W 157. rocznicę wybuchu zrywu niepodległościowego i bitwy pod Staszowem, do której doszło 17 lutego 1863 roku, odbył się marsz pamięci.
Trasę ze Staszowa do Kurozwęk przemierzyli uczestnicy marszu, którzy upamiętnili bohaterską postawę oddziału powstańczego gen. Mariana Langiewicza. 17 lutego 1863 r. walczył on z oddziałem rosyjskim pod Staszowem.
Uczestnicy marszu podkreślali, że ich działanie upamiętnia bohaterów, którzy poświęcili się dla ojczyzny i dzięki którym żyjemy w wolnym kraju.
Burmistrz Staszowa Leszek Kopeć był zadowolony z dużej liczby uczestników marszu. Jego zdaniem świadczy to o tym, że młode pokolenie wie, na czym polega prawdziwy patriotyzm.
- To jest również nauka prawdziwych wartości. Zależy nam na tym, aby nasze dzieci wiedziały, że patriotą trzeba być zawsze: i w szkole, i w pracy, i w sercu - powiedział burmistrz Leszek Kopeć.
Dariusz Kubalski, prezes Staszowskiego Towarzystwa Kulturalnego i dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2, przypomniał, że w bitwie na przedmieściach zginęło 4 powstańców, którzy spoczywają w mogile przy kościele św. Bartłomieja. W wyniku tej potyczki Rosjanie nie zdecydowali się na zdobywanie miasta. - Prawdopodobnie nie zginął żaden z Rosjan, ale i tak bitwa miała olbrzymie znaczenie, zwłaszcza w sferze moralnej: rozeszła się wieść, że oto my, powstańcy, którzy walczymy z regularną armią rosyjską, nie przegraliśmy, nie uciekliśmy przed nimi, nie wystraszyliśmy się, a wręcz przeciwnie, zmusiliśmy wroga do odwrotu - dodał Dariusz Kubalski.
Uczestnicy marszu złożyli wiązanki kwiatów i zapalili znicze w miejscach upamiętniających powstańców.