Zwano je zarazą, pomorem, powietrzem morowym lub czarną śmiercią od skutków, jakie powodowała dżuma. Były jednymi z najczęstszych klęsk, jakie nas nawiedzały.
Zrozumieć przyczynę
- Podejście do zagadnienia epidemii czy zarazy zmieniało się w ciągu wieków. W poprzednich wiekach poziom rozwoju medycyny i higieny osobistej był niewspółmierny do czasów obecnych. Również znajomość rozprzestrzeniania się chorób epidemicznych nie była znana na takim poziomie jak obecnie. Dlatego przez długie wieki epidemie traktowane były jako "kara Boża". Ciekawy jest zapisek Jana Długosza z 1360 r.: "Zaraza, która czy to zesłana przez Boga dla pomszczenia licznych ludzkich wykroczeń, czy to w skutek jakiego szczególnego układu gwiazd i konstelacji, czy też z innej jakiejś przypadkowej nieznanej przyczyny wybuchła" - cytuje ks. Tylec.
Dyrektor biblioteki diecezjalnej przytacza też dzieło Hieronima Powodowskiego z 1589 r., zatytułowane "Recepta duszna i cielesna przeciw powietrzu morowemu", w którym autor doszukuje się źródeł epidemii "nie tak z nakazania jakiego przyrodzonego, jako z dopuszczenia, a kaźni Boskiej za jakie grzechy własne albo czyje insze". Przytacza także słowa zachowanego kazania z roku 1758: "Bóg grzechy karze ogniem, wojną, głodem i powietrzem. (...) Być to nie może, aby grzechy miały być bez kary. Jak ciężko kto zgrzeszył, tak ciężko powinien być karany".
Patroni od morowego powietrza. Obraz w kościele pw. Michała Archanioła w Sandomierzu. ks. Tomasz Lis /Foto GośćPotrzeba pokuty i poprawy życia
Z takiego podejścia na rzeczywistość zarazy w ciągu wieków ukształtowały się ludzkie postawy i praktyki pobożnościowe, które miały za zadanie przebłaganie Boga i oddalenie zagrożenia chorobą. - W średniowieczu powstawały grupy biczowników, którzy w publicznych pochodach dobrowolnie biczowali się, pokutując za grzechy. Przez długie lata bardzo popularne było noszenie specjalnych krzyży, tzw. karawaków, które wraz z odmawianą stosowną modlitwą miały chronić przed zarazą. Rozwinął się także kult świętych, których orędownictwo miało chronić w chwilach zarazy. Za patronów w czasach morowego powietrza uznawano św. Sebastiana, św. Rozalię i św. Rocha. W kościele seminaryjnym w Sandomierzu zachował się obraz przedstawiający wspólnie tych troje świętych czuwających nad chorymi dotkniętymi zarazą - opowiada ks. Piotr. Przetrwała w archiwach także modlitwa do św. Rocha: "Rochu, który masz moc Boskiego daru lud z morowego wybawić pożaru, rozpędź te chmury, uzdrów zakażone".
Rozpowszechnił się także zwyczaj pielgrzymowania do miejsc, które słynęły cudami, jednak początkowo pielgrzymowanie nie było związane z intencją zachowania od zarazy. - Kroniki jasnogórskie odnotowują pielgrzymkę z Sandomierza w 1638 r., ale nie wiemy, czy była integralnie związana z ustaniem zarazy. W połowie XVII w. miejscem, gdzie wiele osób doznawało cudu uzdrowienia, był mały kościół w Sulisławicach, z jeszcze mniejszą ikoną Matki Bożej Bolesnej. Uzdrowień doznawały także osoby cierpiące na choroby zakaźne. Wykazuje je Księga Cudów, którą przytacza ks. Jan Wiśniewski w "Monografii dekanatu sandomierskiego" - opowiada ks. Piotr.
W dostępnych źródłach zachował się opis pielgrzymki błagalnej ze Staszowa do Sulisławic. Kompaniję, czyli pielgrzymkę, zarządzili rajcy miejscy w obliczu zarazy cholery, która dziesiątkowała mieszkańców Staszowa. Pątnicy wyruszyli nocą, gdyż staszowianie mieli zakaz opuszczania dotkniętego zarazą miasta, niosąc krzyż na ramionach. Rankiem dotarli do miejscowości Wiązownica-Zgórsko, skąd było widać sanktuarium. Tutaj ustawili krzyż, gdyż dalszej podróży zabronili im żołnierze rosyjscy. Pątnicy wrócili do miasta, gdzie ustała już zaraza. Jak notują kroniki, od tego momentu staszowianie rokrocznie pielgrzymują do Sulisławic w sobotę po oktawie Bożego Ciała. W tym roku pielgrzymka ze Staszowa do Sulisławic wyruszy po raz 200. - Podobną inicjatywę podjęli sandomierzanie w 1855 r., kiedy miasto nawiedziła druga epidemia cholery. Pielgrzymka wyruszyła 8 września i z tym dniem, według przekazu, epidemia ustała. Od tego momentu pielgrzymowano co roku do maryjnego sanktuarium. Tradycję przerwała II wojna światowa, potem wznowienie jej uniemożliwiły represje komunistyczne. Tradycję pielgrzymowania wznowiono w 2004 r. - opowiada ks. Tylec.