Tegoroczne miejskie dyktando, naszpikowane archaizmami, wywoływało gromki śmiech zarówno wśród piszących, jak i jego autorek.
Stolarzu, czegóż ci żal?
Urzeczona urlopem w żnińskich Sobiejuchach ultraksenofobka Hortensja zamarzyła o rustykalnej aranżacji wnętrz swego domu. Jędrzej zażarcie zarzekał się, że prędzej zemrze niż przekształci ich M-4 w byle jaką checzę.
- Postawmy więc na eklektyzm - prodiż tudzież ażurowa kadzielnica? - podsunęła luba.
Wpierw przetrząsnęli spichrze słynącego z chomikowania dziewierza. Odkryli zaśniedziałą konchę, rdzawobrunatne hacele i hufnale oraz późnobarokowy herbarz. Mało!
I tak, zmuszony przez połowicę, Jędrzej chyżo przemierzał pochyłe dróżki ku słynnemu rzemiesze o cechmistrzowskich uprawnieniach. Niebo różowiało od zórz, gdy nasz szperacz zatrzymał się przed zmurszałą dwuokienną wieżą z kamiennym rzygaczem. Otwarte na rozcież wierzeje prowadziły w głąb podwórza, gdzie rozbrzmiewały rzężące, chrobotliwe zgrzyty. Wyposażony w strug płowowłosy pilarz czeladnik zheblował właśnie zrzynki z przytachanej duhy.
- Przerznijże przerzynarką na przestrzał! - huknął z głębi mistrz Tworzyjan, który żłobił wątor kufy z ponaddwustuletniej mandżurskiej dębiny.
- Czego? - mruknął do Jędrzeja, a ten jął dukać nieskładnie, z czym przyszedł. Skarbów tu było co niemiara! Spiżowy posążek od maharadży z Pendżabu, etażerka inkrustowana drobno nakrapianym chalcedonem i metalicznoczarnym hematytem, żółtaworyża kadź, dzieża ze świeżo okorowanej świerczyny oraz żłobiony lawaterz w kolorze lapis lazuli. Ten ostatni objawił się Jędrzejowi jako Złoty Stolec, niczym Święty Graal królów Aszanti.
- Mój ci on! - wychrypiał wzruszony. - Ile?
Tworzyjan przycupnął przy stągwi i ostro warknął: - Nie przedam! Jo żech jest z nim związany!
Upokorzony tą lekceważącą rekuzą Jędruś zadowolił się nie najoryginalniejszą umywalką z sieci IKEA (Ikea).