procedury, które wymusiła zmiana ustawy o pomocy społecznej.
- Każda osoba, która do nas trafia musi mieć skierowanie z MOPS. Pracownik socjalny przeprowadza z nią wywiad, potem podpisywany jest kontrakt socjalny. Dopiero wtedy mężczyzna może być przyjęty - wyjaśnia Zenon Gielarek.
Wszyscy mieszkańcy schroniska muszą przestrzegać podstawowej zasady: żadnego alkoholu i narkotyków.
Duchową opiekę nad jego mieszkańcami sprawuje ks. Jan Folcik, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Stalowej Woli-Rozwadowie.