Tegoroczne miejskie dożynki odbyły się w parku dzikowskim. Uczestnikom udzieliła się atmosfera, jaka towarzyszyła obchodom święta plonów przed wojną.
Sprawił to głównie Jan Artur Tarnowski, który podzielił się z licznie zgromadzonymi tarnobrzeżanami swoimi wspomnieniami z dzieciństwa o dzikowskich tradycjach dożynkowych.
- Po raz pierwszy byłem na dożynkach tutaj w Dzikowie, mając pięć lat. Siedziałem na kolanach ojca przed zamkiem. Na dziedziniec zajeżdżały furmanki z przedstawicielami wszystkich folwarków, którymi przywozili snopki zbóż. Na wozach zaś siedziały piękne dziewczyny w ludowych strojach. Obowiązkowo musieli wykonać trzy rundy wokół gazonu jadąc galopem i strzelając z batów. Po czym zatrzymywali się przed zamkiem, panny zeskakiwały z wozów, biorąc po jednym snopku, by ofiarować go gospodarzowi Dzikowa. Ojciec lekko mnie wypchnął, abym przyjmował od tych ślicznych dziewcząt snopki. Muszę wyznać, że bardzo się przestraszyłem. Po tej części wszyscy jechali na folwark w Wymysłowie, gdzie odbywała się tradycyjna zabawa dla wszystkich pracowników dóbr dzikowskich. Gdy następował moment, kiedy młodzież zaczynała śpiewać „Dzikowiaka” obowiązkowo dochodziło do bójki. Szef policji ze swoimi stróżami prawa byli już w pogotowiu i szybko przystępowali do działania. Niemniej i tak nie obywało się bez ofiar pobicia, którymi zajmował się doktor Starostka wraz ze swoją ekipą. Bywało, że niektórzy wymagali przewiezienia do szpitala, gdzie mieli zszywane rany zadane nożami - opowiadał Jan Tarnowski.
- Jak widzicie państwo, wracamy do korzeni. Tylko tym razem bardzo proszę, bez bitki, bo doktora Starostki nie ma już wśród nas i nie będzie miał kto szyć - dodał żartobliwie prezydent Tarnobrzega Dariusz Bożek.
Słynnego „Dzikowiaka”, który tym razem szczęśliwie nie wzburzył temperamentów i nie sprowokował niesnasek, zaśpiewali przedstawiciele osiedla Dzików z przewodniczącą jego zarządu Bożeną Kapuściak.
Prezentację wieńców i występy poszczególnych osiedli Tarnobrzega poprzedziła Msza św., którą sprawowali o. Karol Wielgosz OP, przeor tarnobrzeskiego klasztoru ojców dominikanów oraz o. Wojciech Krok OP.
W homilii zwrócił uwagę, że słowa Ewangelii idealnie pokrywają się z przesłaniem dożynkowym, mówią bowiem o szczęściu i radości.
- Dzisiaj Pan chce nam dać swoją radość, abyśmy żyjąc razem przestali się kierować lękiem, zazdrością, złością, abyśmy przestali myśleć o sobie, a zaczęli czerpać inspiracje i energię do tego co robimy z radości i ze szczęścia. Jednym z powodów owego szczęścia są chociażby owe pierwociny płodów ziemi, które przynosimy. Rzeczy na pozór drobne, ale mające wielki sens, dzięki nim bowiem żyjemy, a nasze życie może być piękniejsze. Wystarczy tylko spojrzeć na urok kwiatów, zakosztować smaku jedzenia - powiedział o. Karol Wielgosz.
Na trud rolników oraz powody powrotu do dawnej tradycji organizowania miejskich dożynek, zwrócił uwagę prezydent miasta Dariusz Bożek.
- Może się wydawać paradoksem organizowanie miejskich dożynek, ale należy pamiętać, iż Tarnobrzeg ma szereg osiedli, określanych potocznie jako wiejskie, oprócz tych nazywanych miejskimi. Tymczasem jest to jeden organizm, jeden Tarnobrzeg, jedna wspólnota, która dzisiaj przed zamkiem Tarnowskich może bawić się razem - zauważył D. Bożek.
Na uczestników dożynek czekały poczęstunek, przygotowany przez każde z osiedli, liczne atrakcje dla dzieci oraz koncert w wykonaniu zespołu Lesioki, a na zakończenie zabawa taneczna.
Gospodarzem tegorocznych dożynek miejskich było osiedle Podłęże, a zaszczytny obowiązek pełnienia funkcji starostów przypadł Barbarze Zych i Andrzejowi Sędyce.